Artykuły

Warszawa. "Pamiętnik Teatralny" poświęcony Modrzejewskiej

Ważnym "ustępem" do biografii Heleny Modrzejewskiej jest na pewno wydany niedawno podwójny tom "Pamiętnika Teatralnego" (2009, nr 3-4) w całości poświęcony artystce.

"Oby ta biografia najdłużej nie dała się jeszcze dokończyć, niech jej przybywa jeszcze ustępów" - pisał, w odniesieniu do życia aktorki Heleny Modrzejewskiej, krytyk teatralny Feliks Konieczny. Zwróćmy uwagę - użycie przez niego terminu "biografia" otwiera nowe znaczenie cytowanego zdania. Oto biografia Modrzejewskiej, czyli opis jej życia, ma być w istocie wciąż niedokończona. Postulat krytyka, sto lat po śmierci aktorki, spełnia się, a nasze biblioteki wypełniają wciąż nowe teksty.

Ważnym "ustępem" do biografii jest na pewno wydany niedawno podwójny tom "Pamiętnika Teatralnego" (2009, nr 3-4) w całości poświęcony artystce. Drugi, po pięćdziesięciu latach, monograficzny zeszyt to jedna z publikacji towarzyszących obchodom stulecia śmierci Modrzejewskiej. Tom otwiera tekst Edwarda Krasińskiego wyliczający wszystko to, co o aktorce napisano, a także wskazujący na wydarzenia związane z jej osobą, w tym powołanie niedawno na Uniwersytecie Jagiellońskim Pracowni Dokumentacji Życia i Twórczości Heleny Modrzejewskiej. Autor nadaje tekstowi znamienny tytuł: Kult i wiedza o Modrzejewskiej, zaznaczając w ten sposób jedną z ważnych cech biografii artystki, czyli wciąż trwające uwielbienie dla jej osoby, twórczości oraz wszystkiego, co jest z nią związane. Również autorzy najnowszego "Pamiętnika Teatralnego" wierni są przekonaniu, że Modrzejewska to postać fenomenalna pod każdym względem. Skwapliwie odnotowują więc fakty z życia artystycznego (Część I. Rozprawy i artykuły), oddają głos samej aktorce (Część II. Korespondencja), nie pozostając obojętnym na znaczące, materialne pamiątki (Część III. Zbiory i kolekcje teatralne Modrzejewskiej). W jaki sposób poszerza to naszą wiedzę o artystce?

Zacznijmy od końca, czyli zetknięcia z materią. Modrzejewska uwielbiała przedmioty, wprost tonęła w materialnym wymiarze świata, będąc estetką z artystycznym zacięciem. Najważniejsze są oczywiście kostiumy teatralne, co w dobie braku zbytniej dbałości o scenografię sprawiało, że właściwie była autorką wizualnej strony spektaklu. Lidia Kuchtówna pisze: "szybko kostiumy jej były równie głośne jak role", a to, w czym wychodziła na scenę już było spektaklem. Bianka Kurylczuk wskazuje na wpływ, jaki wywarła aktorka na współczesną jej modę i gorączkę, jaką wzniecały jej kostiumy wśród widzów. Nie mogło być inaczej - amerykański rynek wykorzystał to do razu - wkrótce po występach za oceanem pojawiły się m.in. kapelusze "Modjeska", które można było kupić za pomocą katalogu wysyłkowego.

Modrzejewska była niewątpliwie celebrytką swoich czasów - uważnie dbającą o swój wizerunek, prowadzącą doskonałą strategię marketingową. Może właśnie to, współcześnie rozpoznane, zjawisko tłumaczy fakty zawarte w jednym z ciekawszych artykułów tomu "Pamiętnika" pt. Kolekcje Modrzejewskiej w Ameryce: "Każda miejscowość, w której przebywała artystka, przechowuje pamiątki po niej" - pisze Alicja Kędziora, wcześniej dokonując kwerendy m.in. w amerykańskich bibliotekach uniwersyteckich i prezentując udział artystki w działalności komercyjnej. Cukierki "Modjeska", mydło "Modjeska", a nawet Straż Pożarna "Modjeska" i Kanion Modjeska, karty do gry z wizerunkiem gwiazdy i nagroda w wyścigach konnych nazwana jej imieniem - "użyć" aktorki jest bez liku. W Ameryce artystka kultywowała znany dziś (i dość deprecjonowany) sposób obecności - można powiedzieć, że zdolna była reklamować wszystko swoją osobą. Było to dość powszechną praktyką, gwiazdy szybko stawały się "twarzami znanych marek", co ciekawe jednak, podobno nie wiązało się to z gratyfikacją finansową.

Wątek amerykański (nowy w badaniach nad biografią artystki) kusi także w kontekście artystycznym i tu wart uwagi jest tekst Beth Holmgren, amerykańskiej biografistki Modrzejewskiej. Śledząc dochodzenie artystki do statusu kobiety-instytucji porównywalnego jedynie z pozycją aktora Edwina Bootha, amerykańska badaczka kreśli panoramę teatru tamtych czasów. Sztuka sceniczna przekształca się wtedy w "pełnowartościową i czasami moralnie budującą rozrywkę", a jej odbiorcami jest "świeżo powstała elita o rosnących aspiracjach" - pisze badaczka. Czytając przywoływane przez Holmgren teksty krytyków teatralnych, zastanawiałam się: jak grała Modrzejewska? Czy w trakcie wygłaszania monologu była równie posągowa jak na zamieszczonych w tomie reprodukcjach? Duża liczba fotografii sygnujących spektakle daje pewne wyobrażenie o tym, czego sto lat temu w teatrze oczekiwała publiczność - elegancką, wystudiowaną grę i tragiczne gesty podobno cechowała również subtelność.

W tym kontekście warto przeczytać tekst Kazimierza Gajdy odnoszący się do krytyki teatralnej. Tutaj uderza przede wszystkim język, którym opisuje się obecność aktorki na scenie. Towarzyszący występom krytyk odnotowuje niemal każdy gest. Dzięki Feliksowi Koniecznemu wiemy, że w słynnej Marii Stuart, kiedy tytułowa postać otrzymuje wyrok, Modrzejewska "nie pada na kolana, lecz z wolna się ugina, zniża, aby klęknąć, jeszcze z sobą walczy i przyklękuje przy najmisterniejszej, a bardzo umiarkowanej mimice twarzy, tak że znać, że panuje nad sobą".

Ten sposób czytania teatru - z dystansu, skwapliwie śledzący, jak aktorka zagra daną scenę - znamienny jest dla "epoki gwiazd", w którą wpisywała się artystka, grając w Warszawie. Emocjonalny i estetyczny wymiar spektaklu miał znaczenie najważniejsze dla obserwatorów, mniej zadawano pytań o istotę dramatu, treść przekazu czy siłę oddziaływania. Czytając tekst Marii Olgi Bieńki, poznamy całą gamę określeń, które cechują teksty krytyczne czasów Modrzejewskiej, odnotowujące "tony tęskno-łzawe", "typy szlachetnej bierności niewieściej" i "wielką godność gry". Również Barbara Maresz, pisząc o występach gościnnych artystki, rekonstruuje świadomość widzów występów scenicznych, których Sara Bernhard "przerażała realizmem konania", zaś polska gwiazda przekonywała, gdyż "grała z prawdą, bez wstrętnych realizmu dodatków".

Ważny pozostaje też wymiar biograficzno-prywatny badań nad Modrzejewską. Dzięki tekstom pomieszczonym w "Pamiętniku Teatralnym" weryfikujemy wiedzę na temat jej relacji towarzyskich, intymnych, zawsze jednak bardzo mocno związanych z działalnością publiczną. W tekście Marioli Szydłowskiej ciekawi chociażby opowieść o młodej aktorce we Lwowie, która zanim stanie się odporną na ciosy "gwiazdą dwóch kontynentów", nie wytrzymuje niechęci "trzech porywczych i niezbyt uprzejmych kapłanek sztuki", czyli starszych aktorek. Interesująca pozostaje także relacja Modrzejewskiej z Witkiewiczami (tekst Janusza Deglera), paradoksalny fakt bycia matką chrzestną Stanisława Ignacego Witkiewicza, którego wizja teatru sięga daleko poza "godną i klasyczną" obecność Modrzejewskiej na scenie. W końcu, dopełniając początkową refleksję o instynkcie marketingowym artystki, dodam, że istotne pozostają jej relacje z Karolem Chłapowickim. Odnalezione, nieznane dotąd listy wskazują, że mógł on pełnić rolę jej menedżera, o czym pisze Alicja Kędziora.

Lektura najnowszego "Pamiętnika Teatralnego" może pobudzić wyobraźnię badaczy teatru. Niewątpliwy atut publikacji to sięgnięcie do źródeł wcześniej nieznanych, uważne katalogowanie wiedzy, liczne cytowania. Tekstom skupionym na odkrywaniu często jednak brakuje refleksji, wraz z badaczami jedynie przeglądamy źródła, często nie pytając, co tego wynika. Co ciekawe, każdy z autorów w jakimś stopniu pozostaje także uwiedziony przez gwiazdę, ufnie wierząc w jej doskonałość. Współcześni, podobnie jak wcześniejsi biografowie, nie dostrzegają skaz na wizerunku gwiazdy, potęgując swoisty "dyskurs uwielbienia" towarzyszący artystce. Można powiedzieć: Modrzejewska nadal ma "dobrą prasę".

Osiemnaście tekstów uzupełnia kilkadziesiąt fotografii (wiele z nich publikowanych po raz pierwszy), reprodukcje afiszy, fragmenty z gazet, zdjęcia przedmiotów, a także unikalne szkice kostiumów wykonanych przez aktorkę, a nawet jej autoportret na hamaku. I temu ostatniemu warto przyjrzeć się szczególnie, ponieważ aktorka nawet na hamaku leży dostojnie, w niewygodnej sukni (czego oczywiście nie ujawnia), godnie złączywszy dłonie. Ja Modrzejewskiej trochę nie wierzę i może to jest punkt wyjścia do dalszej refleksji na jej temat?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji