Artykuły

Chwiejąc się lekko

"Król Lear" w reż. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze Scena STU w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Gdy w piątek wieczorem kontemplowałem zapięcie biustonosza Goneryli, Izajasz rzekł do mnie znad sceny (Księga Izajasza 8, 23): "Lecz nie będzie zaćmione to, co znosi ucisk". Wyciągnąłem dłoń...

Niestety, za krótkie rączki. Może gdybym siedział w pierwszym rzędzie, bądź gdyby bozia dała koszykarskie kończyny - wtedy to, co znosiło ucisk i było zaćmione koronkowymi miseczkami, poczułoby światło? Zresztą, co tam miejsce na widowni, co tam wyroki niebieskie! Wystarczyłoby po prostu, bym odważniejszy był. Wstałbym, do Goneryli od tyłu podszedł i dwutaktowym gestem palców, cyk - cyk, proroctwo Izajasza w życie bym wprowadził. I co?

Tym samym przerwałbym wyreżyserowane przez Krzysztofa Jasińskiego przedstawienie? Zgromadzony na widowni lud by buczeć zaczął, bo tu, panie, Szekspira serwują, ba, samego wielkiego "Króla Leara" dają nam do obejrzenia i posłuchania - a ten tu, panie, zboczeniec jeden, z łapami do górnej bielizny aktorki Dominiki Figurskiej rusza? I krzyknąłby lud: apage!!!?... Otóż - nie sądzę. Rzecz w tym, iż Goneryli w pewnym sensie nie ma. Dostrzegam i kontempluję wytworne zapięcie biustonosza Figurskiej, bo nie ma granego przez nią zła. Jest... plakat?

Dokładnie mówiąc - dwa plakaty. Goneryla Figurskiej i Regana Anny Cieślak. Dwugłowe obwieszczenie: "Oto my, złe córki Leara, złe, gdyż on królestwo między nas podzielił, a nam w głowach nie wdzięczność, miłość i oddanie, jeno sam lód, czyli a fe, a fe, a fe!". Plakaty. I jak na plakatach - papuzio atrakcyjne są aktorki w skórzanych kamizelkach, z tyłu rzemieniami sznurowanych, i w czarnych rajtuzach typu "wódź nas na pokuszenie, oj, wódź". Papuzio atrakcyjne są oraz - płaskie. Sloganowe, bombonierkowe, miłe, do przytulenia. Potwory pluszowe. Pod rzemieniem widzę błysk zapięcia prywatnego biustonosza Figurskiej, na dnie czarnych butów z cholewami domyślam się paznokci stóp Cieślak - bo nie ma Goneryli, nie ma Regany, nie ma anielskich potworności, którym Szekspir kazał żyć w Brytanii 800 lat p.n.e., w czasach proroka Izajasza.

Ostro gadam? Cóż począć, gdy się mówi o "Królu Learze" - żartów nie ma. Gdy się tę Szekspira i ludzi w ogóle dramaturgiczną Czomolungmę w teatrze wystawia - człowiek funduje sobie samobójstwo. Tego nie da się wystawić bezbłędnie, bo nie da się bezbłędnie wystawić świata. Jasiński dobrze o tym wie. Wybierając "Króla Leara" - wybrał "śmierć". Wybierając rodzaj "śmierci" - wybrał "śmierć" przez plakatowość Regany i Goneryli. Pędzi więc Jasiński, przez rodzinno-dworską część opowieści Szekspira przechodzi prędko, jak najprędzej, w poetyce streszczenia. Po łebkach liter sunie w to, w czym okazuje się najlepszy. W cytrynową groteskę części drugiej.

Tu Regana i Goneryla już się nie liczą. Nie ma prywatnych biustonoszy, jest ból poza czasem. Lear (Mariusz Saniternik), siwy karzeł o głosie zdychającego kruka, już na amen zwariował. Kent (Dariusz Gnatowski) przeżuł wszystkie swe błazeństwa. Edgar (Grzegorz Mielczarek), który, by przeżyć, udawał głupiego Tomka, już przeprowadził swego oślepionego przez Reganę i Gonerylę ojca Glostera (Andrzej Róg) przez nieudaną śmierć. Trzecia córka Leara, ta, która kochała naprawdę, Kordelia (Agata Myśliwiec), została zarżnięta i nic nie da się z tym zrobić. Z niczym nic już nie da się zrobić, tak jak nigdy z niczym niczego nie dało się zrobić. Bóg? Nie żartujcie. Los? Dajcie spokój. Sens? Łudźcie się, skoro chcecie. Szekspir powiada: "Kto przyszedł na świat, ten odejść zeń musi./ Trzeba dorosnąć. To wszystko, co można". Tak. Kent, Edgar, Gloster... Piach ich wessie, jak Leara u Jasińskiego w ostatniej scenie. Świat się kończy znów tak samo. Bez usprawiedliwienia. Kończy się smakiem starej cytryny.

Jasiński dobrze przeczytał pamiętny esej Jana Kotta "Król Lear, czyli Końcówka". Tak, najlepszy jest tu, w drugim akcie - w aurach wprost z planety Becketta. W ciemnym kuglarstwie, grotesce, tingel-tanglu, w goryczy cyrkowej klaunady, co się w starotestamentową przypowieść obraca. Bez Goneryli i Regany przedstawienie jego jest niczym Zbigniewa Herberta pan Cogito, co ma jedną nogę krótszą, więc chwieje się lekko. Owszem. Ale idzie. Idzie.

Teatr Scena STU. William Szekspir "Król Lear". Reżyseria Krzysztof Jasiński.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji