Artykuły

Dwa razy "Letnicy"

Maksyma Gorkiego nie lubimy w Polsce za to, że był moralistą, że związał się z władzą radziecką i stał się jednym z prawodawców socjalizmu.

Zagrać dziś niemal w całości jego "Letników". Na coś takiego może poważyć się Krystian Lupa. Nawet na więcej. Dyplom Wydziału Aktorskiego krakowskiej PWST pod opieką tego artysty to podzielone na dwa wieczory osiem godzin obcowania z monumentalnym dramatem z 1904 roku. Pierwszy wieczór nosi tytuł "Letnicy. Opowieść", drugi, "Letnicy. Wariacje". Opowieść obejmuje wyreżyserowane przez studentów Lupy cztery akty (reż. w kolejności: Giovanna Castellanos, Karina Piwowarska, Krzysztof Rekowski, Marcin Grota), "Wariacje" (reż. Ireneusz Janiszewski i Michał Kotański) - przede wszystkim sceny z aktów II i i III.

Autorem scenografii jest Krystian Lupa. W pierwszym spektaklu najpierw na tyłach przestrzeni gry umieszczone są przeszklone drzwi, które pozwalają z jadalni podglądać gabinet, a w nim dziejące się sceny "drugiego planu". W drugim przedstawieniu na początku słyszymy z boku strzępy poznanych poprzedniego dnia rozmów, co oznacza zmianę perspektywy.

Takie igranie planami przestrzennymi i głosowymi jest w obu widowiskach zasadą. Za szklanymi drzwiami, gdzieś za tylnym rogiem sceny, toczy się na przykład w "Opowieści" cały spór Marii Lwowny i Szalimowa o powinnościach literatury, przygłuszany dialogiem toczonym z przodu sceny.

Owa ruchliwość punktu obserwacji dobrze oddaje ideę całego przedsięwzięcia. Lupa i jego młodzi uczniowie przyglądają się zapisanym w tekście niemodnego mistrza nadziejom i rozterkom, patrzą, na ile te problemy oraz rozwiązania podsuwane przez Gorkiego oparły się próbie czasu, na ile zaś pozostały już tylko literaturą.

I okazało się, że jest lepiej niż można by przypuszczać.

W wakacyjną, a więc na poły nierealną przestrzeń, zostały wrzucone wyraziste ludzkie indywidua. Bezdzietne małżeństwo: Sergiusz Wasiliewicz Basow, dobrze sytuowany - ale za cenę bycia pospolitą kanalią - adwokat i jego, żyjąca wciąż ideałami, ale ceniąca również wygodę, żona Warwara Michajłowna. Inna, stojąca niejako w opozycji, para: przyjaciółka Warwary Olga Aleksjejewna i jej mąż doktor Cyryl Akimowicz Dudakow - mający dzieci, ideały, ale ani grosza przy duszy. Inżynier Piotr Iwanowicz Susłow - wciąż zrezygnowany, odurzony alkoholem i nieszczęściem, odtrącony przez żonę - Julię Filipownę, która szuka szczęścia z innymi mężczyznami. Włas - młody gniewny, który pod pancerzem krytykowania wszystkich i wszystkiego skrywa duszę zranionego, szukającego miłości dorosłego dziecka.

Do tego jeszcze stara panna pisząca wiersze, bogaty wuj, szukający cichej przystani na koniec życia...

U Gorkiego prezentacja tego świata miała wyraźny cel: pokazanie postaw inteligenckich. Przeciwstawienie bujających w obłokach i XIX-wiecznych frazesach zbędnych ludzi i przeciwstawionych im bohaterów pozytywnych, poszukujących więzi ze społeczeństwem i swojej przydatności dla kraju, dla innych.

Choć autorzy spektaklu, szczególnie w "Opowieści", nie ukrywają społecznego wymiaru "Letników", nie jest on dla nich wcale podstawą istotnych opozycji. Dziś po prostu nie brzmi przekonywająco oskarżanie inteligenckich darmozjadów, wożących się na krzywdzie prostego ludu. Wypowiadane gdzieniegdzie w spektaklu perory na ten temat podkreślają zresztą raczej wymiar samotności, jaka stała się udziałem nieszczęśników, którym na imię ludzie myślący. Ci ludzie boją się życia. Co to oznacza? W każdym indywidualnym przypadku co innego, zawsze jednak sprowadza się w końcu do rozmijania się tęsknot z rzeczywistością, czasem też w tym, że gdy jest szansa spełnienia tych tęsknot - marzyciele uciekają.

W "Opowieści" wspaniała - głównie dzięki kapitalnej grze Iwony Wszołek -jest scena odrzucenia miłości młodego Własa przez dojrzałą, czekającą całe życie na uczucie Marię Lwowną. Wtulająca się w teatralną ścianę, odpychająca rękami, nogami - całą sobą - nieszczęsnego amanta, aktorka tymi śmiesznymi gestami oddaje najlepiej przesłanie "Letników" 2000. Opowieści o ludziach, którzy przegrywają.

Ale czy ten spektakl ma jedno przesłanie? Chyba nie. Bo przecież nie mniej ważną uwagą wynikającą z obserwacji "Letników" przez teatralnych analityków pod wodzą Lupy jest to, że poczucie winy, wynikające z przeświadczenia o życiu, które "jest gdzie indziej", poczucie dyskomfortu, nieprzystosowania jest co najmniej tak samo aktualne dziś jak przed stu laty. W tym sensie dramat się nie zestarzał. Ale może nie mógł się zestarzeć też dlatego, że to nawet nie sprawa podobnych czasów, w których żyjemy, ale odwiecznej kondycji ludzkiej.

O tym jeszcze bardziej niż "Opowieść" przekonują "Wariacje". Skąpane przez większą część widowiska w mroku i w onirycznej atmosferze następujących po sobie scen oraz towarzyszącej im, natarczywej jak obsesyjna myśl neurotyka muzyki Kuby Ostaszewskiego, są lirycznym potwierdzeniem, że być człowiekiem zawsze znaczy to samo. Czyli: błądzić, tęsknić, szukać, tracić i mieć wciąż nadzieję, że to, co wiemy o sobie i świecie, to jeszcze nie wszystko. Ta nadzieja utrzymuje człowieka przy życiu.

Przerabianie Gorkiego na Czechowa? Można to tak nazwać. Można jednak też powiedzieć, że ci szkolni "Letnicy" to oczyszczenie dramatu ze zbyt nachalnej publicystyki i przywrócenie autora "Matki" zwróconemu ku ludzkiej jednostce teatrowi przełomu XX i XXI wieku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji