Artykuły

Nagonka trwa

Jestem już emerytem, ale nie oznacza to, że zrezygnowałem z wszelkich form rozrywki i przestałem interesować się życiem kulturalnym miasta, w którym mieszkam od bardzo wielu lat. Bywam w teatrach Śląska - może nie tak często, jak do niedawna, ale jednak na tyle, że ich repertuar z grubsza jest mi znany.

Przeczytane po premierze "Króla Włóczęgów" w Gliwickim Teatrze Muzycznym recenzje w "Dzienniku Zachodnim", "Trybunie Śląskiej" i obejrzane w "Notatniku recenzenta" TV-3 Katowice skojarzyły mi się z rodzajem bezwzględnego polowania, ale nie takiego, zwyczajnego, ale specjalnego, tzw. z nagonką. Cały ten obrzydliwy tryptyk nazwałbym jednym zbiorowym tytułem "Nagonka trwa". (...)

Po premierach teatralnych w Operetce - Teatrze Muzycznym czy Teatrze Nowym, znajomi przekazują sobie wiadomości: - To trzeba zobaczyć, no i trochę osobistych refleksji. Po czym czeka się na recenzje teatralne w dziennikach, tygodnikach i TV. Bywają różne, od niezależnych, jakie serwuje H.Wach-Malicka, przez koleżeńskie i te, pisane w określonym celu - udupić artystę, zniszczyć reżysera czy dyrekcję, aż wreszcie pogrążyć Teatr, który dźwignął się z marazmu. Te ostatnie pojawiły się właśnie po premierze "Króla Włóczęgów" (...). Autorami tekstów pisanych są Marek Skocza i Marek Brzeźniak, który również pojawił się obok innych w "Notatniku recenzenta" w TV-3 Katowice.

Już recenzje z "Frasquitty" zwracały uwagę tendencyjnością, przysłowiowym szukaniem dziury, ale pojawienie się dwu rewelacyjnych przedstawień w Gliwicach i Zabrzu ("Król Włóczęgów" i "Dulska") rozpętało tajfun wymysłów, kalumni i niegodziwości. Potępienie totalne w tzw. czambuł.

Jest tego parę przyczyn, wśród których jest kilka najważniejszych:

1. Trzeba gwałtownie ratować Teatr Rozrywki w Chorzowie, kierowany przez D. Miłkowskiego, dobrego kolegę i Skoczy, i Brzeźniaka, przed konkurencyjnymi dobrymi przedstawieniami. Nic za dobrze się w Chorzowie dzieje, a szczególnie po wyjątkowo paskudnej klapie "Człowieka z La Manchy", któremu nie pomógł wiekowy S. Ptak (...).

Liczne wywiady w Trybunie i Dzienniku, zapowiedzi przedpremierowe, którymi sypali koleżkowie p. dyrektora w prasie i TV, nic nie dały. Nie było sukcesu, niestety (...).

A tu w Gliwicach udana, szczególnie w drugiej obsadzie, "Frasquitta" i może przydługi ciut, ale rewelacyjny, bawiący publiczność "Król Włóczęgów". Na dodatek ten "okropny i niepokorny" Dulbas w Teatrze Nowym wystawił musical "Dulska", jako swoistą kontynuację "Moralności Pani Dulskiej", którą oglądałem trzykrotnie z przyjaciółmi, rżąc ze śmiechu.

2. Nie reżyserował tych przedstawień i nie układał choreografii drugi sławny dzięki panegirykom koleżków, sztampowy i ledwie poprawny w swoich produkcjach H. Konwiński. Był to dobry tancerz i choreograf, ale wyraźnie ostatnio nie ma nic nowego do powiedzenia, powielając swoje pomysły w nieskończoność, co staje się w efekcie niestrawne i nudne.

Reżyserowali wielcy artyści, sprawdzeni jako aktorzy na scenie, ale i w reżyserii mający wiele znakomitych pomysłów (A. Hanuszkiewicz, J. Szurmiej).

3. Scenografii i kostiumów nie robiła B. Ptak, znakomitość to prawda, ale każdy reżyser ma prawo dobierać sobie współpracowników takich, z którymi może się łatwo porozumieć.

4. Sukcesy Teatru Muzycznego i Teatru Nowego kolą w oczy do tego stopnia, że w żadnej z gazet śląskich nie odnotowano znakomitego pobytu z "Zorbą" w Warszawie, o czym tam było głośno w mediach. Był sukces, który może zakasować Republikę Kolesiów stworzoną przez grupę towarzystwa wzajemnej asekuracji i adoracji.

5. Niszczenie Dyrekcji - zdaniem bywalców znakomicie kierującej Teatrem Muzycznym, która poziomem dorównała legendarnemu już St. Tokarskiemu poprzez zarzucanie jej odbudowy Ruin Starego Teatru, i zajmowanie się impresariatem, jest obelgą szczególnie wyszukaną.

Pan Brzeźniak należy pewnie do tej grupy zwolenników, która poparłaby znowu spalenie zachowanego po przejściu frontu Teatru i sporządzenie ekspertyzy stanu technicznego ruin, według której tylko wysadzenie ich dynamitem może przynieść korzyści.

Wionie tu fetorkiem o kolorku czerwonym, rodem z "ulubionej", szczególnie tu, na Śląsku, gwiazdy pięcioramiennej.

6. Wreszcie, po przeczytaniu ich tzw. recenzji, rozumiem ten czerwony błysk w oczach obu Panów po pierwszym akcie gliwickiej premiery, gdy mieli już sądy ustalone - półgłosem sycząc, że "tak koszmarnego przedstawienia to dawno nie widzieli" (siedzieli w 5 lub 6 rzędzie), a do końca jeszcze dwa akty. Niestety, niechcący podsłuchałem.

Proponuję Naczelnym ich dzienników, aby skierowali ich na "Warszawską Jesień", gdzie fuga na skrzypiące drzwi i tłuczone talerze pewnie ich zachwyci, bądź na modne w Ministerstwie Kultury imprezy folklorystyczno-strażackie, gdzie będą mogli spokojnie liczyć niewypadłe zęby leciwym śpiewaczkom i artystycznie padły trup alkoholowy wokół bufetów strażackich.

Tendencyjne recenzje, wspieranie koleżków, sianie zamętu i celowe niszczenie Teatrów (Gliwice, Zabrze) za to, że proponują godziwą, konkurencyjną rozrywkę na określonym wysokim poziomie, jest czymś bardzo obrzydliwym, zwłaszcza że robią to ludzie, których zalicza się do kreatorów kultury. Tylko że w tym wypadku, kreatorów kultury kolesiów.

A może na miejsce Dulbasa, Strzelczyk i Westfal mają swoich kandydatów, których będą wspierać ze wszystkich sił, choć ci będą proponować publiczności kopcące knoty. (...)

JAN SEWER

Aczkolwiek autor listu zaatakował mnie za "gwałtowne ratowanie" Teatru Rozrywki w Chorzowie, nie tak dawno w telewizyjnym "Zdaniu recenzenta" red. Krzysztof Piotrowski zarzucał mi coś wręcz przeciwnego - zbyt krytyczną ocenę reżyserii "Człowieka z La Manchy" w tymże teatrze. Nie sposób, jak widać, wszystkich pogodzić...

Gratuluję Teatrowi Muzycznemu wielbicieli, którzy z takim zaangażowaniem czytają recenzje z przedstawień gliwickiego zespołu. Ba, nawet śledzą, w którym rzędzie siedzą recenzenci i, mimo zaciemnionego światła na widowni, dostrzegają "czerwone błyski" w ich oczach. Dywagacji na temat "fetorku z gwiazdy pięcioramiennej", czy sugerowania mi ochoty do wysadzenia dynamitem ruin dawnego teatru gliwickiego nie będę komentował, ponieważ już same w sobie świadczą o autorze listu. Współczuję natomiast wielce zasłużonym dla śląskiej kultury postaciom - Stanisławowi Ptakowi i Henrykowi Konwińskiemu, no i wreszcie Teatrowi Rozrywki, że przy okazji zaatakowania recenzentów im również się oberwało. Recenzent bowiem siłą rzeczy musi być

przygotowany na krytykę, a szczególnie recenzent tak wredny jak ja, któremu największą przyjemność sprawia "udupianie artystów", zwłaszcza dobrych, grających w dobrym teatrze. Cóż bowiem za przyjemność udupiać złych. Chorzów to ma szczęście...

Zdumiewa u czcigodnego emeryta namawianie recenzentów do liczenia "niewypadłych zębów leciwym śpiewaczkom" (cóż za wykwintny styl), skądinąd artystkom własnego, jak mniemam, pokolenia. A teraz kilka nielogiczności. Skoro list został rozesłany aż do sześciu redakcji, sześciu teatrów i dwu miejskich wydziałów kultury - w Gliwicach i Zabrzu - dlaczego jego autor pominął wydziały kultury w Katowicach i Chorzowie? Przecież główni winowajcy pracują w Katowicach, a "zły" teatr działa w Chorzowie. Jeżeli chcę naskarżyć na niegrzecznego synka cioci Basi, czemuż skargę tę miałbym wysyłać na adres cioci Ziuty?

Nie rozumiem połączenia w liście "dobrych" teatrów w Gliwicach i Zabrzu, skoro ani red. Skocza; ani ja nie recenzowaliśmy "Dulskiej", a jedyna, wymieniona z nazwiska recenzentka tej inscenizacji została uznana przez autora za "niezależną", którego to komplementu, ze względu na poziom całego listu, trudno mi jej gratulować. Z dużym zrozumieniem przyjąłem natomiast wyznanie autora listu informującego adresatów, że na "Dulskiej"... rżał ze śmiechu.

Nie pojmuję, po co autor listu przywołał postać Barbary Ptak, skoro nie projektowała scenografii ani do "Króla włóczęgów", ani do "Dulskiej", ani do "La Manchy". Podobne wątpliwości mógłbym mieć również przy wymienieniu nazwiska Henryka Konwińskiego, ale ten przynajmniej znalazł się w roli czarnego charakteru, któremu przyklaskują recenzenccy kolesie, podczas gdy pani Barbara została ni stąd, ni zowąd... pochwalona.

Skoro autor listu dosłyszał wysyczaną przez recenzenta krytykę "koszmarnego przedstawienia", czego oczekiwał? Recenzji pochwalnej? Przecież właśnie wtedy miałby prawo zarzucić piszącemu uczestnictwo w tzw. Republice Kolesiów.

Logiczne jest natomiast jedno. Brak adresu nadawcy listu.

MAREK BRZEŹNIAK

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji