Artykuły

R@Port promuje polską kulturę

- Festiwal R@Port ma aspiracje ogólnopolskie, jest jedynym narodowym przeglądem polskiej współczesnej dramaturgii, jego znaczenie wykracza poza Gdynię i dzięki temu ma ogromną szansę zostać jednym z najważniejszych festiwali teatralnych, promujących polską kulturę - uważa Paweł Wodziński, dyrektor programowy imprezy.

V Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port rozpoczyna się w Gdyni w piątek 19 listopada. Tradycyjnie na początek usłyszeć będzie można próby czytane sztuk finałowych Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Zwycięzcę tego konkursu poznamy w niedzielę wieczorem, w trakcie oficjalnej inauguracji R@Portu. W ramach festiwalu, który potrwa do 27 listopada, zobaczymy trzynaście przedstawień, w tym trzy zagraniczne adaptacje polskich dramatów. Program uzupełni rozbudowany blok imprez towarzyszących: przegląd teatralnych słuchowisk radiowych, czytania, warsztaty, performing lecture, dyskusje i spotkania z twórcami.

Rozmowa z Paweł Wodzińskim* [na zdjęciu]:

Mirosław Baran: W jakiej kondycji, Pana zdaniem, jest współczesna polska dramaturgia? Bo wydaje się, że po paru latach chudych, ostatnio powoli odżywa...

Paweł Wodziński: - To prawda. Choć częstotliwość faz, kiedy polska dramaturgia zamiera i odzywa, jest dość duża. Pamiętam, że pierwsza próba reaktywacji twórczości dramatycznej, sprzed mniej więcej dekady, też wydawała się sukcesem. Po pewnym czasie jednak nastąpił regres. Teraz faktycznie coś zaskoczyło. Stało się tak przede wszystkim za sprawą paru wybitnych autorów: Doroty Masłowskiej, Tadeusza Słobodzianka czy Pawła Demirskiego. Dzisiejsza polska dramaturgia bardzo szybko reaguje na zmiany naszej rzeczywistości, intensywniej je opisuje.

Właśnie: w przypadku pierwszych edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej miałem wrażenie, że tematyka zgłaszanych do konkursu tekstów, wyprzedza dokładnie o sezon tematy, które pojawiały się na scenach. Jakie zatem tematy dominują wśród tegorocznych tekstów?

- Sztuki oczywiście są różne, choć część tekstów ma cechy wspólne. Dominują wśród tematów kwestie tożsamościowe, i to na bardzo różnych poziomach, autorzy zajmują się tożsamością indywidualną, ale także zbiorową: narodu czy społeczeństwa. Jeśli chodzi o rozwiązania formalne, wyraźnie widać próby odejścia od realizmu, poszukiwania silnej struktury. Mamy mocne zabiegi dystansujące widza: w tekstach często pojawia się na przykład chór. Myślę, że to wynik wprowadzania post-dramatycznych formuł do naszego teatru czy konsekwentnego budowania świadomości formy teatralnej. Widać wyraźnie, że prosty realizm autorom już nie wystarcza, aby opisywać naszą rzeczywistość.

W ostatnich latach w polskim teatrze silnie obecna była tematyka historyczno-rozliczeniowa. Teraz autorzy od niej odchodzą?

- Jeśli traktować tematy, pojawiające się w konkursie GND, jako zapowiedź nurtów, które zaraz zobaczymy na scenie - to faktycznie, tematyka historyczna zaczyna znikać. Choć myślę, że nie zniknie zupełnie. Pytanie, co jeszcze nowego da się o tym powiedzieć? Ciągłe powtarzanie tych samych obserwacji nie ma przecież sensu. Wracając do konkursu GND, ktoś z grona członków kapituły GND zażartował, że o ile w zeszłym roku w sztukach konkursowych bohaterami byli ojciec i syn, to w tym roku są matka i córka. I coś w tym jest. Perspektywa kobieca czy nawet feministyczna, jest w konkursie mocno widoczna.

W programie tegorocznego R@Portu mamy trzy zagraniczne adaptacje polskich tekstów. Na ile nasz dramat współczesny jest obecny na obcych scenach?

- Nie jest bardzo popularny, ale staje się zauważalny. Przez ostatnie dziesięć lat wykonano wiele pracy w tym kierunku: organizowano czytania dramatów czy nawet wydawano antologie polskich sztuk. I efekty tych działań powoli widać. Z drugiej strony pojawiły się u nas wreszcie teksty, które w lepszy sposób komunikują się z zagraniczną publicznością.

Co to znaczy?

- Są tekstami bardziej uniwersalnymi. Nawet, jeśli opisują typowo polską sytuację wyjściową, to mają większą zdolność przetłumaczenia polskiego doświadczenia na doświadczenie publiczności zagranicznej. Polskim tekstom zaczęto się poważniej przypatrywać wraz ze wzrostem znaczenia polskiego teatru w świecie. Poza tym coraz konsekwentniej wykorzystuje się właśnie dramat jako świetny środek promocji polskiej kultury. Bo czytanie publiczne sztuki teatralnej jest o wiele tańsze, niż wysłanie za granicę gotowego spektaklu czy organizacja wystawy.

Jaką ma Pan wizję festiwalu R@Port?

- Gdyński festiwal jest bardzo młodą imprezą. Trzeba go zatem bardzo mądrze "usytuować" na mapie festiwali w Polsce. Dziś mamy do czynienia z prawdziwą erupcją festiwali teatralnych - razem z imprezami offowymi i amatorskimi jest ich teraz około sześciuset! R@Port ma dwa cele. Pierwszy dotyczy kontekstu lokalnego: ma to być festiwal dla publiczności z Gdyni, lub szerzej - z Trójmiasta. Ale takie aspiracje mogłyby zaspokoić hipotetyczne Gdyńskie Spotkania Teatralne. Festiwal w Gdyni ma również aspiracje ogólnopolskie, jest jedynym narodowym przeglądem polskiej współczesnej dramaturgii, jego znaczenie wykracza poza Gdynię i dzięki temu ma ogromną szansę zostać jednym z najważniejszych festiwali teatralnych, promujących polską kulturę także wśród zagranicznej publiczności. Pytanie: na ile te dwa cele - lokalny i ogólnopolski - się wykluczają, a na ile się da je połączyć? Tegoroczny program festiwalu powstał łącząc obydwa obszary - lokalny i ogólnopolski.

Czym ta edycja R@Portu różni się od poprzednich odsłon?

- Różnic jest kilka. Po pierwsze: starałem się oprzeć program R@Portu przede wszystkim na dramaturgii, pokazując przedstawienia oparte na tekstach literackich; a mniej na kreacji reżyserskiej. Wyjątkiem jest tylko "Turandot" Pawła Passiniego. Druga istotna zmiana to włączenie do konkursu spektakli zagranicznych. To tak naprawdę dodatkowa promocja polskiej kultury i zachęta dla scen zagranicznych do wystawiania polskich sztuk współczesnych. Trzecia różnica to wprowadzenie programu tematycznego poświęconego zjawisku z pogranicza teatru i sztuk wizualnych jakim jest performing lecture. Czwarta zmiana dotyczy silnej obecności działań edukacyjnych. W perspektywie paru edycji uważam, że gdyński festiwal powinien "zdominować" obszar całej polskiej dramaturgii. Nie możemy ograniczać się wyłącznie do przedstawień teatralnych. Mamy przecież prestiżową GND, powinniśmy się także przyjrzeć bliżej dramaturgii dla dzieci i młodzieży, zwracać uwagę na obszary graniczne, czyli na obecność dramaturgii w radio, telewizji i nowych mediach.

*Paweł Wodziński - reżyser teatralny i scenograf, dyrektor programowy V Festiwalu Polskich Szyu Współczesnych R@Port w Gdyni

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji