Artykuły

Lecieć, a nie dać się mijać

Ino granie... Ale grania nie ma wcale. Ani jeden instrument się nie odzywa. Muzyka jest nieobecna. Nie dochodzą naszych uszu echa hołubców, pohukiwań, przytupywali. Dejmkowskie "Wesele" toczy się w maksymalnej ciszy. Reżyser nie wprowadza żadnych dodatkowych dźwięków. Skupia się na wierszu Wyspiańskiego. Aby mógł w pełni swoich sensów wybrzmieć na scenie. Eksponuje słowo i jego znaczenie, odkrywa bogactwo melodii języka Wyspiańskiego, którym w sposób tak zindywidualizowany posługują się bohaterowie dramatu.

O weselnej zabawie się mówi, ale jest tak, jakby jej wcale nie było. Pozostaje w głębokim cieniu wspólnych i indywidualnych zatroskań narodowych. Sprawy publiczne - o tych myśli się i mówi w blasku uroczystych świec i przy nikłym płomyku lampy naftowej.

Scenografia jest niezmienna. Wszystko rozgrywa się w jednym drewnianym wnętrzu, będącym połączeniem izby i salonu. Malowana skrzynia i kanapa. Święte obrazy, skrzyżowane kosy i broń na ścianach. A pośrodku wielki stół. Wokół niego krążą wszyscy, którzy wchodzą przez dwoje drzwi. Stoi trwały jak symbol w tym samym miejscu od pierwszej do ostatniej sceny. Postacie Wyspiańskiego w jego sąsiedztwie przekomarzają się i poruszają tematy najważniejsze, wszystkie nasze polskie sprawy. Przez pół serio, przez pół drwiąco". Nuta poważnej refleksji wybija się ponad inne.

Taki to już jest ten dramat sprzed osiemdziesięciu paru lat, że z jego mądrością w ocenie rodzimych charakterów, postaw i zachowań może się utożsamiać każde pokolenie. W tym zwierciadle znajduje własne odbicie każdy czas. "Sami swoi, polska szopa" - mówiąc językiem Stanisława Wyspiańskiego.

Wiele wątków "Wesela" ma swoje przedłużenie, swoje strumyki, wypływające z tego samego źródła. Jest w tym dramacie nasza historia, dotykalna rzeczywistość lat Wyspiańskiego, ale i uniwersalizm wielkich dzieł. Dlatego "Wesele" zawsze nas porusza, uderza w czułe struny, wchodzi ze swoim bogactwem przesłań w nasze życie. Niezależnie i zarazem zależnie od zmieniających się warunków zewnętrznych i okoliczności.

Taka jest moc Wyspiańskiego, że stworzył w "Weselu" wielki polski dom, pod którego dach spieszymy niezmiennie, jak owi bronowiccy goście ze swymi doświadczeniami jednostkowymi i zbiorowymi. Sprawia to pojemność satyry społecznej, politycznej i obyczajowej, aż do pamfletowej ostrości akcentowana przez Wyspiańskiego i jego poezja niosąca ze sobą bogactwo myśli i emocji związanych z polskim tematem, skłaniających do własnych porachunków z Chochołem.

"Wesele" w stołecznym Teatrze Polskim, anno 1984 jest skupione, ściszone. Więcej w nim kolorów zwyczajnych, szarości, niż pawich piór. Dejmka nie skusiły uroki ekspresji zewnętrznej, chociaż scenografia jest wielkiej urody i Krzysztof Pankiewicz otrzymał za nią zaraz po otwarciu kurtyny gorące oklaska.

Nowa inscenizacja drąży jednak przede wszystkim sensy wypowiedzi Osób i Osób Dramatu. Każe nam wsłuchiwać się w ich autorefleksje, by nie uronić żadnego słowa. Wnikać głęboko w poglądy stron w tych wszystkich dialogach. Wsłuchiwać się w argumentację każdego pojedynczego głosu w dyskusjach zbiorowych. Chwytać niepowtarzalną melodię języka i jego koloryt, z taką trafnością przekazujący bogactwo znaczeń.

W obsadzie - cała plejada indywidualności aktorskich, które skupiły się na jednej scenie w tym nieroztańczonym i nierozśpiewanym weselu. Cichutko brzmi tylko śpiewka a capella "A jak będzie słońce i pogoda" i śpiewny głos Chochoł.

To przedstawienie skłania przede wszystkim do myślenia. Są w nim sceny o wielkiej sile wyrazu; ze Stańczykiem (Gustaw Holoubek), Hetmanem (Andrzej Żarnecki), Wernyhorą (Zdzisław Mrożewski). Udana jest młoda para. Panna Młoda (Joanna Szczepkowska) jest uosobieniem natury szczerej, spontanicznej, pełnej wdzięku. Pan Młody - Jan Englert przekazuje migotliwą zmienność swoich nastrojów i pięknie, z wyczuciem muzycznych walorów, mówi wiersz Wyspiańskiego.

Lipcowa premiera w dniu 12 miała nadkomplet publiczności, bijącej brawo przy otwartej kurtynie i poruszonej finałowym tańcem wszystkich weselnych gości.

W uszach brzmią mi słowa Poety (Andrzej Łapicki): "Lecieć, a nie dać się mijać".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji