Artykuły

Zły sen o Warszawie

"Zły" w reż. Jana Buchwalda w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Tyrmandowski "Zły" w reżyserii Jana Buchwalda w Teatrze Powszechnym zaczyna się od próby pokazania Warszawy jako ojczyzny superbohaterów i mafiosów, a kończy spiskową teorią o Żydach i komuchach, którzy rozkradli Polskę.

Jeszcze kilka takich spektakli, a będzie można urządzić w Warszawie festiwal "Miasto, jakiego nie było, a szkoda". Po serii "Grosików" Teatru Buffo, widowisku "To idzie młodość..." (reż. Maciej Englert) w Teatrze Współczesnym i filmowo-muzycznym projekcie "60/90" Leny Frankiewicz (Teatr Wytwórnia), "Zły" z Powszechnego to kolejna produkcja przenosząca widzów do powojennej stolicy. Stolicy kolorowych skarpetek i waciaków, pulsującego potajemnie jazzu, prostackich policjantów, pyskatych klonów Hanki Bielickiej i papierowych kochanków przekalkowanych z "Casablanki".

W ostatnich sezonach wytworzył się osobny styl pokazywania odradzającego się po wojnie miasta. Trochę wodewilu i melodramatu, trochę klisz z kronik filmowych, sporo śpiewającej młodzieży, mnóstwo, mnóstwo sentymentu, nostalgii, idealizacji. Warszawa lat 50. to dla reżyserów śliczna, kolorowa, grająca pocztówka, na której najwyżej czasem coś nieprzyjemnie zgrzytnie (milicyjna nyska? Pukanie o czwartej nad ranem?).

Jan Buchwald, wystawiając "Złego" Leopolda Tyrmanda, miał być może nadzieję powtórzyć w teatrze sukces filmu "Rewers" Borysa Lankosza. Do inscenizacji o tajemniczym mścicielu (Zły - Grzegorz Falkowski), rozprawiającym się ze stołecznym chuligaństwem usiłował przemycić zarazem staroświecki klimat i nowoczesne pomysły narracyjne. Podświetlona, ceglana ściana w tle staje się ekranem dla komiksowych projekcji. Wplątani w milicyjno-gangsterskie porachunki kochankowie mogliby wejść w swoich prochowcach prosto na plan amerykańskich melodramatów, a sami milicjanci pozują na detektywów dżentelmenów z klasycznych brytyjskich kryminałów BBC.

Spektakl staje się romantycznym snem o ludziach pięknych i koturnowych, o mieście, gdzie nawet gangsterzy mieli klasę, a po kanałach i zaułkach plątali się jeszcze obdarzeni supermocami "ostatni sprawiedliwi". Jan Buchwald i autor adaptacji Wojciech Tomczyk nie pozostawiają jednak wątpliwości. Ta piękna, utopijna, bohaterska epoka skończyła się. Nie ma już tej Warszawy. Ukradli, wynieśli, nie wiadomo kto, nie wiadomo jak... A właściwie wiadomo kto. W dopisanym finale zawiązuje się dziwny, zbrodniczy sojusz. Gdy Zły zostanie schwytany, bandzior Merinos poda rękę byłemu milicjantowi, który zdążył już przebrać się w sztruksową marynarkę inteligenta. Przy dźwiękach klasycznej hebrajskiej pieśni dokuśtyka do nich karykaturalny Żyd. I już wiadomo, kto rozkradł Warszawę, Polskę, kto zniszczył nasze kolorowe sny, kto wreszcie skorzysta na kolejnym piłkarskim biznesie, czyli zbliżającym się Euro2012. Żydzi, komuchy i zbiry. Czy warto było uruchamiać do tego ten cały staroświecko-filmowy mikser? Po co tyle mieszać, nieudolnie wklejać i komplikować, jeśli miało się do przekazania prostą teorię spiskową? Po wyjściu z teatru dźwięczy jeszcze w uszach "Sen o Warszawie" wykrzykiwany prze kibiców Legii, pierwsze spojrzenia kierują się na rosnący w okolicy Powszechnego Stadion Narodowy. Czy powieść Tyrmanda rzeczywiście była apokaliptycznym proroctwem o nadejściu rządów żydo-komuny i kiboli?

Najbliższe spektakle środa i w piątek o godz. 19.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji