Artykuły

Dwie samotności

W planie transcendentnym "Antygona" Sofoklesa jest tragedią konfliktu pomiędzy porządkiem boskim i porządkiem ludzkim. W planie ludzkim jest tragedią starcia pomiędzy etyką i polityką. Od czasu, kiedy podstawowe dla Greków pojecie Przeznaczenia stało się jedynie terminem z podręczników szkolnych, w arcydziele Sofoklesa interesuje nas przede wszystkim ten drugi, ludzki wymiar. "Antygona" jest dziełem genialnym, nigdy nie stanie się martwym eksponatem w muzeum starożytności, gdyż, podobnie jak "Hamlet", jest przede wszystkim scenariuszem teatralnym (w sensie, w jakim używał tego terminu Jan Kott). Scenariusz Sofoklesa zawiera postaci i przebieg zdarzeń, w które zostały one uwikłane, ale to, kim te postaci się staną i jaki sens nadany zostanie interakcjom między nimi, zależy z każdym razem od reżysera - jego filozofii, jego życiowego doświadczenia i od czasów, w których żyje, Dlatego właśnie "Antygona" jest najczęściej grywanym dramatem antycznym - sięgają po niego reżyserzy teatrów akademickich i twórcy Living Theatre. Z każdą kolejną premierą staje przed nami inna Antygona i inny Kreon, by rozegrać na nowo swój odwieczny dramat.

Krakowska Antygona jest przede wszystkim zdeterminowana. Ani prze chwilę nie waha się, jak powinna postąpić. Nie ma złudzeń, że uniknie śmierci. Ale też nie ma wyboru. Prawo Kreona, które karze zmarłych, które wydając na pohańbienie zwłoki winowajcy, pozbawia go możliwości wejścia do krainy umarłych - jest nie do przyjęcia. Antygona musi pogrzebać brata nie tylko dlatego, że taki jest jej rodzinny obowiązek. Także po to, by ocalić swoją godność, by nie stać się moralną wspólniczką Kreona. Jest to dla niej tak oczywiste, że początkowo nie może pojąć wahania Ismeny. Jej lęku. Jej słabości. Antygona pogardza siostrą, ale jednocześnie wie, że nie ma prawa rozporządzać niczyim życiem. Nie przyjmie ofiary Ismeny nie dla własnej chwały, lecz dlatego, że siostra wybiera swój los pod jej moralną presją. Losu tego pragnie Ismenie oszczędzić, nawet gdyby miał sprawić jej ból. Ale kiedy Kreon wyda wyrok także na Ismenę, Antygona przytuli ją do siebie gestem pełnym miłości. "Współkochać przyszłam, nie współnienawidzieć" jej słowa wyjaśniają wszystko. Antygonę nauczono bowiem, że życie opiera się na miłości i że prawem nie może rządzie nienawiść. (A czymże innym niż osobistą nienawiścią jest kreonowa zemsta na umarłym?)

Antygona urodziła się by kochać, być żoną i matką, wcale nie marzyła o boha­terstwie. O tym mówi wyraźnie w swoim monologu - skardze. Ale nauczono ją także, że życie jest czymś więcej niż tylko biologicznym istnieniem i jeśli żyć oznacza podeptać moralne prawo i swoją ludzką godność, to raczej należy się go wyrzec. Bo nie można żyć za wszelką cenę - tę prostą prawdę przypominają nam losy krakowskiej Antygony.

W spektaklu Wajdy Antygona jest przeraźliwie samotna - pomimo tłumów niosących jej portrety i skandujących hasła na jej cześć. Bo tylko ona wybrała ostatecznie i tylko przed nią jest samotna śmierć. Ci, którzy wznoszą okrzyki, zbudują jej prawdopodobnie okazały pomnik i poniosą jej imię na swoich sztanda­rach. Może nawet na nowo ułożą całą tę historię. Ci "żywi", którzy "zawsze mają rację przeciwko umarłym". Antygona to wie - na ich okrzyki odpowiada tylko: "jestem sama".

Kreon zaczyna swoje panowanie w sposób tak okrutny przede wszystkim dlatego, że czuje się... uzurpatorem. To przypadek wyniósł go na tron - bratobój­cza śmierć prawowitych dziedziców królestwa. Labdakidzi umarli. Pozostał on - brat ich matki. I pusty tron. Żeby udowodnić Tebom (a może i sobie samemu), że ten tron jest naprawdę jego, musi pokazać, że ma siłę, że jego wojsko znaczy więcej niż czyjakolwiek wola - choćby nawet boska. Autorytaryzm Kreona płynie z jego niepewności co do własnych praw jako władcy Teb.

Kreon chce rządzić sam, nie może znieść, żeby lud miał cokolwiek do powiedzenia w sprawach państwa, bo przecież nie przez lud został wybrany. Jego dwór składa się wyłącznie z uległych karierowiczów. Kreon słucha tylko pochlebstw, bo tylko one upewniają go, że naprawdę rządzi. W najmniejszym geście sprzeciwu, w każdym niezależnym zdaniu upatruje zamach na swoją władzę. Jeśli chcesz rządzić sam, to idź na pustynię - powie mu syn. Ale Kreon go nie zrozumie, bo nie rozumie, że siła to jeszcze nie wszystko. Będzie skazywał - winnych i niewinnych - Antygonę i Ismenę, i tych, co przynoszą niedobre wiadomości. Bo na łagodność i wyrozumiałość może sobie pozwolić tylko ten, kto wie, że posiada słuszność. Więc nie Kreon. Mania absolutyzmu opanuje go do tego stopnia, że odrzuci także głos zdrowego rozsądku i oskarży o zdradę swego nauczyciela. Dopiero śmierć żony i syna otworzy mu oczy - pojmie, że się mylił. Na jakąkolwiek "odnowę" będzie już jednak za późno. Kreon ponosi więc straszliwą klęskę jako człowiek. Także jako władca, bo jego słabość ośmiela niezadowolonych, znikają gdzieś dworscy pochlebcy. Zostaje sam, po raz pierwszy - pomimo swego kabotyństwa - ludzki w przeraźliwej rozpaczy.

"Antygona" w reżyserii Andrzeja Wajdy nie jest przedstawieniem doskonałym. Z wieloma zarzutami, tyczącymi głównie drobiazgów, które wobec tego spektaklu uczyniono, na pewno można się zgodzić: radio w ręku Hajmona, przedziwna, niczym się nie tłumacząca monotonna deklamacja Posłańca, czy wreszcie robotni­cze waciaki i kaski chóru w końcowej pieśni są rzeczywiście tylko "grepsami" osłabiającymi, ogromną przecież, emocjonalną siłę krakowskiej "Antygony". Naj­mniej uzasadniony wydaje się zarzut pozornie największej wagi - "preparowania" Sofoklesa tak, by pasował akuratnie do widzimisię reżysera. Tym widzimisię Andrzeja Wajdy ma być czynienie z tragedii Sofoklesa spektaklu politycznego. Na tak postawiony zarzut odpowiedzieć można trojako. Po pierwsze: "Antygona", o czym pisałam wyżej, jest po prostu tragedią polityczną. Po drugie (może najmniej ważne), nie takie rzeczy z klasyką robili Meyerhold, Piscator czy Brecht i nikt im z tego powodu zarzutu nie czynił. Po trzecie (i to jest najistotniejsze): reżyserując swoją wersję antycznego scenariusza Wajda pozostaje przecież wierny Sofoklesowi - nie tyle w literze, co w duchu. Pokazuje mianowicie konsekwencje płynące z uzurpacji prawa do nieomylności i wyłącznej władzy nad światem ludzi i bogów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji