Artykuły

Plotki o "Weselu"

Z widowni Teatru Narodowego rozciąga się rozległy widok na wieś bronowicką i dworek Tetmajera, jak żywy, chociaż będący tylko makietą ustawioną pośrodku sceny. Pejzaż podkrakowskiej wsi powstał przez powiększenie, rozmalowanie obrazków Stanisławskiego, o którym poeta napisał słynny dwuwiersz: "malarz Stanisławski maluje małe obrazki". W Teatrze Narodowym obrazki są wielkie i zdają się dowodzić, że teatr od filmu nie gorszy i też na plener go stać. Może to z tego pomysłu scenografa (Adam Kilian) zrodziła się plotka, o "Weselu" Hanuszkiewicza, że jest polemiką z filmem Andrzeja Wajdy. Jak każda plotka pewne ziarnko prawdy zawiera.

Adam Hanuszkiewicz pracując tym razem nad utworem Wyspiańskiego nie zamknął "Wesela" w żadnej jednoznacznej formie teatralnej, nie postawił sobie jednego celu, by np. jak poprzednio przedstawić narodową szopkę, czy uczynić z "Wesela" pamflet polityczny jak to zdarzało się innym reżyserom. Powiadano, że chciał przedstawić "Wesele" zwyczajne. Zostawił tym razem szczególnie dużo swobody aktorom, pozwalając na dowolną interpretację ról. Może po to, by bardziej zróżnicować charaktery gości, którzy zjechali ongiś na wesele Lucjana Rydla? Więc jedna postać nas śmieszy, inna odnosi się do wszystkich obecnych z niejaką pogardą, ktoś jest, jak z wielkiej tragedii Szekspira, a ktoś inny autentyczny, pełno -krwisty, chłopski. Ten rozśpiewany, rozgadany tłumek weselny w sumie dość zabawny aż do III aktu, aż do finału. Bo finał tragiczny, brzmi jak muzyka z innej partytury. Ale może takie było właśnie zamierzenie reżysera? A może jeszcze raz potwierdziło się, że: "materia "Wesela" jest przekorna i potrafi plątać figle"? Powiedział to kiedyś Józef Gruda, reżyser, który parokrotnie pracował nad "Weselem" Wyspiańskiego i trzeba tu dodać, z sukcesem.

"W każdym spektaklu "Wesela" jest więcej czasu współczesnego ludziom, którzy dane przedstawienie robili, niż klimatu Wyspiańskiego" - wyjaśniał przy okazji jednego z udzielonych wywiadów Adam Hanuszkiewicz jeszcze przed premierą w Teatrze Narodowym. W tej wypowiedzi znaleźć nietrudno potwierdzenie opinii Anieli Łempickiej autorki znakomitej publikacji pt. "Wesele we wspomnieniach i krytyce": "Reżyserzy wracają do "Wesela" nie po to by wystawiać klasyczne dzieło wielkiej literatury. Frapuje nadal dramat "Wesela", ukazując coraz to inne koligacje z dniem dzisiejszym, naszymi własnymi przemyśleniami i przeżyciami".

Ponoć od samej prapremiery czyli od 1901 roku, każdy spektakl "Wesela" wywołuje nieodmiennie spory, dyskusje, polemiki. Więc i publiczność wychodząca z Teatru Narodowego też gorąco rozprawia, czy ciekawszy jest dzisiejszy spektakl, czy może więcej wrażeń niosła poprzednia propozycja Hanuszkiewicza? Starsze pokolenie wspomina "Wesela" sprzed paru dziesiątków lat zapewniając, że tamte to były naprawdę przedstawienia wierne Wyspiańskiemu. A ja młodej widowni póki co, to znaczy póki sama zacznie dyskutować, które przedstawienie lepsze, gorąco polecam książkę pani Łempickiej z której wiele dowiedzieć się można i o ludziach żyjących współcześnie Wyspiańskiemu, i o tym, jak naprawdę wyglądało "Wesele" Rydla i wreszcie ile rozbieżnych opinii budziło każde kolejne przedstawienie, przez z górą 70 lat.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji