Artykuły

Dwie na jednego barona

- Podstawą jest potraktowanie "Barona..." jak sztuki teatralnej, nie śpiewogry lub jakiegoś ornamentu, lecz opowieści o ludziach z realnymi problemami, takich z krwi i kości. Co wartościowsze starałam się wydobyć w dialogach, wymagając przy tym od zespołu prawdziwej sztuki aktorskiej - mówi reżyser i choreograf JANINA NIESOBSKA przed premierą w Operze Nova w Bydgoszczy.

Rozmowa z reżyser i choreograf, JANINĄ NIESOBSKĄ oraz scenograf i kostiumograf, MARIĄ BALCEREK, wystawianej w Operze Nova operetki Johanna Straussa "Baron cygański":

Czy aria "Wielka sława to żart" nie brzmi jak credo Pani Janiny, biorąc pod uwagę powściągliwość co do swoich zasług, które zamyka Pani w skrócie: tancerka-pedagog-choreograf-reżyser?

J.N.: Można tak powiedzieć, bo przez te wszystkie lata - przyjaciółka świadkiem - z każdym przedstawieniem musimy udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądami i nie ma mowy o jakiejkolwiek taryfie ulgowej. Zresztą tego byśmy nawet nie chciały! Szczęśliwie, praca nie jest dla żadnej z nas katorgą, lecz ogromną przyjemnością.

Zrealizowały Panie wspólnie (i udanie!) wiele przedstawień: od "Snu nocy letniej", przez "Bal maskowy", Madama Butterfly", "Czarodziejski flet" i "Cyganerię", po "Tango, tango" i "101 dalmatyńczyków". W czym tkwi tajemnica sukcesu?

J.N.: W talencie Mani i moim bogatym warsztacie...

M.B.: Dziękuję! Sedno to ciągłe zbieranie doświadczeń i nieustanna nauka. Moim zadaniem teatr, a szczególnie opera, jest sztuką konfiguracji, bo nigdy nie wiadomo, jaki fragment obserwacji, w którym momencie i w jakim kontekście da nową wymowę. Gdy jednak wszystko się dobrze złoży, zgodzimy się we wspólnej estetyce, to pozostaje spektakl wyprodukować.

J.N.: Ważna jest wcześniejsza faza dogadywania się, która opiera się na wzajemnym zaufaniu do wiedzy, warsztatu i wizji drugiej osoby.

Scenograf wkracza dopiero wtedy, gdy pozna wizję reżysera?

M.B.: Często robimy to równocześnie, ja nie czekam, tylko dużo szkicuję, by nie tracić czasu... Potem następuje selekcja, bo to co zaproponuję, musi współgrać z tym, co wymyśli reżyser i na etapie projektu powinna być już wykrystalizowana spójna wizja. To praca żmudna, trudna i precyzyjna, jeśli chcieć dogonić jakościowo produkcje zachodnie, które bardzo wyśrubowały percepcję widza - już od Felliniego poczynając, a na "Władcy Pierścieni" kończąc!

We wspólnie realizowanym "Tangu, tangu" do Waszego tandemu dołączył jeszcze syn Pani Janiny, Krzysztof Artur Janczar - aktor w trzecim pokoleniu...

J.N.: To prawda, ale od tego czasu sporo się zmieniło. Syn odszedł z zawodu, gdyż aktorzy - jak mawiam - są wyjątkowo pazerni na pracę, a on nie grał tyle, ile chciał.

Na deskach Opery Nova nie pierwszy raz zobaczymy realizację duetu Pań, żeby wspomnieć "Opowieści Hoffmanna" z 1998 r. czy "Wolnego strzelca", z którym na BFO w 2009 r. wystąpił Teatr Wielki z Łodzi. A we dwie na jednego "Barona cygańskiego" to Panie pierwszy raz?

M.B.: "Opowieści..." to były jeszcze na betonie, nie na deskach! Może kwiaty na betonie nie rosną, ale sztuka i owszem.

J.N.: "Barona cygańskiego", rzeczywiście, robimy pierwszy raz. Ja dopiero niedawno obejrzałam inscenizację Laco Adamika i dobrze, bo przystąpiłam do pracy wolna od jakichkolwiek naleciałości. Podobnie było jeszcze przy "Człowieku z La Manchy", na ogół jednak znam te dzieła na pamięć.

M.B.: Bo w wielu z nich tańczyła! Ja natomiast lubię obejrzeć dobrą inscenizację, poznać libretto, ale o zapożyczeniach nie ma mowy.

J.N.: Dużo jest natomiast takich poszukiwań "okołospektaklowych", żeby poznać historyczny kontekst warunkujący potem przebieg zdarzeń, scenografię i kostiumy, bo zazwyczaj pozostajemy wierne epoce, w której twórca dzieło osadził.

M.B.: Tyle że działamy już nie w przestrzeni historycznej, lecz scenicznej, co sprawia, że można sobie pozwolić na pewne wariacje, bo przestrzeń sceniczna daje rodzaj glejtu na niezależność i twórczą fantazję.

Jaki pomysł mają więc Panie, by sprostać oczekiwaniom Macieja Figasa, który zaprosił do współpracy znakomity tandem jako antidotum na miałkość libretta operetki?

J.N.: Podstawą jest potraktowanie "Barona..." jak sztuki teatralnej, nie śpiewogry lub jakiegoś ornamentu, lecz opowieści o ludziach z realnymi problemami, takich z krwi i kości. Co wartościowsze starałam się wydobyć w dialogach, wymagając przy tym od zespołu prawdziwej sztuki aktorskiej.

M.B.: Tiurniury i sztywne kołnierzyki nie mogą stanowić o tym, że bohaterowie są jak poprzebierani, grają na przysłowiowych koturnach i z nieznośną operetkową manierą.

J.N.: Początki nie były łatwe, bywało, że swoje egzekwowałam "ogniem i mieczem", a po kilku tygodniach uwierzyli, że to właściwa droga.

Tyran i Pani Maria, przy której trzeba się trzymać za kieszeń, bo lubi realizacje "na bogato" - niezły duet!

M.B.: Ja lubię "na jakościowo", a jeśli chodzi o kieszeń, to proponuję drugą nadstawić na przychody... (śmiech). Pewien znany manager powiedział kiedyś, że jeśli ktoś nie rozumie, że opera wymaga przepychu i splendoru, niech sczeźnie w piekle! Na szczęście w Bydgoszczy nie miałam takich problemów. I choć czasem trzeba się było ograniczać, to udało się stworzyć malowniczych nomadów XIX-wiecznej Europy. Takich ówczesnych hippisów - ludzi złachanych wieczną wędrówką, ale barwnych i dalekich od "zespołu pleśni i tańca", z jakim zwykle kojarzy się źle interpretowany folklor cygański.

Pani Janina potrafi podobno rozruszać nawet chór, jak w "Ptaszniku z Tyrolu". Cyganie mają muzykę we krwi, jest więc łatwiej?

J.N.: Tańczący chór to obecnie norma, może nie jest to balet, raczej ruch sceniczny, który pozwala tańczyć tak, jak tańczono w danej epoce. A w "Baronie..." brakowało mi w II akcie dobrego czardasza, poprosiłam o pomoc dyrektora Figasa i on wyszukał w spuściźnie Johanna Straussa genialny utwór. To popisowy "numer" dla orkiestry, a ja musiałam z niego zrobić nie mniej porywający dla baletu!

Najkrótsza recenzja wspólnego "Barona cygańskiego"...

M.B.: To wspaniałe wyzwanie "przykryć" miałkość libretta, więc grzechem byłoby nie skorzystać i nie rozwinąć skrzydeł!

J.N.: Gwarantuję, że nikt w czasie spektaklu nie spojrzy na zegarek, tyle się będzie działo!

***

Co, Gdzie, kiedy?

"Baron cygański" Johanna Starussa (syna), operetka. Premiera 6 listopada o godz. 19.00. Inscenizacja i reżyseria Janina Niesobska, kierownictwo muzyczne Maciej Figas, scenografia i kostiumy Maria Balcerek, wykonawcy - soliści, chór, balet i orkiestra Opery Nova.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji