Artykuły

Zadania karkołomne

TAK. Nie zadanie, lecz zadania. Ho wystawienie sztuki Bernarda Pomerance'a "Człowiek-słoń" w przekładzie Piotra Szymanowskiego w Teatrze Współczesnym w reżyserii i scenografii Marcela Kochańczyka z muzyka Zygmunta Koniecznego wymagało pokonania nie jednej, lecz kilku trudności.

Po pierwsze dramat człowieka zaatakowanego przez nieuleczalna choroba już sam w sobie wymaga dużej uwagi interpretacyjnej, żeby utrzymać rzecz w ramach właściwego ludzkiego tragizmu, nie groteski nie prostego "horroru". A po drugie, jak utrzymać widowisko w ryzach smaku, gdy konkretna choroba jest przerażająca? Mianowicie sztuka jest osnuta na prawdziwym zdarzeniu, zanotowanym i opracowanym przez medycynę, gdy pewien osobnik uległ spotwornieniu.

Za spokojnych wiktoriańskich czasów w dziewiętnastowiecznej Anglii uległ takiej chorobie John Merricks, że w zdeformowanym jego wyglądzie dopatrzono się podobieństw do.. słonia. Był najpierw przedmiotem sensacyjnych widowisk dla gawiedzi, a następnie umieszczony w szpitalu, gdzie troskliwa opieka łączyła się ze studium naukowym nad nim, jako szczególnym przykładzie schorzenia. Bernard Poemerance osnuł na tym fenomenie sztukę teatralną wprowadzając do spisu postaci scenicznych osoby autentyczne i prawdopodobne.

LECZ żeby sztuką miał "ręce i nogi" nie wystarczą kronikatorskie zdarzenia. Potrzeba studium psychologicznego. Zagranie roli głównej sceniczne wiarygodnie, to zadanie nie lada.

Pamiętam, jak widziałem wielkiego rosyjskiego aktora Lebiediewa w opowieści Lwa Tołstoja o życiu i doli konia. To było wielkie osiągniecie, Artysta nie używał żadnych masek ani rekwizytów, a przemawiał swoją grą do wyobraźni. Mniej więcej podobnie Adam Ferency rozwiązał postawione mu zadanie wcielając się w Johna Merricksa. Kochańczyk, podejmując się ryzykownego zadania inscenizacyjnego, znalazł w Ferencym artystę bardzo pojętnego, jeśli idzie o sprawę i sugestywnego, jeśli idzie o przekazanie sprawy widzom.

W sztuce nie brak także innych ról, wymagających wielkiego wyczucia. Więc przede wszystkim Maja Komorowska, która gra panią Kendal, litującą się nad nieszczęśnikiem i przywalającą mu na rozładowanie pasji, przynajmniej uczuciowe. Ponoć ta obstać autentyczna ograniczała się do przesyłania choremu swej fotografii. W przedstawieniu dochodzi do spotkań, których pani Kendal w pokonywaniu naturalnej odrazy znajduje szczęście w uszczęśliwianiu nieszczęsnego, Maja Komorowska musiała przeprowadzić sprawę między dobrocią, a okrucieństwem niemożliwego spełnienia. To wielka sztuka, zwłaszcza że w danym wypadku tekst i scenariusz są co najmniej ryzykowne. Ale na Komorowskiej nie zawiódł się teatr.

W sztuce jest sporo także ról rodzajowych, w których ponad wymaganą poprawność ku sugestywności, artystycznej wysuwają się Czesław Wołłejko w roli dyrektora szpitala i Krzysztof Kowalewski w roli impresario. Istotną rolę Fryderyka Trevesa, który kieruje kuracją pacjenta, gra przekonywająco Krzysztof Kolberger. Damy z wielkiego świata wcielają efektownie Barbara Drapińska i Antonina Girycz. Nie daje się także dostrzec żadnych potknięć aktorskich w całej 10-osobowej obsadzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji