Artykuły

Gwiazdy obierają ziemniaki

- Aktorskie gwiazdy są w bardzo bogatych krajach. My, polscy aktorzy, jesteśmy w przedsionku tego świata - mówi MAGDALENA ZAWADZKA, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Elżbieta Podolska: W autorskim spektaklu pt. "Pamiętnik liryczny" pokazuje pani różne oblicza kobiety: demonicznej, kokietki, kobiecinki, gwiazdy, aktorki. Kobiecość - pani zdaniem - to...

Magdalena Zawadzka: Kobiecość jest dla mnie sprawą wrodzoną, jak wdzięk czy inteligencja. Albo się ją ma, albo nie...

Tytuł "Pamiętnik liryczny" jest taki, ponieważ właśnie taka jest pani wżyciu?

- Nie wiem, jaka jestem, jestem różna.

Ale to, że jest pani jedną z wielkich dam polskiej sceny, to fakt Tak naprawdę, co to dla pani oznacza?

- To przede wszystkim umiejętność właściwego znalezienia się w każdej życiowej sytuacji. Dama powinna umieć obrać kartofle, wyszorować podłogi, jak i porozmawiać w kilku językach na wszystkie możliwe tematy. Ale przede wszystkim dla mnie damą nie jest osoba, która damę udaje....

No i jest pani gwiazdą. Jak wygląda życie na świeczniku?

- Nic bardziej mylnego. Aktorskie gwiazdy są w bardzo bogatych krajach, gdzie kwitnie kinematografia, bo to ona głównie je kreuje. Tam znani artyści mają cały sztab ludzi, którzy załatwiają za nich wszystkie sprawy, kierują karierą, pracują na nich, organizują ich życie, szukają scenariuszy. My, polscy aktorzy, jesteśmy, można powiedzieć, w przedsionku tego świata. Sami sobie musimy dawać radę. Ale nie narzekam. Aktor powinien mieć kontakt z życiem, inaczej jest wydumaną postacią. Gdybym jednak była gwiazdą amerykańską, miałabym takie splendory, jakie one mają, to może też by mi się to podobało. Ale ja nie marzę o czymś, co jest nieosiągalne, bo to nie ma sensu. Marzę teraz o tym, żeby wyjechać na dwa tygodnie gdzieś w świat. Chciałabym pojechać do krajów, które są bardzo zimne, gdzieś w lody, oświetlone polarnym słońcem.

No właśnie, Gustaw Holoubek, pani mąż, opowiadał, że bardzo różnicie się w swoich zainteresowaniach. Pani woli przyrodę, a on środowisko kawiarniane.

- To prawda. Lubię się ruszać - jeździć na rowerze, pływać, kocham pobyt na świeżym powietrzu. Mąż zaś lubi przebywać w dymie papierosowym.

To jak państwo się zgadzacie? Zbliżają się święta...

- Toteż uważam, że dla mnie święta w domu są raczej nudne, bo muszę najpierw je przygotować, a potem tkwić przy stole. Bardzo chciałabym w tym czasie iść na długi spacer, a potem, żeby ktoś, kto stoi mocno na ziem, i przygotował mi jedzonko, a ja bym sobie potem znowu poszła gdzieś z wizytą.

Ale pani maż mówi, że w waszym związku, to właśnie pani stoi twardo na ziemi

- Mój mąż mówi, że ja stoję tak twardo na ziemi, bo on tak, jak każdy mężczyzna, lubi sobie wygodnie nie pamiętać o płaceniu rachunków, bardzo wygodnie nie pamiętać o tym, że mieszkanie musi być czyste, że coś musi być w lodówce. W związku z tym ustawił mnie na "tych nogach". Chociaż też wolałabym o tym nie myśleć i też mnie to specjalnie nie podnieca i nie stanowi treści mego życia. Ale jak już mnie tak ustawił, to teraz dorobił do tego teorię, że stoję mocno na nogach. Bardzo chciałabym sobie siedzieć, słuchać dobrej muzyki i bujać w obłokach.

To pani ulubione codzienne przyjemności?

- Nie tylko - nic mi nie zastąpi podróżowania, zwiedzania świata, kontaktu z przyrodą i nieważne czy jest groźna czy łagodna, ale dla mnie jest zawsze piękna. Do tego dochodzą książki. Lubię przede wszystkim czytać biografie, ale też interesuje mnie literatura faktu. Lubię także beletrystykę. W zasadzie lubię wszystkie książki, byle nie były nudne. Nienawidzę nudy, także w życiu. Oczywiście czytam jeszcze do tego całe mnóstwo prasy, żeby być zorientowaną w tym, co się dzieje dookoła. Ciągle jednak brak czasu na wszystko.

A co z tradycyjną rolą kobiety -gotowanie, sprzątanie...

- Nie przepadam za tymi zajęciami. Gotuję, bo zmusza mnie do tego życie, ale zamiast spędzać czas nad garnkiem, wolę poczytać. Ale dbam o to, żeby w domu był porządek, choć troska o to nie stanowi treści mojego życia. Mamy w domu mnóstwo pamiątek, które na pewno przysparzają więcej pracy. Gromadzę głównie ciekawe recenzje i zdjęcia. Przechowuję też najmilsze pamiątki, które dostałam od kogoś w prezencie albo takie, które mi kogoś przypominają. Ale to wszystko tworzy przecież mój domowy, ciepły i przytulny świat.

Jaka rola przypada w organizacji domowego życia synowi?

- Syn mieszka osobno, w związku z tym nie może przejmować obowiązków. Nie wiem też czy to jest dobry pomysł, żeby obowiązki zrzucać na syna. Najlepiej jak wszyscy w rodzinie mają swoje obowiązki w domu i się nimi dzielą w sprawiedliwy sposób. Ja jednak nie narzekam. Raczej żartuję w ten sposób. Syn jest zajętym człowiekiem, jest operatorem kamery. Teraz także pasjonuje go fotografia cyfrowa. Ma swoje życie.

Czy pani także interesuje się nowinkami technicznymi?

-Nie, w zasadzie nie. Jestem raczej tradycjonalistką i to właściwie we wszystkich dziedzinach życia. Staram się orientować w tym, co się dzieje, wiedzieć, co to aparat cyfrowy, ale np. zamiast internetu, wolę rozmowę bezpośrednią.

A praca, jakie miejsce zajmuje w pani życiu?

- Bardzo lubię swoją pracę, ale tylko wtedy, kiedy daje mi satysfakcję. A nie zawsze daje. Czasem nie jestem do końca zadowolona z proponowanych mi ról. Natomiast, kiedy - tak jak teraz - gram w spektaklu "Pamiętnik liryczny", który jest moim przedstawieniem "od a do z" to uwielbiam swoją pracę. To ja do niego napisałem teksty i to ja sobie wybrałam to, co chciałabym w nim pokazać. Jestem też teraz świeżo po premierze sztuki "Małe zdrady małżeńskie". Jest to sztuka dwuosobowa i są w niej dwie znakomite role dla kobiety i mężczyzny. Partneruje mi Leonard Pietraszak. W momencie, kiedy dostaję satysfakcjonującą mnie rolę, praca staje się moją wielką pasją.

Aż trudno byłoby wyliczać wszystkie pani wspaniale role teatralne i filmowe, a także estradowe, choćby w Kabarecie Dudek, gdzie występowała pani przez ponad dwadzieścia lat Czy z takim doświadczeniem zawodowym miewa się jeszcze tremę?

- Trema wcale nie znika w miarę upływu lat i nabytego doświadczenia. Jest czymś całkowicie irracjonalnym, poza granicami rozumu. Teraz boję się tak samo, jak kiedyś, a nawet bardziej, bo dzisiaj mam już wobec publiczności większe niż przed laty zobowiązania.

Magdalena Zawadzka

Aktorka teatralna i filmowa, urodzona w Filipowicach. Absolwentka warszawskiej PWST (1966). Zaraz po uzyskaniu dyplomu zaangażowała się do Teatru Dramatycznego w

Warszawie, w którym występowała do 1982 roku. Przez następne 10 lat była aktorką Teatru Polskiego w Warszawie, a od 1992 należy do zespołu Teatru Ateneum. Debiutowała w wieku 18 lat w filmie Jana Rybkowskiego "Spotkanie w bajce" (1962). Podczas studiów zagrała jeszcze w filmach: "Rozwodów nie będzie" Jerzego Stawińskiego (1966), "Pieczone gołąbki" Tadeusza Chmielewskiego (1966), "Mocne uderzenie" Jerzego Passendorfera (1966). Sławę zdobyła rolą Basi Wołodyjowskiej, w filmie "Pan Wołodyjowski" Jerzego Hoffmana(1968).

Doskonale czuje się w repertuarze współczesnym, klasycznym i w historycznym kostiumie. Dla Magdaleny Zawadzkiej najważniejszą i najtrudniejszą rolą była jednak rola Lady Makbet (reżyseria Andrzej Wajda ,1969). W 1999 roku ukazała się książka autorstwa Magdaleny Zawadzkiej pod tytułem "Kij w mrowisko".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji