Artykuły

Posłanie Axera

Erwin Axer ustąpił z funkcji dyrektora Teatru Współczesnego. Po 35 latach prowadzenia teatru oddał ster w ręce reżysera młodszej generacji, Macieja Englerta. W tych dniach odbyła się jeszcze prasowa premiera ostatniej propozycji dyrektorskiej Axera, przesunięta z ubiegłego sezonu. Są nią "Upiory" Henryka Ibsena, w przekładzie Jacka Fruhlinga, we wspólnej reżyserii Macieja Prusa i Erwina Axera.

Dlaczego ten właśnie, upiorny, przesycony skrajnym pesymizmem "dramat rodzinny" wybrał Axer na swoje pożegnanie? Nie sądzę, by zdecydował o tym przypadek, tzn. stulecie, jakie mija właśnie od pojawienia się "Upiorów" w literaturze. Skoro więc Axer sięgnął do klasyki, a robił to raczej rzadko - wierny założeniu "współczesności" swojego teatru, dostrzec musiał w dramacie Ibsena bezpośredni związek z naszą teraźniejszością, ów charakterystyczny dla jego teatralnych propozycji w Teatrze Współczesnym "łut nieprzemyślanych myśli", godnych dziś właśnie przemyślenia. I rzeczywiście, wskazał raz jeszcze na niebezpieczeństwo dziedzictwa czasów kłamstwa i moralnej zgnilizny, czyhające wciąż, niechybne, groźne. Uświadomił po swojemu, że powrót do prawdy wymaga ofiar, które - pomimo że bolesne często - należy ponieść aby odzyska* "radość i żądzę życia".

Pani Alving, w nieprzejednanym dążeniu do prawdy, burząc po drodze całe swe ułudne szczęście i spokój rodzinnego domu, wypowiada w sztuce Ibsena znaczące słowa: "Chwilami mam wrażenie (...), że my wszyscy jesteśmy upiorami. Błąka się w nas nie tylko to, co odziedziczyliśmy po, ojcu i matce. Są to różne stare, martwe poglądy, różne strupieszałe wierzenia. Nie żyją w nas, ale weszły, nam w krew, nie możemy się ich wyzbyć. Kiedy biorę do ręki gazetę, żeby ją przeczytać, mam wrażenie, że między wierszami pełzają upiory. Po całym kraju snują się upiory, jest ich tyle, ile piasku w morzu... Zresztą wszyscy jesteśmy żałosnymi tchórzami, którzy lękają się światła". Oto myśl, która wyłania się po stu latach z tekstu Ibsena, ożywa dziś w Polsce, na scenie Teatru Współczesnego i staje się pożegnalnym posłaniem Erwina Axera.

Myśl tę wypowiada ze sceny Halina Mikołajska w roli Heleny Alving, mając do tego szczególne prawo po swoim paroletnim przymusowym milczeniu aktorskim. Umęczona kłamstwem, ona jedna decyduje się na bezkompromisową walkę o prawdę w domu Alvingów 1 ona zarazem ponieść musi największą ofiarę - życie ukochanego syna, z którym związała wszystkie nadzieje. Powrót Mikołajskiej na scenę jest wydarzeniem sezonu, a jej rola - znakomita i wzruszająca - nabiera dziś dodatkowego znaczenia.

"Upiory" we "Współczesnym" są zresztą koncertem gry całej piątki wykonawców, idealnie dobranych do swych ról, dających pokaz doskonałego aktorstwa. Oswaldem, synem pani Alving, jest Cezary Morawski. Tworzy niebanalną, tragiczną postać młodego malarza, przygniecionego rodzinnym dziedzictwem. Podobna rola przypadła Joannie Szczepkowskiej. Także jej Reginie, nie kłamstwo lecz prawda odbiera nadzieję. Starego kalekę Engstranda, typową ofiarę życiową wszechobecnej niemoralności, kreuje Henryk Borowski. Pastora Mandersa, lokalnego teoretyka i nosiciela owych "strupieszałych wierzeń" gra Edmund Fetting. Bardzo trafnie oddaje załamanie człowieka stającego na zgliszczach własnych ideałów, a zarazem niemoc i tchórzostwo w obliczu konieczności podjęcia jakiejkolwiek walki z przeszłością; choć niepotrzebnie chyba przemyca do ponurego dramatu Ibsena niestosowne tu akcenty humorystyczne.

Na odchodnym, Erwin Axer (przy współpracy Macieja Prusa) przestrzega przed upiorami. Przyjdzie czas, by wydać im walkę. Ot, zadanie dla następców Axera w Teatrze Współczesnym, i nie tylko we "Współczesnym".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji