Artykuły

Aktor, dyrygent, kabareciarz idą na ratusz

Na listach wyborczych do zielonogórskiej Rady Miasta pojawili się znani, lubiani i rozpoznawalni - zielonogórscy artyści. I jest ich całkiem sporo.

Dlaczego startują? Bo namówiły ich komitety. Po co im bycie radnym? Bo w radzie brakuje "człowieka od kultury". A także dlatego, że kochają miasto i chcą coś zmienić. Co? Jeszcze nie wiedzą, ale głowy mają pełne pomysłów. Chcę działać!

Grzegorz Hryniewicz (startuje z PO), społecznik, nauczyciel, prezes stowarzyszenia "Warto jest pomagać", wokalista, organizator koncertów charytatywnych.

- Chcę działać! W radzie nie ma nikogo, kto zajmuje się kulturą. A ja bym chciał wykorzystać to, że mamy zagłębie kabaretowe, wokalistów, instrumentalistów, aktorów. I wspaniały amfiteatr, w którym mogłoby się sporo dziać. Oni są trochę pozamykani, a ja bym ich otworzył. Przeraża mnie to, że nasz deptak umiera. Zamiast knajpek kabaretowych, jazzowych czy teatralnych, powstają tam nowe banki. Szkoda tak pięknego miejsca, bo ma potencjał. Dziś można obejść deptak, no i co? Wszędzie cię wygonią o godz. 24. Ale kultura to nie wszystko. Stawiałbym też na edukację. Mam wrażenie, że zapomina się o tym, jakie obecni uczniowie mają znaczenie dla naszej przyszłości. Przecież to oni będą pracować na naszą emeryturę, a co w sytuacji, kiedy sobie powyjeżdżają? Dołożyłbym starań, by zatrzymać ich w Zielonej Górze.

Myślę, że sprawdziłbym się. Organizuję koncerty, musicale, działam charytatywnie. Zielonogórska rada potrzebuje młodych, zaangażowanych. I właśnie dlatego startuję z listy Platformy. Bo to partia, która najbardziej sprzyja takim jak ja.

Dojrzałam ...

Elżbieta Donimirska (startuje z PO), aktorka Teatru Lubuskiego [na zdjęciu w "Kwartecie"].

- Dojrzałam do tego, żeby swoją energię przełożyć na inny wymiar, niż scena. Mam już swoje lata i doświadczenie, którym chciałabym się podzielić z innymi. Chcę zacząć robić coś pożytecznego dla ludzi, i to nie tylko poprzez sztukę. Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym, co bym zmieniła, co mnie uwiera. Dla mnie nie ma rzeczy, które zaciskają gardło. Nie chcę wytykać niczyich błędów, to nie o to chodzi. Kwestią mi najbliższą jest kultura, ale to nie znaczy, że moje horyzonty nie mogą się poszerzyć. Jestem otwarta na naukę, służę ciekawymi pomysłami. Dlaczego PO? A dlaczego nie! Nie należę do żadnej partii, a Platforma mi zaproponowała. Dla mnie działalność w radzie miasta nie łączy się z polityką. Jeżeli chce się zrobić coś dobrego, niekoniecznie trzeba reprezentować jakieś ugrupowanie.

Nie mówię, że jestem ekspertem..

Jerzy Markiewicz (startuje z PO), szef zespołu Cantores Viridimontani.

- Gdybym miał być cyniczny, powiedziałbym tak: nie jestem człowiekiem partii, jestem apolityczny. Zwróciła się do mnie Platforma, a że jest mi najbliższa, to się zgodziłem. I to nie jest żadna deklaracja polityczna!

Sądzę, że mógłbym coś zdziałać dzięki mojemu doświadczeniu organizacyjnemu i umiejętnością kreowania faktów. Bo ja kreuję rzeczywistość. Może i wolę uprawiać sztukę, ale mam pogląd na to, jak miasto powinno wyglądać. To nie są żadne odkrywcze sprawy: powinno być milsze, bardziej przyjazne, szerzej otwarte na kulturę. Środowisko kulturalne nie ma swojego reprezentanta w radzie. Mógłby to być ktokolwiek, byleby był wrażliwy na kulturę.

Dyrektorowałem już placówkom, z powodzeniem prowadziłem ZOK i amfiteatr. Potrafię prowadzić firmę, byłem szefem działu w filharmonii. Nie mówię, że jestem ekspertem, ale na wielu rzeczach się znam. Dam sobie radę.

Byłem drwalem, salowym....

Artur Beling (startuje SLD). Dawniej aktor Teatru Lubuskiego, założyciel prywatnego teatru "Trójkąt".

Beling: - Pamiętam rozmowę sprzed 10 lat z moim przyjacielem, Wojtkiem Kozłowskim (dyrektor zielonogórskiej galerii BWA - przyp. red.). Stwierdziliśmy, że jeżeli coś nam się nie podoba, powinniśmy sami wejść w politykę i działać. Inaczej inni zrobią to po linii politycznej, a nie merytorycznej. Wtedy jednak obaj uznaliśmy, że nie przekroczymy wielu barier mentalnych u innych ludzi. A teraz minęło dziesięć lat i tolerancja jakby się zwiększyła. Czym bym się zajął? Na dzień dobry, mechanizmem wydawania pieniędzy na kulturę. A tych jest niewiele. To wszystko powinno przebiegać inaczej. Na tym się znam. Kultura jest szansą na ożywienie naszego miasta i przyciągnięcie turystów. Zresztą, taką tezę propagujemy z Brunem Kieciem, organizując imprezy. Kulturalnych atrakcji wciąż brakuje, nie ma dobrych sponsorów. Szkoda, bo ciekawych twórców jest u nas sporo. Tylko że oni nie zawsze są w stanie sami przebić ten mur. Jeśli urzędnicy odmawiają przyznania pieniędzy na ciekawe inicjatywy, to już jest coś nie tak. Czy sobie poradzę? Na pewno. Zaznaczam, że ja mam co robić i jeszcze nie wiem, jak pogodzę te obowiązki. Z wykształcenia jestem aktorem, ale wykonywałem także jakieś 26 innych zawodów. Byłem salowym w szpitalu, drwalem, rybakiem, pracowałem w planetarium. Sprawdzę się więc jako radny. Dlaczego SLD? Dowcip polega na tym, że nie ja to wymyśliłem. Przystałem na propozycję komitetu. Widocznie ktoś zauważył, że jestem rozsądnym człowiekiem. Chociaż... inne komitety też mi proponowały.

Dla rodziny i sąsiadów

Mirosław Gancarz (PO), dawniej członek kabaretu Potem i wykładowca na Uniwersytecie Zielonogórskim, obecnie pracownik Urzędu Marszałkowskiego:

- Po ponad 20 latach życia w Zielonej Górze i obserwowania, co się w tym mieście dzieje, chciałbym mieć wpływ na to, w jakim kierunku będziemy dalej podążać. Powód? Bo wiążę z naszym miastem swoją przyszłość. Bo chciałbym, żeby mnie, mojej rodzinie, sąsiadom i mieszkańcom żyło się wygodniej. Chciałbym utrwalać dumę z tego powodu, że mieszkam w Zielonej Górze. Zielonogórzanin, to brzmi dumnie! Po pierwsze: inwestowałbym w edukację. Majątek można stracić, wykształcenia już nie. Mamy możliwości, żeby w Zielonej Górze stworzyć silny ośrodek akademicki, w końcu Oxford czy Cambridge to porównywalne, średniej wielkości miasto. Edukacja mogłaby się stać naszą marką. W kulturze też bym wiele zmienił. Optuję za organizacją imprez, które coś za sobą niosą, wpływają na rozwój miasta. Po co nam koncerty, czy jak to się modnie mówi eventy, które nie są elementem strategii rozwoju miasta czy przemyślanej polityki kulturalnej? Chciałbym, żeby zielonogórzanie potrafili odróżnić kulturalne propozycje wartościowe i ciekawych od tych słabych, nic nie wnoszących.

Myślę, że moja działalność, doświadczenie i wiedza wzbogacą radę naszego miasta, szczególnie pod względem nowatorskich działań. Wbrew temu, co można o mnie sądzić na podstawie mojej niedawnej, kabaretowej przeszłości, do roli radnego podchodzę bardzo poważnie. Rozpocząłem nawet studia na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, kierunek: promocja miast i regionów. Chcę się przygotować rzetelnie i profesjonalnie.

Bo my żoną...

Wojciech Brawer (PO), aktor Teatru Lubuskiego:

- Propozycja wyszła właściwie z drugiej strony, czyli z Platformy. Obserwując dwie najsilniejsze partie w Polsce, ta trafia do mnie zdecydowanie bardziej. I ze względu na język, jakim się posługuje i plan, jaki proponuje. Przyjęliśmy propozycję. Stwierdziliśmy, że skoro jesteśmy osobami medialnymi i związanymi z miastem, warto zaangażować się w jego sprawy. Nie mam jeszcze sprecyzowanej koncepcji, co w mieście bym zmienił. Jeszcze poczekajmy. Jeśli dostanę mandat, będę mógł o tym rozmawiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji