Witkowski o swoich książkach w teatrze
- Ja nie współpracuję z reżyserami. Ten scenariusz, który Grzegorz Jarzyna zamówił u mnie i Piotra Gruszczyńskiego, w końcu nie przeszedł. Nie został przyjęty. Tak że na tym się moja współpraca z reżyserami się skończyła - pisarz MICHAŁ WITKOWSKI o inscenizacji swoich książek.
Pisarz Michał Witkowski do Lublina przyjechał na jeden dzień Konfrontacji Teatralnych. Zobaczył lubelski spektakl "Idź w noc, Margot", który jest inscenizacją jego powieści.
Małgorzata Szlachetka: Co się Panu w tym spektaklu spodobało, a co nie za bardzo?
Michał Witkowski*: - Cieszę się, że zespół znalazł wspólny temat dla połączenia wszystkich wątków i postanowił zrobić z tego spektakl o tożsamości. Ten wspólny mianownik to casting, na którym każda z postaci musi udowodnić, że jest ciekawa i ma ciekawe życie.
Jakie rzeczy w tej inscenizacji Pana zaskoczyły? Czy w ogóle rozpoznał Pan swoich bohaterów w spektaklu?
- Koncepcję sztuki znałem wcześniej, bo dostałem dokładną informację z Lublina na ten temat. Ale momentami męczyło mnie poszatkowanie wszystkiego. Każdy wątek powracał po kilka razy. Ale ja w ogóle boję się adaptacji, bo jest w nich strasznie zagęszczenie tego, co chce się opowiedzieć z książki. Wydaje mi się, że jeden wątek już by w zupełności wystarczył, wybrzmiał lepiej niż dawanie odbiorcy kolejnych porcji akcji, która w książce zapełnia ponad dwieście stron. Widz jest tym strasznie bombardowany. Ja później byłem na spektaklu Mądzika. Gdzie poza jednym słowem tytułowym, czyli "Przejście", mamy tylko muzykę i obraz. Poczułem się, jak wrzucony do lodowatej wody po saunie. To był jakiś odpoczynek.
Poza tym uważam, że "Idź w noc, Margot" wyszła zbyt kabaretowo, w tej kabaretowości gubią się poważne wątki. Jak coś jest kabaretowe już ze swojej natury i takie trochę burdelowate, tak jak ta książka, to nie można tego dodatkowo tak wystawiać, bo robi się z tego taki miszmasz.
Czyli przeszkadzała Panu dosłowność tej inscenizacji?
- Można byłoby to zawsze wystawić bardziej ascetycznie, bez tego całego kolorowego sztafażu. Ale różne są teorie adaptacji, ja w żadną nie wierzę, i tak zawsze się cieszę, kiedy widzę coś swojego na scenie, bo znaczy to, że ludziom na tym zależy.
Jakie ma Pan podejście do współpracy z reżyserami? Przygotowywał Pan scenariusz Lubiewa dla TR Warszawa. Czy należy Pan do pisarzy, którzy uważają, że inscenizacje ich rzeczy muszą być bardzo wierne. A może zgadza się Pan na to, żeby był to rodzaj inspiracji, a reżyser dowolnie żonglował wątkami, dodawał postaci, albo łączył utwory z różnych epok.
- Szczerze mówiąc ja nie współpracuję z reżyserami. Ten scenariusz, który Grzegorz Jarzyna zamówił u mnie i Piotra Gruszczyńskiego, w końcu nie przeszedł. Nie został przyjęty. Tak że na tym się moja współpraca z reżyserami się skończyła. W chwili, kiedy sprzedaje się prawa do książki dla teatru, to jednocześnie jest to zezwolenie na zrobienie z tym dowolnej rzeczy. Zwykle tak się kończy, że jest to właśnie swobodna bardzo adaptacja, chociaż adaptacja "Barbary Radziwiłłówny z Jaworzna-Szczakowej" była bardzo dosłowna.
Teraz z kolei będę współpracował przy pisaniu filmowego scenariusza "Lubiewa".
To może być duże wyzwanie.
- Tam już też zupełnie zmieniamy wszystko, ja się śmieje, że to będzie "Katyń 2".
Dlaczego?
- Bo jest tam dużo wątków martyrologicznych, a poza tym robi to producent "Katynia" i firma Akson Studio.
Kto będzie reżyserem?
- Nie wiadomo, na razie jesteśmy na etapie pisania treatmentu z Michałem Kwiecińskim z firmy Akson Studio.
Czy często daje Pan prawa do inscenizacji swoich utworów?
- Tak naprawdę to będzie trzeci raz, właśnie wybieram się do Szwecji, gdzie w Goeteborgu wystawiono "Lubiewo". Premiera będzie w ciągu najbliższych miesięcy. Robi to duży, miejski teatr z pieniędzmi i gwiazdorską obsadą. To tak, jakby u nas wystawili "Lubiewo" w Operze Narodowej. Ciekaw jestem, jak Szwedzi zrozumieli "Lubiewo".
*Michał Witkowski debiutował zbiorem opowiadań "Copyright". Autor książek "Lubiewo", "Margot" i "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej". Był nominowany do Paszportów "Polityki" i dwukrotnie do Nike.