Artykuły

Codziennie zaczynam od początku

- Człowiek wspina się po drabinie umiejętności i jak dojdzie swoją pracowitością na szczyt, wydaje mu się, że powinien otrzymywać wspaniałe propozycje. Ale okazuje się, że ludzie zapominają - mówi KRYSTYNA TKACZ, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.

Dziennik Zachodni: Jakim cudem dziewczynka z wrodzoną chrypką została aktorką?

Krystyna Tkacz: Marzyłam o tym od urodzenia. Nie było dla mnie innej możliwości, innego zawodu, który mogłabym wykonywać. Nad chrypką natomiast jako dziecko w ogóle się nie zastanawiałam. Cała moja droga edukacyjna służyła tylko temu, żebym mogła być aktorką.

DZ: W którym momencie zdała sobie pani sprawę z tego, że ten charakterystyczny głos będzie najlepszym atutem?

KT: Ja tak o moim głosie nie myślę. Miałam natomiast kilka zabawnych przygód, dzięki którym dowiedziałam się, że to jest taki mój znak rozpoznawczy. I że mogę być okutana, zasłonięta, a jak się odezwę, to zaraz usłyszę: "O, a ja panią znam!"

DZ: A ta najzabawniejsza przygoda?

KT: Dubbingowałam rolę pani Imbryczek w animowanym filmie "Piękna i bestia". Śpiewałam jako Imbrykowa piękną piosenkę, w oryginalnej wersji nagrodzoną Oscarem. Swoim zwyczajem wykonałam pracę i zapomniałam o niej. Po jakimś czasie jestem sobie na wakacjach nad morzem, z rodziną i przyjaciółmi leżymy w grajdole, nieopodal bawią się dzieci, jak to na plaży, opowiadamy sobie zabawne historie, śmiejemy się, aż tu nagle z sąsiedniego grajdołu dochodzi głos: "Ojej, zobacz, przecież to pani Imbryczek, i jaka podobna".

DZ: To rzeczywiście zabawne, ale nie tylko z powodu głosu mówi się o pani: aktorka charakterystyczna.

KT: Taką mam nadzieję, że oznacza to, iż postacie, które gram nie są bezpłciowymi, mdłymi amantkami, tylko kobietami z krwi i kości. Jak się to mówi - z charakterem.

DZ: A jaki pani ma charakter?

KT: Trudno powiedzieć jednym zdaniem, ale myślę, że jestem poczciwa.

DZ: A czuje się pani docenioną gwiazdą?

KT: U nas w ogóle nie ma czegoś takiego jak gwiazda. Na gwiazdy na Zachodzie, na ich popularność pracuje ogromny sztab ludzi, a u nas to, że ludzie nas znają i kochają zawdzięczamy sobie sami. Nie dość, że wszystko musimy zdobyć swoimi rolami, to jeszcze trzeba mieć szczęście, żeby otrzymywać propozycje.

DZ: Żal pani, że nie mieszka w Ameryce?

KT: Może w następnym wcieleniu urodzę się w Stanach, a może u nas w końcu coś się zmieni. Póki co, nie jest w Polsce ciekawie.

DZ: Dlaczego?

KT: Bo ciągle trzeba o wszystko walczyć. Pewna nieżyjąca aktorka powiedziała mi kiedyś: Przyzwyczaj się, naucz i zrozum jak najprędzej, że codziennie będziesz zaczynała od początku. I rzeczywiście, człowiek wspina się po drabinie umiejętności i jak dojdzie swoją pracowitością na szczyt, wydaje mu się, że powinien spijać miody, otrzymywać wspaniałe propozycje zawodowe, finansowe. Ale okazuje się, że ludzie zapominają. Kiedy otrzymałam nagrodę za kreację w Teatrze Telewizji... przestałam stamtąd otrzymywać propozycje grania. Logiczne? Nie. Ale zrozumiałam, że po każdej roli muszę zapomnieć o dokonaniach i myśleć o tym, co będzie jutro.

DZ: Czy to dlatego tak często zmieniała pani teatry?

KT: Mnie się wydaje, że to nie było aż tak często, ale jesteśmy potomkami Tespisa. Kiedyś aktorzy jeździli na wozie z miasteczka do miasteczka, to zawsze był zawód wędrowny i poszukujący. Ja też poszukiwałam czegoś, żeby się rozwijać, by nie ulec stagnacji.

DZ: A dokąd teraz zajechała pani na tym swoim wozie?

KT: Jestem na etacie w Teatrze Ateneum, gdzie gram w przedstawieniu "Trzy razy Piaf", gram gościnnie w Teatrze Narodowym w przedstawieniu "Koronacja" i z dumą przeczytałam w "Przeglądzie Teatralnym", że znalazłam się w rankingu najlepszych ról teatralnych za sezon 2004. Gram też w Teatrze Prezentacje przedstawienie "Klan wdów", w musicalu "Chicago" w Teatrze Komedia Mamę Morton, w "Operze za Trzy Grosze" w Teatrze Syrena. Poza tym uczę studentów w Akademii Teatralnej. W styczniu była premiera "Rodziny Dreptaków" muzycznego przedstawienia w reżyserii Jerzego Satanowskiego, które pokazałam też na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Jest tego dużo.

DZ: Czy pracując tak intensywnie, czuje się pani spełniona?

KT: W życiu, także tym artystycznym, człowiek ciągle liczy na to, że wszystko jeszcze jest przed nim, chociaż czas płynie i jest go coraz mniej. Ostatnio dla dojrzałych aktorek miłym akcentem był przypadek uroczej, skromnej Krystyny Feldman, która całe życie grała role epizodyczne, drugoplanowe. Reżyserzy zazwyczaj zatrudniali ją po to, by przeszła, coś powiedziała, żeby było śmieszniej, zrobiła minę. I nagle dostała do zagrania tak wspaniałą rolę, że dech zaparło w piersi. To optymistyczne dla takich aktorek jak ja: charakterystycznych i dojrzałych. A chciałam pani powiedzieć, że charakterystyczna, oznacza w naszym zawodowym żargonie nie amantkę, czyli tę brzydką. Na szczęście życie jest pełne niespodzianek i nigdy nie wiadomo co nas może dobrego spotkać.

DZ: A gdyby życzenia miały moc spełniania, czego chciałaby pani, aby jej życzono?

KT: Żebym była zdrowa, bo jak jest zdrowie, ma się dwie rączki i dwie nóżki, to reszta się jakoś ułoży.

Krystyna Tkacz

Gra na trzech instrumentach: fortepianie, klarnecie i perkusji. Pasjonuje ją urządzanie wnętrz, projektowanie własnych strojów i torebek. Nie lubi niczego "od sztancy". Chętnie gotuje, improwizując, ale nie piecze ciast. Kocha zwierzęta, filmy i przyrodę. Żeby mieszkać na Starówce, zamieniła większe mieszkanie na... mniejsze. Uwielbia rodzinne biesiady, dlatego Wielkanoc spędzi z rodziną, która przyjedzie do niej z Wiednia. Ukończyła Liceum Muzyczne we Wrocławiu (śpiew, klarnet, perkusja), a następnie Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. L. Solskiego w Krakowie. Od 1987 roku jest aktorką Teatru Ateneum.

Występowała w wielu sztukach. Była m.in.: świetną Panią Pitchum w "Operze za trzy grosze" Brechta i Weilla, wspaniałą Matką w "Księdze snów" Schulza, przezabawną Oberżystką w "Kubusiu Fataliście" Diderota. W Teatrze Telewizji grała m.in. w "Irydionie" Krasińskiego, "Roberto Zucco" Koltesa, "Don Kichocie" Cervantesa, "Żegnaj laleczko" Chandlera. Brała udział w wielu rozrywkowych programach telewizyjnych (m.in. "Powróćmy jak za dawnych lat", "Kabaret Olgi Lipińskiej", "Benefis piosenki studenckiej") i prezentowała na antenie własne recitale ("W drodze pod wiatr", "Ja nie chcę spać"). W 1987 roku została nagrodzona przez prezesa Komitetu ds. Radia i TV za swoje osiągnięcia i kreacje w "Branzilla" i "Mahagonny".

Krystynę Tkacz znamy też z filmów i seriali. Występowała w "Akcji pod Arsenałem", "Życiu Kamila Kuranta", w "Alternatywy 4", w "Zmiennikach", "Komediantce", "Obywatelu Piszczyku".

Zadebiutowała w czasach studenckich na festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie, zdobywając II nagrodę, a w dwa lata później na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu zdobyła III nagrodę. Na początku studiów zdobyła drugą nagrodę na Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich w Krakowie.

W teatrach śpiewała w spektaklach "Okudżawa i Tuwim", "Dymny", "Opera Granda", "Trzy razy Piaf" w Ateneum, "Cabaret" w gdyńskim Teatrze Muzycznym, "Piosenki francuskie" na Scenie Prezentacje, "Ildefonsjada" z tekstami K. I. Gałczyńskiego w Teatrze Dramatycznym.

Jej recitale na Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu przyjmowane były zawsze owacyjnie, a kreacje w piosenkach Brechta przeszły do legendy.

Tomasz Raczek napisał o artystce: "Gdyby Krystyna Tkacz występowała na Broadwayu, zapewne nie tylko byłaby jego gwiazdą, ale już dawno pisano by utwory specjalnie dla niej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji