Artykuły

Nasze dzieci znają się na zegarku

Jednemu z najmodniejszych teatrów w Polsce obcięto dotację na ten sezon, w wyniku czego teatr zacisnął pasa i przesunął nam umówioną produkcję z października na kwiecień. Zaciskanie pasa jest generalnie skuteczną metodą. Dlatego my, w tych dość wisielczych humorach postanowiliśmy - jak na artystów przystało - roztrwonić trochę pieniędzy na kulturę (tym razem swoich). Poszliśmy do kina na "Wall Street 2" - piszą w swoim felietonie w Krytyce Politycznej Strzępka&Demirski.

W centrum Warszawy Balcerowicz zainstalował zegar liczący nasz wspólny dług publiczny. Być może dobrze by było zainstalować takie zegary w każdym polskim mieszkaniu nad telewizorem. Co prawda kosztowałoby to trochę, ale na każdym zegarze można by umieścić reklamę jakiegoś banku. Zegary, które do emerytów krzyczą: umieraj! Do pracowników budżetówki: zwolnij się! A do artystów krzyczą po prostu: spierdalaj.

Mimo że nie powinniśmy tego robić w pierwszym felietonie dla KP, bo to chyba niezbyt grzecznie na dzień dobry zajmować się swoimi problemami, to jednak popełnimy ten nietakt i zajmiemy się swoim spierdalaniem.

Trudniej byłoby nam pisać o spierdalaniu artystów gdyby nie to, że jednemu z najmodniejszych teatrów w Polsce obcięto dotację na ten sezon, w wyniku czego teatr zacisnął pasa i przesunął nam umówioną produkcję z października na kwiecień. Zaciskanie pasa jest generalnie skuteczną metodą. Jeżeli ma się na czym zaciskać. Dlatego my, w tych dość wisielczych humorach, z wizją bezrobocia, braku prezentów na gwiazdkę i karmienia naszego syna wywiadami przeprowadzonymi z nami w teatralnych magazynach, postanowiliśmy - jak na artystów przystało - roztrwonić trochę pieniędzy na kulturę (tym razem swoich). Poszliśmy do kina na "Wall Street 2".

Postawieni przed ścianą depresji i przed myślą, że człowiek najpierw nie popełnia samobójstwa ze względu na rodziców a potem ze względu na to, że sam jest rodzicem, chcieliśmy ustalić, od czego właściwie spierdalamy i czy spierdolenie będzie dla nas bolesne.

5 minuta filmu - Demirski zastanawia się, ile sztuk trzeba napisać, żeby dostać kredyt na kawałek mieszkania głównego bohatera.

7 minuta - Strzępka fuka na minę dziewczyny głównego bohatera, która prowadzi "lewicowy portalik" - dziewczyna przy swoim chłopaku kapitaliście wygląda na trochę opóźnioną, przynajmniej emocjonalnie. Mimo to cieszymy się, że jest "lewicowy portalik".

Przestać pracować w teatrze? Właśnie teraz? Po tych wszystkich latach, kiedy chłostano nas w recenzjach, po wszystkich wysiłkach i cyrkach, które wiążą się z zaistnieniem w teatrze? Właśnie teraz? Kiedy mamy wrażenie, że obowiązkowy dla wszystkich artystów polskiego teatru okres zjebek i niedocenienia się kończy? Kiedy nawet Jacek Wakar dostrzega, że przechodzimy teatralne prosperity? Właśnie teraz, kiedy nie stać nas na zimowe ubrania, kiedy nie stać nas na naprawę samochodu, kiedy nie stać nas na zapłacenie kolejnej raty kredytu hipotecznego, bo bank nie przyznał nam kredytu ze względu na brak etatu, a nasz syn Jeremi może być leczony przez państwową służbę zdrowia tylko dlatego, że Strzępka ma ubezpieczenie w KRUS-ie?

23 minuta filmu - D. jest kompletnie zaskoczony, że Frank Langella popełnił samobójstwo. Ponieważ S. twierdzi, że było to jasne od pierwszej sceny, D. jeszcze lepiej rozumie jego decyzję.

To już trzeci sezon pod rząd, kiedy jakiś teatr ze względu na cięcia kosztów odwołuje nam produkcję tuż przed jej rozpoczęciem, pozostawiając z depresją i histerią co rano. Jak długo mamy sobie ocierać łzy pochlebnym artykułem w "Tygodniku Powszechnym" - i ile taki papierowy egzemplarz można suszyć? Czy to jest właśnie to życie, które chcieliśmy mieć? Nie. Nie jest to to życie.

30 minuta filmu - linijka dialogu - "Jesteś idealistą czy kapitalistą?", publiczność przyjmuje żart z uznaniem i kiwaniem głowami. 47 minuta -nie jest dobrze - gdyby S. miała mikrofon, krzyknęłaby do pani wzruszonej losem tej od lewicowego portalika, która zaszła w ciążę, a do tego daje się sterować bogatym mężczyznom - i czego płaczesz idiotko?

Najłatwiej byłoby więc przyłączyć się do sygnatariuszy petycji domagającej się 1% PKB na kulturę i czekać. Pytanie tylko - czekać jak długo? Jak długo czekać w skonfliktowanym środowisku, które z pewnym rodzajem zadowolenia przyjmuje porażki kolegów, środowisku, które jest świadome kurczących się budżetów i wie, że im mniej artystów na rynku, tym lepiej dla nich? Być może należy zrezygnować z tej fikcji. Być może wobec piłkarzy którzy rozgrywają piłkę w obecnej polityce nie ma już na co czekać?

61 minuta - jest! Nareszcie! Pojawił się kryzys - widownia poruszyła się ze zrozumieniem - wcześniej za dużo było o lewarowaniu i wszyscy, którzy nie załapali się na wątek romantyczny, przysnęli.

Czy ktokolwiek z nas umiał wymyślić bardziej przekonujący czy chociażby równie przemawiający do wyobraźni zegar Balcerowicza? Czy wszyscy polscy artyści krytyczni razem wzięci umieją stworzyć równie obrazowy obraz strat związanych z brakiem dotowanej przez państwo kultury? Jakie silne polityczne argumenty za koniecznością istnienia dotowanej przez państwo kultury posiadamy? Co odpowiemy o 4.48 rano zerwani ze snu przez neoliberalnych inżynierów: po co ta cała kultura? Do czego jest w obecnym kształcie użyteczna? I na czyje konto zapisują się tryumfy polskich artystów?

79 minuta - albo Stone'owi kazali ciąć scenariusz, albo Stone jest mężczyzną, który nienawidzi kobiet.

I proszę nie powtarzać nieświeżych i nieznaczących nic frazesów o budowaniu świadomego społeczeństwa, o kapitale społecznym, o tym, że to artyści promują Polskę na świecie. Te argumenty nie działają. Co więcej - być może nie są prawdziwe. Mamy wrażenie, że polscy artyści są tak głęboko przejęci warunkami polskiej debaty, że nie umieją na to pytanie odpowiedzieć przekonująco, spektakularnie i skutecznie.

Bronisław Komorowski - kiedy ofiary katastrofy autokarowej pod Berlinem nie były jeszcze zidentyfikowane - złożył kondolencje rodzinom ofiar. Rodziny ofiar nie wiedziały wtedy jeszcze, czy są rodzinami ofiar, czy rodzinami rannych. Panie prezydencie! Jeżeli już jesteśmy w misiowo-współczującym wizerunku - my zidentyfikowaliśmy komu wypadałoby złożyć kondolencje. Dotowanie kultury leży. W czarnym, czarnym worku. Proszę złożyć najszczersze wyrazy współczucia.

87 minuta - dobrze, że S. nie jest konserwatystką, bo oprócz mieszkania musiałaby zazdrościć bohaterce zaręczynowego pierścionka. Pierścionki są dwa: jeden drogi, drugi z paczki Chipsów. Pani obok fuka i mówi do męża: bez przesady.

90 minuta - D. nie zazdrości bogatym mężczyznom ich motocykli, zazdrości im jeziora, na tle którego planują losy świata i chętnie by tam połowił bassy. Dlaczego, ach, dlaczego nie zostałem badylarzem?

Kiedy rozmawiamy wśród znajomych artystów o przyszłości naszych dzieci wszyscy żartują, że pozwolą im być kimkolwiek tylko zapragną - pod warunkiem że będą architektami, prawnikami albo chirurgami plastycznymi. Nie dość, że nie potrafimy wyjaśnić roli kultury, to sami przeczołgani przez uprawianie tych zawodów, nie potrafimy wywalczyć u inżynierów piłkarstwa, żeby te zawody mogły być uprawiane na zdrowych i w miarę bezpiecznych zasadach.

Scena balu - kultura w wydaniu najwyższym z walcem. Kamera ślizga się po biżuterii uczestników balu - po drogich zastawach, obrusach i jeszcze raz, i jeszcze raz. Widownia, wiedząc, że to nie reklama i nikt ich nie chce wycyckać, daje się uwieść - chcą tego wszystkiego, chcą. Co Stone zresztą im daje. Ale naprawdę chcą.

Głosy publiczności, która dobrze wie, czego wymaga i nie zawsze jest to współczesna sztuka. Oczywiście jest to irytujące dla artystów, kiedy widzowie artykułują sądy na temat sztuki, tak jak oceniają obiad w restauracji, powołując się na swoje smaki z dzieciństwa. Czy mamy wobec smakoszy jakieś inne argumenty niż poczucie wyższości i wyśmiewanie ich prymitywnych podniebień? Publiczność naoglądała się już diamentów, kolii i naszyjników - przy całym krytycznym potencjale filmu Stone'a - widownia wyjdzie z kina z marzeniem o bogactwie i luksusie Zachodu osiąganym nawet kosztem wywołania kryzysu i ekonomicznego kataklizmu. Potencjał krytyczny sztuki nie jest publiczności potrzebny, publiczności jest potrzebny dostęp do informacji o giełdzie.

Happy end - Gordon Gekko ze zdjęcia USG trzymiesięcznego płodu potrafi wyczytać płeć - będzie wnuk!

Budzi nas często niezbyt przyjemny sen: Jeremi ma już dziesięć lat i robi awanturę w rodzaju awantur, które nasze pokolenie robiło naszym rodzicom. Pyta, dlaczego - jeżeli nasz system wartości i nasza wiara w kulturę i wagę sztuki były tak istotne - nie potrafiliśmy tego udowodnić? I dlaczego - nie tylko my, ale całe pokolenia polskich artystów nie wypracowały mechanizmu wpływania na decyzje polityczne dotyczące ich życia? Nie licząc wpływania na kolegów? Nie chcę być niegrzecznym chłopcem - krzyczy Jeremi - chcę mieć w końcu mieszkanie i rodziców bez jebanej depresji! Będę ekonomistą-balcerowiczystą! Oni przynajmniej wiedzą, o co im chodzi i to chodzi jak w zegarku! I naprawdę nie rozumiem, dlaczego kiedyś w "Wyborczej" napisali o was, że jesteście yuppies?!

Publiczność wychodzi w zadumie, hmmm pierwsza bańka pękła i powstała ziemia, a następne są naturalną koleją rzeczy. Na korytarzu kina mężczyźni szeptem wyjaśniają kobietom tajemnice giełdy. Jest chęć naśladowania Gekko.

P.S. Nie mamy już za dużo pieniędzy do roztrwaniania na kulturę, więc następny felieton będzie się łatwiej czytało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji