Artykuły

Mruczanki, wzdychanki, szeptanki, scat

"Straszne pieśni" - koncert Horońko Orkestr z Rosji na XXVI PPA we Wrocławiu. Pisze Leszek Pułka w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Festiwalowa anegdota powiada, że Horońko Orkestr przybyła na PPA w stanie nieważkości. Publiczność czekała na rosyjski ensemble bitą godzinę. Ale warto było.

Dymitr Horońko [na zdjęciu] jest scenicznym błaznem i potrafi taki styl wykorzystać do maksimum. Na ile tego błazeństwa wystarczy, by następne żywiołowo prezentowane piosenki-numery nie przypominały tych dopiero co słyszanych, z pewnością nie obchodziło publiczności w Teatrze Kameralnym. Były owacje i bisy.

Gdyby cyzelować opinię - podczas czwartkowego koncertu trudno powiedzieć, o czym śpiewa Horońko. Mruczanki, wzdychanki, szeptanki, scat i porykiwanie bardzo gęsto wypełniają materiał muzyczny. Tak gęsto, że trzeba kupić płytę po koncercie, bo cokolwiek zrozumieć. To paradoks. Bo teatrzyk czy też cyrk piosenki Horońki bazuje przede wszystkim na świetnym jazzowym graniu, na klimatach sali i emocjach wokalisty, a sensy - zupełnie jak w opinii osła ze "Shreka" - wydają się "męskimi rozmowami o życiu i o śmierci" przed poranną jajecznicą. I tak w piosence "Pij, moja maleńka" słuchaliśmy o randce kochanków porzuconych przez szczęście, nad szklaneczką kiepskiego wina. O samotności na paryskim bruku śpiewał z kolei bohater "Żółtego anioła".

Podczas koncertu, a może swoistej próby koncertu Horońko z wielką swobodą żongluje tematami, schematami, konwencjami. Śpiewa niechlujnie, czasem na granicy słyszenia. Ta niedbałość, brak patosu, nawet pewien infantylizm sprawiają, że obdarzony raczej średnim głosem, a wielką muzykalnością artysta staje się na scenie postacią błyskotliwą i ekscytującą niczym człowiek-guma. Ma przy tym wielkie szczęście. Orkestr Horońki z równą swobodą gra "Libertango" z "Frantica" jak "Smoke on the Water" Deep Purple, więc pieśniarz ma za plecami fantastyczną ścianę dźwięku o sile rock bandów z epoki Blood, Sweat and Tears.

Na koncercie "Strasznych pieśni" Horońki było słychać dramatyzm Freda Buscaglione obok łzawych zaśpiewów klezmerów, intrygujący jazz Astora Piazzoli obok niezwykłego temperamentu kompozycji w stylu Rammstein. Jasne, że taki muzyczny sampling, czyli sklejanie świata z kilku tematów w jednej piosence, trzeba lubić. Wrocławianie polubili. Były gorące brawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji