Artykuły

Oddział zamknięty

Prowokacyjna sztuka o samobójstwie jest testem dla dzisiejszego teatru. Czy potrafimy jeszcze zmierzyć się z ludzką tragedią?

Polską prapremierę ostatniej sztuki Sarah Kane, głośnej brytyjskiej autorki, która trzy lata temu w wieku 28 lat popełniła samobójstwo, poprzedziła burzliwa dyskusja o etycznych i estetycznych granicach teatru. Wywołała ją prapremiera innej sztuki tej samej autorki, "Oczyszczonych" we wrocławskim Teatrze Współczesnym, po której recenzenci zastanawiali się, czy dopuszczalne jest pokazywanie na scenie przemocy i seksu.

Na podstawie jednej czy dwóch sztuk oraz tragicznej biografii oceniono i skazano autorkę. Powtórzył się dokładnie scenariusz brytyjski: Kane odrzucona przez środowiskową opinię po pierwszej, brutalnej sztuce "Zbombardowani" po kolejnych zdobywała coraz większą publiczność, a jej ostatni dramat, wystawiony już po śmierci, stał się triumfem.

Wspólna premiera Teatru Polskiego z Poznania i warszawskich Rozmaitości pokazuje, jak daleko dyskusja na łamach polskiej prasy odeszła od istoty tej twórczości. "4.48 Psychosis" nie jest bowiem sztuką brutalną, nie zawiera scen gwałtu i przemocy, nikt nikomu nie obcina tu kończyn ani nie podrzyna gardeł. To kameralny, poetycki monolog młodej kobiety, która zapędzona przez życie w kąt decyduje się popełnić samobójstwo. Tekst tworzą jej rozmowy z bliskimi i lekarzami, fragmenty książek o syndromie samobójczym, parafrazy Biblii, lekarskie diagnozy. Medyczne terminy sąsiadują tu z wyznaniami miłości, porady psychologa zderzone są z wizjami Boga. Nie jest to zapis umierania, ale heroicznej walki o życie, którą bohaterka prowadzi w obliczu obojętnego albo nierozumiejącego jej świata. Bohaterka "Psychosis" przegrywa, ale nie traci do końca najwyższej wartości - woli przetrwania.

Zobacz mnie

Ten nieefektowny, pozbawiony widowiskowości dramat reżyser Grzegorz Jarzyna wystawił w sposób skrajnie surowy. Scena jest monochromatyczna, szaro-biała, jeśli nie liczyć zielonych kitli lekarskich. Scenografia Małgorzaty Szczęśniak zaledwie sugeruje szpitalne wnętrze, akcja rozgrywa się głównie w pustej przestrzeni proscenium. Nie ma bogatej oprawy muzycznej, z której słyną przedstawienia Jarzyny, tylko monotonny, elektroniczny szum i piosenka Marilyn Monroe "When I Fali in Love", która jest ironicznym kontrapunktem dla tej ciemnej historii.

Tekst, wystawiony pierwotnie w Londynie z trzema aktorami, Jarzyna rozpisał na sześć ról. Oprócz głównej bohaterki, którą gra Magdalena Cielecka, jest tu jej kochanka (Katarzyna Herman), przyjaciel (Rafał Maćkowiak) i trzech lekarzy (Mariusz Benoit, Janusz Stolarski, Edward Warzecha). Są także dwie role nieme: kilkuletnia dziewczynka i stara kobieta, które pojawiają się w marzeniach bohaterki jako projekcja jej przeszłości i niemożliwej przyszłości. Rozszerzenie listy postaci paradoksalnie wzmaga samotność: dziewczyna otoczona jest tłumem ludzi, z którymi nie umie się porozumieć. Oczekuje miłości i wsparcia, tymczasem wszystko, na co może liczyć, to coraz większe dawki leków.

Kolejne sceny są jak odwiedziny w szpitalu, podczas których wszyscy

udają, że wszystko jest w porządku, tłumiąc własne lęki. Rytm wyznacza głos odliczający liczby od stu w dół. Niektóre z nich pojawiają się na ścianie, jak cyfry na ekranach urządzeń medycznych. W jednej ze scen bohaterka zostaje zasypana deszczem tych elektronicznych cyfr, które rzędami spadają na scenę jak ciężkie krople.

Jednak nie pomysły reżyserskie są solą tego przedstawienia, ale aktorstwo Magdaleny Cieleckiej. Początkowo aktorka okazuje zbyt wiele współczucia granej przez siebie postaci, mówi o samobójczych planach, jakby chciała wzbudzić litość. Później jej głos twardnieje, gesty stają się ostrzejsze, monolog nabiera tonu oskarżycielskiego. I nie jest ważne, że to oskarżenie nieczułego, odpychającego świata jest zawieszone w próżni, bo przecież nic nie wiemy o zdarzeniach, które doprowadziły tę kobietę na krawędź przepaści. Istotą dramaturgii Kane jest bezczelność, z jaką autorka odziera rzeczywistość ze złudzeń, z udawanych uczuć, rzekomych mądrości i fałszywych ideologii. I ta bezczelność jest w kreacji Cieleckiej. Aktorka nie próbuje tłumaczyć swojej bohaterki, wynajdywać psychologicznych powodów jej stanu. Zdrapuje jej życie do gołej skóry, aby pokazać pulsującą pod nim krew. Sama jest oskarżeniem, dowodem na to, że świat wyszedł z ram.

W jednej z ostatnich scen aktorka dosłownie roztrzaskuje się o ścianę. Kiedy potem staje przed publicznością półnaga, pokrwawiona i rzuca prosto w twarz zdystansowanym widzom premierowym słowa: "Dostrzeż mnie, zobacz mnie, kochaj mnie, dotknij mnie", kończy się teatr polegający na estetycznej i intelektualnej rozrywce. W tym momencie wszyscy, którzy znajdują się w sali teatru, czy tego chcą, czy nie, zostają postawieni twarzą w twarz z bólem i rozpaczą, jakich na ogół unika się w życiu. O jakich nawet nie chce się wiedzieć. Takie sceny odbywają się gdzieś za zamkniętymi drzwiami mieszkań i szpitalnych oddziałów. Aktorzy Rozmaitości bezczelnie otwierają te drzwi i mówią: "Dostrzeż mnie, zobacz mnie, kochaj mnie, dotknij mnie".

Jeden do jednego

Ta szokująca scena zmienia sens robienia teatru. Nie chodzi o grę interpretacyjną z literaturą, o wirtuozerię aktorską, błyskanie światełkami czy przekraczanie jakichś obyczajowych granic. Chodzi o zmierzenie się z ludzką tragedią pokazaną bez zbędnych ozdób, w skali prawie jeden do jednego. Aktorzy po przedstawieniu nie wychodzą do oklasków, bo za co mieliby je zbierać? Za cudzy ból i nieszczęście?

"Psychosis" jest testem dla dzisiejszego teatru. Czy jesteśmy jeszcze w stanie zobaczyć na scenie nie aktora, ale osobę? Czy za rzędami słów, z których składa się literatura, umiemy jeszcze dostrzec zapis czyjegoś bólu? Czy teatr, to genialne urządzenie do bezkarnego podglądania innych, daje nam jeszcze coś ponad wygodę i bezpieczeństwo, jaką ma podglądacz po drugiej stronie dziurki od klucza? Z tymi pytaniami zostawia nas spektakl Jarzyny. Ważniejszych chyba nie ma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji