Artykuły

"Les Miserables"

"Les Miserables" w reż. Wojciecha Kępczyńskiego w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Pisze Anna Pycka w portalu StacjaKultura.pl.

"Nędznicy" w czasach gospodarczego kryzysu - zbieg okoliczności czy ambitne wyzwanie dla Wojciecha Kępczyńskiego?

Nędznicy Victora Hugo to wielowątkowa, ogromna powieść, której akcja rozgrywa się na przestrzeni ponad trzydziestu lat (1815-1848). Burzliwe losy głównego bohatera wplecione w panoramę XIX-wiecznej Francji ciągle żyjącej rewolucją to wielkie wyzwanie dla filmowców i twórców musicali.

W musicalu "Les Miserables" wystawianym w warszawskiej Romie zastosowano wiele skrótów, śmiem szacować, że powieści Hugo nie zna ok. 90% widzów, więc najpierw krótkie omówienie.

Głównego bohatera Jeana Valjeana poznajemy w 1815 roku. Właśnie został zwolniony z więzienia, w którym przebywał przez 19 lat (pracował na galerach dla marynarki wojennej - stąd określenie: galernik). Za co tak sroga kara? Próbował ukraść chleb dla głodującej rodziny - schwytany na gorącym uczynku został skazany na pięć lat. Wielokrotne próby ucieczki wydłużały wyrok. Ostatecznie opuszczając więzienie miał w sakiewce 109 franków i żółty paszport - dozgonne piętno skazańca oraz nieprzejednanego wroga - pracującego dla policji Javerta.

Opuszczający więzienie Valjean nie ma łatwego życia. Nikt nie chce go zatrudnić, bo czy można zaufać galernikowi? Jedyną osobą, która w deszczową noc udziela schronienia głodnemu jest biskup Myriel. Przyjmuje go ze słowami: czym chata bogata, ale kiedy odchodzi na spoczynek Jean kradnie srebra i ucieka. Schwytany przez policję i odprowadzony na plebanię uzyskuje przebaczenie oraz srebrne sztućce i lichtarze. Valjean nie docenia miłosierdzia biskupa i przy nadarzającej się okazji okrada małego kominiarczyka. Wtedy jednak przychodzi opamiętanie i choć na oddanie skradzionych pieniędzy jest już za późno postanawia odmienić swoje życie. Kominiarczyk składa jednak na niego skargę a to potwierdza przekonanie Javerta o niemożności resocjalizacji byłych więźniów.

Valjean postanawia jednak odmienić swoje życie. Pod zmienionym nazwiskiem jako nikomu nieznany przemysłowiec wprowadza nowinki technologiczne w miasteczku Montreuil. Sukcesy finansowe pozwalają mu zdobyć społeczne zaufanie - zostaje merem. W miejscowej fabryce znajduje zatrudnienie samotna kobieta. Oddała na wychowanie swoją córkę nieuczciwym karczmarzom, którzy żądają coraz więcej pieniędzy. Kiedy koleżanki z fabryki dowiadują się o tym kobieta traci pracę. Aby zdobyć potrzebne pieniądze sprzedaje na perukę swoje włosy, a kiedy i tego jest za mało wychodzi na ulicę zarabiać jako prostytutka. Schwytana przez policję znajduje pomoc u Valjeana. Ten obiecuje odzyskać jej córeczkę, ale policja depcze mu po piętach i kiedy już tylko chwile dzielą go od rozpoznania okazuje się, że ktoś inny został oskarżony o jego czyny. Valjean stawia się w sądzie, uniewinnia oskarżonego i ucieka, by ratować dziecko. Choć matka dziewczynki umiera postanawia zostać jej opiekunem, zostawia sowite wynagrodzenie karczmarzom i zabiera dziecko. Mijają lata, mała Cosette dorasta u boku bogatego opiekuna, który każe się nazywać ojcem. W tym czasie w Paryżu panują nastroje rewolucyjne. Studenci i radykałowie podburzają robotników. Od 22 do 26 czerwca 1848 roku na ulicach Paryża wyrastają barykady. Cosetta poznaje studenta zaangażowanego w działania spiskowe. To miłość od pierwszego wejrzenia. W tle wybuchają strzały, giną niewinni ludzie - w tym małe dzieci. Ukochany Cosetty - baron Marius przeżywa dzięki Valjenowi, który również brał udział w zamieszkach. Szczęśliwi młodzi postanawiają się pobrać. Nie do końca akceptuje tę decyzję Valjean, ale nie chce stawać na drodze do szczęścia przybranej córce. Opowiada jednak Mariusowi o swoim życiu. Ten postanawia odsunąć Cosettę od ojca. Kiedy jednak dowiaduje się, iż to jemu zawdzięcza życie, odwiedza z Cosettą Valjeana. Znajdują go na łożu śmierci, więc historia nie kończy się typowym happy endem. W ogóle trzeba wiedzieć, że "Nędznicy" Hugo do arcydzieł francuskiej literatury nie należą. Sam autor jest w swojej ojczyźnie bardziej ceniony za poezję niż prozę. Już w powyższego omówienia wnioskować można, że postaci nakreślone zostały grubą kreską, z wyraźnym podziałem na pozytywne i negatywne. Pisarz nie starał się też przestrzegać zasady prawdopodobieństwa, każąc odbiorcom naiwnie wierzyć w szczęśliwe przypadki i pozytywne przemiany. "Les Miserables" jest jednak świetnym materiałem na musical - mamy burzliwe losy bohaterów ukazane na tle burzliwych losów państwa, mamy szczęśliwą miłość i przesłanie, że dobro zwycięża.

Dyrektor Romy - Wojciech Kępczyński od lat marzył o wystawieniu "Nędzników". Na świecie ten musical bije rekordy oglądalności. Czy tak będzie też w Warszawie? Biorąc pod uwagę dotychczasowe sukcesy Kępczyńskiego trudno wątpić. Jednak mnie musical rozczarował. Ogólne wrażenie - nuda, poza kilkoma kreacjami aktorskimi, efektami specjalnymi i świetną muzyką budzi niedosyt.

Spektaklowi zabrakło rozmachu, do którego już przyzwyczailiśmy się w Romie. Choć przygotowania trwały 9 miesięcy nie udało się odtworzyć tej niezwykłej atmosfery, wrzących emocji. Bohaterami są prości ludzie, ale to właśnie oni potrafią iść na całość, zarówno w miłowaniu jak i wojowaniu. Spodziewałam się zobaczyć kawałek życia, a zobaczyłam luźno powiązane epizody, w których czasem wybijają się pojedynczy wykonawcy. Jeszcze pierwsze sceny - z więzienia, dzięki ciekawej scenografii wzbudzają zainteresowanie. Potem jest już tylko gorzej, choć ładne są sceny z karczmy i śmierć Javerta w otchłaniach Sekwany. Ta ostatnia miała być zresztą najbardziej widowiskowa - przy scenie z upadającym żyrandolem w "Upiorze w operze" wypada bladziej. Bardzo słabe są sceny przedstawiające zamieszki w Paryżu, chyba najbardziej rozczarowuje barykada.

Musical powinien być ucztą dla zmysłów - wzroku i słuchu. Kostiumy z zasady nie mają zachwycać, bo są imitacją łachmanów - na scenie dominują szarości, tylko czasami rozjaśniane, podczas sceny ulicznej z prostytutkami, w karczmie i wesela. A rewolucja? Delacroix był mistrzem koloru, tak zresztą jak Goya. To ich obrazy powinny inspirować scenografów. A co z efektami - w dobie fascynacji technologią 3D również w teatrze chciałabym zobaczyć coś zaskakującego. A głosy? Na miarę naszych możliwości - Marius, w którego rolę wcielił się Marcin Mroziński w Eurowizji sukcesu nie osiągnął. Najbardziej wyrazistą postacią jest Javert (Łukasz Dziedzic), choć znacznie lepiej wypada w pierwszej części, na pochwałę zasługują nieuczciwi karczmarze - państwo Thénadier (Anna Dzionek i Tomasz Steciuk), matka Cosetty Fantine (Edyta Krzemień), córka karczmarzy Éponine (Ewa Lachowicz). Bardzo dobry jest Gavroche - mały łobuziak ginący w ulicznych zamieszkach (Miłosz Konkel). Bardzo wiarygodnie zabrzmiała mała Cosette (Magda Kusa). Dawid Nawrocki w swojej recenzji ubolewał nad tą rolą. Ja jestem innego zdania. Tak teatry dramatyczne jak i sceny baletowe zatrudniają małe dzieci. Oczywiście ich umiejętności wokalnych nie można porównywać z głosami dorosłych, ale dzięki temu sceny są bardziej autentyczne. Magda Kusa ma co prawda głos dziecinny, ale brzmi on bardzo wdzięcznie i moim zdaniem nie gorzej niż Pauliny Janczak - wcielającej się w rolę dorosłej Cosetty.

Wojciechowi Kępczyńskiemu nie udało się stworzyć stałego zespołu (choć wielu traktuje to jako zaletę), aktorzy wybierani są w castingu. Czy podczas trwających ponad pół roku prób można zbudować zespół? Chyba nie do końca

W tym roku mija 25 lat od premiery "Les Miserables" w Londynie. Musical wystawiono tam już ponad 10 000 razy. "Upiora" w Romie obejrzało ponad pół miliona widzów. Teatr ma już wyrobioną markę, ale choć szczerze życzę Wojciechowi Kępczyńskiemu sukcesu, obawiam się, że to przedstawienie się do niego nie przyczyni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji