Artykuły

Warszawa. Polska premiera "Pasażerki"

Polska premiera "Pasażerki" następuje po przeszło dwóch miesiącach od prawykonania światowego na Festiwalu Operowym w Bregencji w pełnej wersji scenicznej.

Podczas dalekomorskiej podróży była esesmanka Lisa dostrzega na pokładzie tajemniczą pasażerkę. Kobieta przypomina jej Martę, więźniarkę z obozu Auschwitz-Birkenau, w którym Lisa była nadzorczynią. Gdy mąż Lisy, dyplomata Walter, z którym płynie na placówkę do Brazylii, dowiaduje się o przeszłości żony, przeżywa szok, ale wybacza. Oboje postanawiają zapomnieć.

W piątek w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej polska premiera "Pasażerki", opery o Auschwitz z 1968 r., której radziecka cenzura nigdy nie pozwoliła wystawić. Napisał ją Mieczysław Weinberg (1919-96), polsko-rosyjski kompozytor pochodzenia żydowskiego, którego twórczość jest dopiero odkrywana. "Pasażerka" jest jedną z jego siedmiu oper. Powstała na podstawie obozowej powieść Zofii Posmysz (temat ten stał się także podstawą scenariusza ostatniego filmu Andrzeja Munka z Aleksandrą Śląską w roli Lisy).

Polska premiera następuje po przeszło dwóch miesiącach od prawykonania światowego na Festiwalu Operowym w Bregencji w pełnej wersji scenicznej. Jej realizacji podjął się wybitny angielski reżyser David Pountney. W rolach głównych wystąpią: Elena Kelessidi (Marta), Agnieszka Rehlis (Lisa), Artur Ruciński (Tadeusz), Roberto Sacca (Walter). Kierownictwo muzyczne objął Gabriel Chmura.

W postać Aufseherin SS Lisy Franz wcieli się Agnieszka Rehlis, wybitny polski mezzosopran. W Operze Narodowej występowała w "Nabucco" G. Verdiego, "Strasznym dworze" St. Moniuszki, śpiewała partię Maffio Orsiniego w "Lukrecji Borgii" G. Donizettiego, pieśni "Wesendonck Lieder" R. Wagnera w balecie "Tristan", a ostatnio u boku Ewy Podleś Pierwszą Służebną w "Elektrze" R. Straussa.

Premiera w piątek, 8 października, godz. 19, następne spektakle: 10 i 12 października.

Rozmowa z Agnieszką Rehlis

Anna S. Dębowska: Dwie role w jednej operze chyba rzadko się zdarzają?

Agnieszka Rehlis, śpiewaczka: To prawda. Od początku produkcji opery wiedziałam, że będę prezentować dwie role. W Bregencji śpiewałam w języku jidysz partię Hanny, więźniarki z Salonik. Na próbach w Bregencji śpiewałam także pierwszoplanową Lisę, po niemiecku, przygotowując się do "coverowania" głównej wykonawczyni tej partii. Zdarzało się, że grałam dwie postacie na jednej próbie. W którymś momencie poprosiłam o litość, aby nie kazano mi w ciągu minuty przekształcić się z więźniarki w esesmankę. Trudno było przestawić się psychicznie i wokalnie.

Rola Lisy jest trudna?

- Piekielnie wymagająca. Kiedy pierwszy raz zajrzałam do nut, pomyślałam, że nie dam rady nauczyć się na pamięć skomplikowanej warstwy muzycznej. Gdyby nie duża liczba prób w Bregencji, nie przyjęłabym tej roli. Jest w niej bardzo dużo do śpiewania, bardzo dużo trudnych wejść, które muszę pogodzić z grą aktorską. Partia ta wymaga wielkiej koncentracji.

Czy rozmawiała pani o swojej roli z Zofią Posmysz?

- Byłam pod wielkim wrażeniem spotkania z autorką "Pasażerki", z którą reżyser David Pountney konsultował się jeszcze przed naszymi próbami. Spotkanie z panią Zofią nastąpiło w Bregencji. Natomiast później, już w Warszawie, kiedy powiedziałam pani Zofii, że tym razem będę próbowała wcielić się w rolę esesmanki Lizy, popatrzyła na mnie i powiedziała: "Ale pani jest za młodziutka na Lisę". Dowiedziałam się jak Lisa zachowywała się w obozowym biurze - pani Posmysz zapamiętała jej krzyk, charakterystyczny głos.

Jaki pomysł na Lisę miał reżyser David Pountney?

- Dał mi swobodę interpretacji. Lisa jest tajemniczą postacią, w obozie prowadzi dziwną grę psychologiczną z Martą i jej narzeczonym Tadeuszem. Nie starałam się szukać w niej ludzkich odruchów. Kieruje się zazdrością, pilnuje porządku, jest twardą osobowością. W scenach na statku sprawia wrażenie nieobecnej. Nie poczuwa się do winy. Ale są momenty, że emocje puszczają i nawet zaczyna płakać. Nie są to łatwe zadania aktorskie. Ukończyłam Wydział Wokalno-Aktorski Akademii Muzycznej we Wrocławiu, byłam ostatnim rocznikiem, który zdobył należyte przygotowanie aktorskie.

Częściej można panią usłyszeć w repertuarze oratoryjno-kantatowym niż operowym.

- W zasadzie tak, ale przez dziesięć lat śpiewałam w Operze Wrocławskiej. Od siedmiu lat śpiewam w Operze Narodowej. Zaproponowano mi "Pasażerkę", ponieważ śpiewałam dużo muzyki współczesnej, m.in. utworów Krzysztofa Pendereckiego. Będzie to moja pierwsza opera XX-wieczna, jeśli nie liczyć monologu Eurydyki w "Antygonie" Rudzińskiego w Operze Wrocławskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji