Artykuły

Staram się trzymać gardę

- Zostałem nagrodzony jako literat, ale myślę cały czas o teatrze i zbliżającej się premierze. Mam nadzieję, że to będzie poważna propozycja dla widzów. Że znów wywoła rozmowy, dyskusje. Taki teatr chcę robić. Żywy. Czujny. Staram się trzymać gardę - mówi TADEUSZ SŁOBODZIANEK, dramaturg, autor "Naszej klasy".

Joanna Derkaczew: Czy "Nasza klasa" to tekst, w którym dokonuje się praca żałoby?

Tadeusz Słobodzianek: Może to zabrzmieć pretensjonalnie, ale mnie chodzi o próbę doprowadzenia do katharsis. To podstawowa kwestia w teatrze: sprawić, by ludzie mogli coś przeżyć. Wejść w na tyle intensywny kontakt z wewnętrznymi brudami, żeby zrobić w sobie miejsce na coś innego. Reżyser Paweł Wodziński ma teorię, że katharsis to czynność niemal fizjologiczna: gwałtowne usunięcie z organizmu wszystkich złogów, wygenerowanie wolnej przestrzeni duchowej. Ta interpretacja jest mi bliska zarówno jako dyrektorowi Laboratorium Dramatu, jak i pisarzowi. Próbuję sięgać po to, co ma największy ładunek emocjonalny i moc oddziaływania na widza.

Na widza, nie na czytelnika?

- Zawsze piszę na scenę. Ale myślę, że "Naszą klasę" da się czytać, bo przywiązuję pewną wagę do słowa i frazy. Jako nauczyciel i praktyk teatralny muszę rozpoznawać dobre teksty już w pierwszej lekturze. Wiem, że jeśli dramat się dobrze czyta, jeśli nie można się od niego oderwać, to potem też to dobrze zadziała w teatrze. A jak się po dwóch stronach nie pamięta, co było na poprzedniej, to nie ma co liczyć na to, że inscenizacja coś pozaciera, wygładzi, że "jakoś to będzie".

Jak na ten tekst reagowali widzowie w Londynie, których ten dramat bezpośrednio nie dotyczył?

- Oni nie łapią się na żadną polską martyrologię. To wielonarodowe społeczeństwo, w którym każdy przychodzi ze świata naznaczonego nie mniej bolesnymi traumami. Po przedstawieniu przychodzili do mnie ludzie z całego świata i chcieli o tym rozmawiać. Oni zobaczyli w tym spektaklu coś niemal terapeutycznego, ważnego dla codziennej, życiowej praktyki, nie dla jednorazowej teatralnej rozrywki. Szansę, że poprzez ten tekst będą mogli ze sobą rozmawiać, jeśli już nie pojednać się ze sobą. Ludzie, którzy w innym kontekście by się pozabijali, tu uczestniczą w jednym rytualnym, oczyszczającym doświadczeniu - oto moc teatru.

Przed paroma tygodniami został pan mianowany dyrektorem warszawskiego Teatru na Woli, dziś nagroda Nike, za dwa tygodnie polska prapremiera "Naszej klasy" - to dobry czas dla pana.

- Zostałem nagrodzony jako literat, ale myślę cały czas o teatrze i zbliżającej się premierze. Mam nadzieję, że to będzie poważna propozycja dla widzów. Że znów wywoła rozmowy, dyskusje. Taki teatr chcę robić. Żywy. Czujny. Staram się trzymać gardę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji