Artykuły

I dodam jeszcze, że cię kocham

Listy, kartki, telegramy, zapiski na odwrocie fotografii pisane ręcznie i na maszynie - wydane właśnie "Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze" to zapis pełnej emocji relacji, która na krótko połączyła dwoje poetów. Odnaleziona korespondencja Osieckiej i Przybory to literatura miłosna wyjątkowej próby - pisze Beata Kęczkowska w Gazecie Wyborczej.

"Ta historia trwała około dwóch lat. Wiemy nawet dokładnie, że zaczęła się 1 lutego 1964 roku. Skończyła się na dobre (jeśli o uczuciu można powiedzieć, że skończyło się na dobre) w czerwcu 1966 roku. On miał 49 lat, był już po raz drugi żonaty. Miał małego synka Konstantego (Kota) i dorastającą, piękną córkę z pierwszego małżeństwa - Martę. Był w rozkwicie swojego talentu. Sławny, uwielbiany, czczony nie tylko przez inteligencję. Telewizyjny Kabaret Starszych Panów stworzony przez niego i Jerzego Wasowskiego osiągnął właśnie apogeum popularności. Wszyscy śpiewali ich piosenki. Ona także. Ale i pisała własne. I to jak!

Była piękną 28-letnią rozwódką po przejściach. Płakał po niej niejeden odtrącony adorator, ona po nich także, z tym że ona jedynie w piosenkach" - pisze we wstępie Magda Umer. Autorka wyboru listów, przyjaciółka obojga, powiernica uczucia, o którego istnieniu dowiedziała się po wielu latach od jego zakończenia.

Zaczynając lekturę tych listów, przygotujmy się na sporą dawkę emocji. Skala uczuć rozpięta do maksimum. Towarzyszymy dwojgu zakochanym, idziemy przez wszystkie etapy - od zauroczenia, miłosnych uniesień przez przekomarzania kochanków po wyrzuty i tłumaczenia. Język tej korespondencji właściwy uczuciu jest intymny i bardzo osobisty. Możemy tę relację poznać na dwa sposoby - wsłuchując się w listy Osieckiej i Przybory czytane przez Magdę Umer i Piotra Machalicę na dołączonym do wydania audiobooku, możemy pochylać się nad kartkami i pocztówkami, odcyfrowywać dopiski i przyglądać się fotografiom w starannie wydanym i opatrzonym komentarzami Magdy Umer tomie. Czy będziemy - poznając te listy - ciekawskim intruzem? Sami musimy wyznaczyć sobie rolę. To uczucie może uwieść również nas. Przydarzyło się dwojgu niebanalnym, pięknym i utalentowanym ludziom, a takie historie ogrzewają innych.

A gdy się zejdą, raz i drugi,

kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością

W 1964 roku Agnieszka Osiecka ma 28 lat. Jest rozwódką. Jeremi Przybora jest od niej starszy o 21 lat. Ona uwodzi, on się zakochuje. Osiecka zaczyna romansować - jak to ma czasem w zwyczaju - "na lipę". Nijako z rozpędu. Na początku wymiany listów wydaje się zaskoczona wyznaniami Przybory. On jest czuły, niepewny, nieśmiało brnie w uczucie. Nazywa ją "Panienką z Kępy", pisze "Lakoniczna Moja", "Moja Ty Nieprawdopodobna". Przeprasza "purpurowy ze wstydu jak ta róża" za "nietaktowny telefon". Niemal nie przerywają rozmowy, kończąc pisać, dzwonią, zaraz po odłożeniu słuchawki telefonicznej zaczynają list albo kartkę. Ślą telegramy. On skarży się, że pisze niewyraźnie, przepisuje więc listy na maszynie. Jej brakuje papeterii, gubi długopis. Ona wysyła mu kwiat poziomki, on ją upomina, by dbała o uszy. Darzy je jakimś szczególnym uwielbieniem. Piszą do siebie zewsząd - ona z Paryża, Londynu, z Mazur, gdy na chwilę znajdzie się w Krzyżach. On tęskni z Warszawy, narzeka na pusty bez niej Paryż i Kraków. Ona wyobraża go sobie na angielskiej prowincji, on chciałby ponownie obejrzeć z nią "8 i pół". Piszą do siebie z pociągów, nocami, by zdać relację z dnia. "Chyba ja się w Tobie zakochałem, czy co?!" - pyta on. Inny z listów kończy: "I dodam jeszcze, że cię kocham".

"Przedtem w ogóle nie przypuszczałam, że mężczyzna może zająć ważne miejsce w moim życiu. Miałam kącik w sercu dla chłopców, ale mieściło się to gdzieś pomiędzy pisaniną a podróżami, przyjaźniami z ludźmi etc. Teraz wiem na pewno, że jesteś najważniejszy ze wszystkiego, co mam (chociaż w końcu tak bardzo Ciebie nie mam). Boję się, że Ty wcale tego mojego kochania nie czujesz, bo nie przejawia się ono w żadnej formie dbania o Ciebie" - niepokoi się ona. I wyznaje, że pierwszy raz w życiu ma wrażenie, że jest "czyjaś (a nie wyłącznie swoja)".

Ona kupuje mu drobne prezenty - krawat, gumę do żucia dla syna i majtki dla córki. On cieszy się z tych drobiazgów, chwali jej wybór. Miłosna sielanka. Szczebiot zakochanych. Ale gdzieś w tle wzmianki o nowej piosence, zwierzenia z niepokojów o program, premierę, relacja z wyjścia do teatru, obejrzanych filmów. Plany na wspólne wyjścia.

bardzo się męczą, męczą przez czas długi,

co zrobić, co zrobić z tą miłością?

"To miała być zupełnie nieżyciowa historia, bukiecik bladych fiołków" - pisze Osiecka zaskoczona przywiązaniem, jakim obdarza Przyborę. Ostrzega go: "Pamiętaj, kogo bierzesz - kundla, włóczęgę". "Jesteś też pierwszym chłopcem, z którym jest mi dobrze w łóżku. Jesteś pierwszym, najpierwszym, zupełnie jedynym mężczyzną, przez którego robi mi się czasem czarno w oczach i słodko w ustach i zupełnie nieprzytomnie w głowie" - odsłania się.

Gdy Przybora czyni wyrzuty, że ona przedłuża podróż, coś zaczyna zgrzytać. Ona się usprawiedliwia, on przeprasza. Cień pozostaje. Ona jest wolnym ptakiem, nie radzi sobie z wyrzutami, chce podróżować, poznawać ludzi. On od nich stroni, zamyka się w gronie dobrze oswojonych znajomych. Jeszcze kilka listów, kartek. Słowa, że ona zostawiła u niego "czarny kapelusz (z futerkiem ze zwierząt naturalnych)", płytę Aznavoura, że może je odebrać. Jeszcze tylko niepokój, że ona nie wie, co się u niego dzieje. I już. Korespondencja się urywa.

Czy "ta historia" mogła się udać? Może i tak. Ale czy wtedy mielibyśmy takie listy? Czy mielibyśmy takie piosenki? Bo piosenki obydwojga z tego czasu to wyraźne post scriptum dopisane przez nich pod łączącym ich uczuciem.

Ich drogi się rozeszły. Uczucie wygasło. Sympatia pozostała. Magda Umer we wstępie do tego tomu opisuje spotkanie Osieckiej i Przybory po latach, w 1989 roku we Wrocławiu po zakończeniu Przeglądu Piosenki Aktorskiej: "Są daleko, nie słyszę słów, ale coś tak niezwykłego dzieje się między tymi dwojgiem, że nie mogę oderwać od nich oczu. On się uśmiecha, ona płacze, wręcza mu żółtą różę, całują się nieśmiało. Są nagle tacy młodzi. Scena jak z filmu". Odkrycie tego uczucia zaskakuje Umer. Najpierw poznała listy Agnieszki do Jeremiego. Niedawno dopiero od Agaty Passent, córki Osieckiej, dostała listy Starszego Pana do poetki. Wahała się, czy można je opublikować. Może dopiero za 20 lat? Jej wątpliwości rozwiał syn Jeremiego Przybory - Kot, aprobując publikację, i Agata Passent, nazywając te listy "piękną literaturą". Tej "pięknej literatury" żal byłoby nie znać.

"Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze"

Ułożyła i opatrzyła przedmową i komentarzami Magda Umer, wyd. Agora SA, Warszawa 2010.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji