Artykuły

Oszustwa

Zaledwie ilustracje, artystyczne nadużycie, pozory głębi

Taka już parszywa jest ludzka natura, że na ogół lepiej pamiętamy złe niż dobre doznania. Albo po prostu ostrzej i boleśniej. Dobre natomiast skłonni jesteśmy przyjmować jako coś nam należnego. W każdym razie tak mi się to nasuwa po dwóch ostatnich tygodniach z Teatrem Telewizji.

Bez wielkich wstrząsów, z satysfakcją natomiast ogląda się Ekscelencję według Dostojewskiego. Z przyjemnością po prostu, jaką daje kawał dobrej roboty artystycznej. Aktorskiego kunsztu Henryka Bisty i Krzysztofa Kowalewskiego w budowaniu zewnętrznych i wewnętrznych portretów, dyskretnego rysowania drugiego planu przez Lidię Korsakównę i Wojciecha Siemiona. Z tym uczuciem udanego spotkania z pewnym ładem artystycznie skomponowanego świata przedstawionego. Ma się wówczas to bodaj kluczowe w teatrze wrażenie obcowania z czymś autentycznym, wiarygodnym. Właśnie: godnym wiary.

Uniki wielkich aktorów wrażenie to nieco mącą. Jerzy Trela i Jerzy Radziwiłłowicz w Krystynie Strindberga dialogują kulturalnie i powściągliwie, z ludzką wiarygodnością bohaterów oczywiście. Ale przy ich klasie aktorskiej to winno być właśnie oczywiste -jako dopiero podstawa, punkt wyjścia. Jeżeli jest tylko to - bohaterowie zatrzymują się na funkcji ilustracji. Historię Krystyny rzetelnie ilustruje też tytułowa Dorota Segda; ilustruje to, że królowa fascynuje kochanków, że sprytna i naiwna czaruje i irytuje otoczenie. Wszyscy grzecznie opowiadają mi melodramat, który z wdziękiem omija drzemiące w dramacie zagadnienia relacji władzy i wolności. I tak sobie wspólnie drzemiemy, a spektakl ciurka kulturalnie i niemożebnie nudno.

Znudzony nie znaczy oszukany. Poddanie artystycznemu nadużyciu jest doznaniem wiele mocniejszym. Można go dostarczyć na tak różne sposoby, jak czynią to twórcy telewizyjnego Don Juana i Urodzin. Przed premierą Moliera reżyser osobiście zapowiedział, że oto opowie własną historyjkę na przykładzie Don Juana, co będzie wymagało daleko posuniętych zabiegów adaptacyjnych, a to po to, by pokazać Juana jako człowieka rzeczywiście nam współczesnego. No i słowa dotrzymał. Tyle że historyjka pana Wosiewicza ma się do nie przebrzmiałej współczesności Moliera jak pięść do nosa.

Przepaść pomiędzy artystyczną potencją aktorów a interpretacyjną reżysera godna była zaiste kaskaderów. Seweryn i Zamachowski swój taniec nad przepaścią wykonali ze sprawnością godną szacunku i współczucia. Aby historyjka zabrzmiała współcześnie, ubrano ich w dzisiejszy krój. Trudno o prymitywniejszy probierz interpretacji współczesnej niż poprzebieranie aktorów we współczesne szmaty. Strój dzisiejszy bowiem, niby bliski, przeto niezauważalnie zwyczajny, w teatrze bywa błazeńską przebieranką. Mój sprzeciw nie ma nic wspólnego z obroną szarganych świętości. To sprawa poziomu myślenia. W tym wypadku zastępowania wewnętrznej logiki sztuki z jej intelektualnym potencjałem pozorami transformacji na współczesne kategorie. Jest to artystyczny odpowiednik tego, co w polityce nazywa się wulgarnym populizmem.

Molierowy Juan - pan, który nie wierzy w nic, poza tym, że dwa a dwa to cztery - bada granice wolności i norm ponadindywidualnych. Co bada u p. Wosiewicza, okazuje się szybko. Oto nad rzeczką Zamachowski dyskretnie bawi się grą komputerową, kiedy jego pan na stojaka rżnie wiejską panienkę. Nic mi do ich zabaw; tyle że miałem nadzieję spotkać współczesnego buntownika, którego ekscytuje rola wiecznego zdobywcy i burzyciela pustych norm, a podglądam po prostu niewyżytego erotomana, któremu obojętne, gdzie, jak i z kim, byle dużo i często. Czuję się więc oszukany i wzięty za idiotę, kiedy z historyjki p. Wosiewicza niczym królik z kapelusza strzela Molierowska pointa, iż obłuda jest modnym nałogiem świata, przeć remu każda metoda walki dobra. No, nie każda jednak.

Metoda zgoła przeciwna przyświeć pani Wojnarowskiej. Miast nachalnego jak w Don Juanie przybliżenia wprowadzonego do zewnętrznych akcesoriów - Urodziny współczesne problematyki starają się ukazać poprzez pewne oddalenie i sposobną wielkim uogólnienie perspektywę. Problematyki wolności kobiet równości płci, piekła związków nie chcianych. Oddalenie to ma zapewnić entourage - kresowe miasteczko sprzed wojny. Dziwny tajemniczy dom, jakieś nocne egzorcyzmy małżonków z panią w halce czołgającą się po podłodze i z lekka kopiącym ją panem. Może sadomasochiści? No, no... Ale nie - schemat okazuje się prościutki: okrutny mąż, zgorzkniała żona i młody nauczyciel jako lekarstwo na jej głód uczuć i ciała. W pobocznych wątkach też na okrasę trochę seksualnych przetrąceńców. Są oczywiście i sekrety: mąż nie jest ojcem syna, ożenił się dla majątku i wyje z poczucia uczuciowego odrzucenia. Mąż koszmarny, a i żona też niezła szmata. Jednym słowem: zawiłości życia z najlepszych tradycji romansu dla kucharek.

Serdeczny żal aktorów; pracują najuczciwiej, jak się w tych warunkach da. Ale któż nabierze się na pozory głębszych problemów, na mgiełkę uogólnień, roztaczaną przez reżysera metoda nastrojowej tajemniczości, muzyką groźną, nabrzmiała ciszą i tymi podobnymi sposobami farbowania atrap - Panie Boże, wybacz! - czechowskich półtonów.

Może ktoś się nabierze. Oszustwa mają to do siebie. Także artystyczne.

Molier Don Juan, reż. Leszek Wosiewicz, Studio Teatralne Dwójki, 31 stycznia 1996

August Strindberg Krystyna, reż. Piotr Mikucki, Teatr Poniedziałkowy, 5 lutego 1996

Fiodor Dostojewski Ekscelencja wg opowiadania Wieś Stiepanczykowo i jej mieszkańcy, reż. Andrzej Kostenko, adapt. Maciej Kosiński, Studio Teatralne Dwójki, 7 lutego 1996

Elżbieta Wojnarowska Urodziny, reż. Krzysztof Nazar, Teatr Poniedziałkowy (III), 12 lutego 1996

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji