Artykuły

Ścięta pieśń Makbeta

Recenzję spektaklu Grzegorza Brala można zamknąć w jednym zdaniu: oto tragedia Szekspira rozwija się przed nami niczym tkanina z Bayeux oglądana oczami Kurosawy i nucona przez korsykańskich górali

Poskładanie niezwykle intensywnego spektaklu z trzech pozornie rozbieżnych elementów: przetworzonych przez Szekspira rycerskich legend Albionu, religijnych pieśni surowych ludzi gór oraz kostiumów sugestywnie przywołujących drzeworytnicze postacie samurajów, udało się aktorom Teatru Pieśń Kozła nad podziw.

Idzie przy tym nie tylko o przekonujące podanie tekstu, fantastyczną plastykę ruchu i niecodzienną fonię spektaklu, który okazał się materią zwartą, nasyconą barwą ceglanego refektarza i światłem świec, przesyconą polifonicznym, niemal nieustającym religijnym zaśpiewem, wirem kostiumów z surowych tkanin, świstem powietrza rozpędzonego przez ciała i rekwizyty. Rzecz w niezwykłości skupienia. W zbudowaniu przez Brala rytmicznej całości, wirującej i rozwibrowanej chorei, której konstrukcję wyznaczają muzyka, śpiew, ruch i wymówiona w języku oryginału opowieść o Makbecie, rycerzu, którego do władzy pchają pycha i szaleństwo żony oraz własna chora wyobraźnia. Bral zaufał tekstowi Szekspira. Słyszymy zatem frazy wypełnione magiczną namiętnością zaklęć, bo to przecież opowieść pełna czarów, i egzystencjalne dramatyczne rozważania rycerzy, którym żądza władzy niekiedy miesza rozum i zmusza do czynów haniebnych. Nieuchronność losu Makbeta spełza się w zbiorowych recytatywach. Dynamiczne frazy wymawiane przez zespół należą do najbardziej sugestywnych chwil inscenizacji. Podobnie jak zbiorowe układy taneczne. Ukazują walkę, wojnę, zbrodnię. Nikt, kto tu wszedł, nie pozostaje obojętny. Aż do śmierci Makbeta ścinanego drewnianym mieczem wojownika niczym drzewo-świat z ludowych bajan. Spektakl Brala obdziela równie bogato zmysły, jak i ducha. Grany z impetem nagle ścisza się, zawieszając bohaterów na ścianach niczym robaki przypięte szpilą w gablotce entomologa. Te klarowne rytmy wywołują zachwyt. Więc zachwyca Gabriel Gawin jako Makbet, człowiek z pogranicza dwóch światów. Heros śniący o władzy i wpadający w obłęd oprawca przyjaciół. Znakomicie poruszają się i melorecytują Ian Morgan (Makduf), Ewan Downie (Malkolm), Kacper Kuszewski (Banko) i Janusz Andrzejewski (Dunkan). Ważną postać tworzy Anna Zubrzycka jako Lady Makbet. Chwilami histeryczny potwór, baśniowa baba-dziwo, którą chętnie oskarżylibyśmy o całe zło. Intrygowała muzyka zagrana przez Rafała Habla. Dźwięki archaicznego instrumentu strunowego, który poruszał, były sensualną sprężyną zdarzeń. Chwała fascynującej choreografii Brala, choć mam wrażenie, że twórca wpadł w pułapkę biologii - wiedząc, jakie układy ciała wyglądają najlepiej na tle pawęży-świeczników Miry Żelechower-Aleksiun i jakie wzbudzają superbrzmienia gardeł, już nie szuka nowości.

Ale to pewnie cecha każdej chorei. Jej doskonałość jest celem i zarazem kresem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji