Artykuły

"Siła fatalna" romantyzm

W lipcu 1982 roku w wypełnionym szczelnie do ostatniego miejsca Teatrze Polskim odbywało się narodowe misterium. Grano "Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego. Warszawę raz po raz obiegały pogłoski o bliskim "zawieszeniu" przedstawienia. Pamiętano o słynnych Dejmkowych "Dziadach" z 1968 roku. Tym goręcej publiczność uczestniczyła w spektaklu. Niektóre zdania, a nawet części zdań, nagradzały frenetyczne brawa. Oklaskiwano poszczególnych bohaterów i aktorów. Nie wiem, czy znalazłby się ktoś, kto byłby w stanie opisać całość tego zjawiska, jakim wówczas była seria przedstawień "Wyzwolenia". Na pewno nie było to tylko wydarzenie teatralne.

Można przypuszczać, że Kazimierz Dejmek wystawiając "Wyzwolenie", jeden z najtrudniejszych dramatów Wyspiańskiego, chciał dowiedzieć się czegoś o współczesności. Realizacja na scenie dramatu narodowego w ważnej chwili historycznej nigdy nie jest beznamiętną prezentacją klasyki, dla młodzieży. Każde nowe wystawienie tysiąc razy granego "Wyzwolenia" daje nowy obraz narodu:, oto my, tak jak je teraz rozumiemy, bogatsi o nowe doświadczenie, gramy i oklaskujemy "Wyzwolenie". Odgrywania narodowej sztuki przynosi narodowi wiedzę o sobie samym. Przynajmniej tak być powinno.

Chyba tę właśnie funkcję sztuki mieli na myśli realizatorzy przedstawienia. Za pomocą dzieła Wyspiańskiego, które jest chyba najgłębszą w kulturze polskiej analizą romantyzmu, pragnęli objaśnić naród o tym, co działo się w burzliwym okresie od sierpnia 1980 roku do lipca 1982 roku, do dnia premiery "Wyzwolenia". A może bardziej niż o tym co było, mówiło przedstawienie o tym, co się nie stało i stać się nie mogło. Żeby rozpatrzeć te wszystkie możności i niemożności. Teatr Polski wybrał rozprawę o polskiej tradycji - "Wyzwolenie". Sztuka ta wskazuje na glebę, z której wszyscy wyrastamy, z której wyrasta polska myśl polityczna, odmienna od francuskiej, rosyjskiej czy radzieckiej. Na tradycję romantyzmu polskiego.

Tradycja romantyczna jest naszą siłą i ograniczeniem. Z romantyzmu czerpiemy kilka podstawowych schematów myślenia i działania, a także specjalną skalę wartości. Poza romantyzmem nie udało się w Polsce wytworzyć równie silnego systemu myślenia i odczuwania narodowego. W dalszym ciągu, pomimo rozmaitych prób "wyzwolenia", to co najbardziej jednoczy Polaków, to poglądy, które korzenie mają w twórczości Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego (oddziaływanie hermetycznej twórczości Norwida wciąż jest niewystarczające).

Wydawanie lub nie wydawanie dzieł Mickiewicza, wszystkich lub niektórych, w Polsce jest kwestią wagi państwowej. W grudniu 1920 roku Sejm uchwalił wydanie dzieł Mickiewicza (tzw. Wydanie sejmowe, z którego do wybuchu wojny wyszły 4 tomy), podobnie w 1945 r. wydanie dzieł wieszcza stało się przedmiotem dekretu Krajowej Rady Narodowej. To zdominowanie polskiej tradycji przez romantyzm wielu się nie podobało. Po II wojnie światowej osoby decydujące o kształceniu kulturalnym narodu usiłowały włączyć do tradycji odmienny nurt: odrodzenia, oświecenia, pozytywizmu. Także i wcześniej, w okresie międzywojennym Irzykowski, Brzozowski i Boy wałczyli z tradycją romantyczną, Brzozowski szczepił w Polsce szlachetną, myśl lewicową, Boy włączył do piśmiennictwa polskiego dziesiątki arcydzieł literatury francuskie, Irzykowski usiłował wytworzyć w kraju żywą, polemiczną wymianę myśli i zajmował się niemal wszystkim: teatrem, poezją, krytyką, filmem. Byt moment, kiedy wydawało się, że Polska staje się krajem Europy - w tym sensie, że ma takie problemy jak Europa. Było to na początku II Rzeczypospolitej, kiedy powstawały kluby futurystów, dadaistów, pisma ekspresjonistyczne i zaczynała działać "Zwrotnica" Peipera. Zdawać by się mogło, że literatura polska odchodzi od romantyzmu. Była to tylko chwila. "Szerokie rzesze" czytały skamandrytów, poetów dobrze wrośniętych w tradycję romantyczną.

Romantyzm miał wielu genialnych polemistów. Wspomniałam już Brzozowskiego, Irzykowskiego, Boya, dodać należy nazwiska Gombrowicza, Różewicza, Mrożka. Niwelowali romantyzm epigoni, ale inteligentni wrogowie i szydercy zdołali przywrócić mu wielkość. Najwspanialszym pomnikiem wystawionym Mickiewiczowi jest "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, polemika z twórczością wieszcza. Wystawiana dziś w Teatrze Polskimi nowa sztuka Mrożka "Portret" również jest jakąś formą dyskusji z romantyzmem. Każdy widzi, że monolog Bartodzieja (pierwsza scena "Portretu") to aluzja (szydercza?) do Wielkiej Improwizacji "Dziadów" Mickiewicza. Widoczne jest także, że pomiędzy tym monologiem a resztą sztuki istnieje jakiś subtelny związek. Jakie znaczenie ma romantyczna czy pseudoromantyczna świadomość głównego bohatera dla jego niechlubnego postępku z czasów stalinowskich? Mrożek zdaje się wskazywać na dwa obciążenia myśli polskiej: romantyzmem i stalinizmem. Byłaby to bardzo specjalna diagnoza choroby umysłu współczesnego Polaka. Ale odwołanie do Wielkiej Improwizacji, może mieć także całkiem inny sens. Chodzi prawdopodobnie o przywołanie takiej tradycji i takiego języka, które dzisiaj w Polsce mają jakieś znaczenia, w których można jeszcze mówić o wartościach.

To romantyzm stworzył pojęcie narodu, czynu, polskości, ofiary, posłannictwa. Arcydzieła chronią te słowa przed dewaluacją. Słów tych uczymy się z Mickiewicza i Słowackiego, nadając im taki sens, jaki nadawali im poeci.

Narodziny pojęcia nowożytnego narodu polskiego i jednocześnie narodziny tego narodu zrosły się z triumfem romantyzmu w kulturze polskiej. Naród jako wspólnota duchowa niezależna od państwa - o której po raz pierwszy Wybicki powiedział "Jeszcze Polska nie umarła, póki my żyjemy..." - została odkryta i ukonstytuowana przez romantyzm. Odłączenie "narodu" od "państwa", który historycy kultury nazywają "interioryzacją ojczyzny" (uwewnętrznieniem, przeniesieniem do wnętrza) pozwolił po rozbiorach dalej istnieć narodowi pozbawionemu rządu, ziemi i granic państwowych. Naród żyje i stanowi całość ze swoją emigracją. To oddzielenie dwu pojąć ma także inną konsekwencję: otóż Polak, aby się czuć Polakiem, nie musi utożsamiać się z organizacją państwową, w której żyje. Każdy według własnego rozeznania może rozważyć rozległe skutki takiego sposobu myślenia.

Idea wspólnoty narodów wolnych i rozwijających się niezależnie to również odkrycie romantyzmu. W epoce tej formułuje się myśl, która na długo determinuje myślenie o historii. Historię tworzy wola narodów i ich duchowych przywódców, dzieje wyznaczają suwerenne lub dążące do wolności narody.

Romantyzm kształtuje wzorzec wieszcza. Jest to człowiek wielki duchem gotowy do ofiary za wspólnotę narodu, obdarzony niepoślednią inteligencją i mądrością, zdolny do przewidywania losów narodu. W Polsce zawsze się czeka na takiego duchowego przywódce. Bez niego, bez wieszcza naród jest bezwładny, niezdolny do widzenia własnej przyszłości, zdezorientowany. Nie wie, co się z nim stało, nie rozumie, co się dzieje, nie jest w stanie przewidzieć tego, co będzie. Model narodu, któremu przewodzi wieszcz, jest bardzo silnie w Polsce zakorzeniony. Wystarczy wymienić kilka postaci, którym tę rolę chciano powierzyć Sienkiewicz, Deotyma (dziś prawie zapomniana), Żeromski, Broniewski, Miłosz. A przecież już Słowacki, który swoją własną epokę znał jak mało kto, widział konsekwencje tego modelu. Bohater jego mniej znanego dramatu "Horsztyński" broni się przed przyjęciem narzucanej mu roli "słońca politycznego". Ten, od którego wymaga się, by działał, nie robi nic, ponieważ zdaje sobie sprawę z tego, że nikt nie jest w stanie objąć umysłem i wolą całego nurtu wypadków, zbyt skomplikowanych dla jakiegokolwiek człowieka. W poemacie "Anhelli" ukazuje inną sytuację - oto naród nie chce słuchać swojego wieszcza i odrzuca jego przywództwo, popadając w zbrodnie i swary. Koncepcja wieszcza, genialna w literaturze, nie daje się przenieść w życie społeczne.

Ale, mógłby ktoś powiedzieć, jest w romantyzmie inny model rządzenia się narodu. Jest demokratyczny. Nie ulega wątpliwości że Mickiewicz, Słowacki i Norwid byli demokratami, a Krasiński nienawidził wszystkiego, co miało związek z ruchami demokratycznymi, jako przynoszącymi bezład, bałagan i obniżenie poziomu kultury. Jednak demokratyzm wieszczów różni się bardzo od np. modelowej demokracji socjalistycznej, ukształtowanej w innym nurcie myślowym. To prawda, Juliusz Słowacki napisał wiersz "Wyjdzie stu robotników", którego ostatni wers brzmi: "Masy rzekły: Hosanna!" Ale każdy kto zna późną twórczość Słowackiego, łatwo się zorientuje, że ta prorocza wizja rewolucyjnego święta wolności ma sens głównie mistyczny, chodzi w niej o wyzwolenie ducha a nie ukonstytuowanie "proletariatu" i nadanie mu "świadomości proletariackiej". Demokratyzm Słowackiego to równe prawo każdego wolnego o ducha (czyli człowieka) do wypowiadania swego zdania. Jest to raczej prawo do walki i świętej anarchii niż obowiązek porozumienia się z większością. Również i ten model ma swoje rozległe konsekwencje.

Romantyzm podjął trud budowy pojęcia narodu i budowy narodu. Dał narodowi polskiemu istnienie. Nadał temu istnieniu sens. Wytłumaczył sens klęski narodowej, utraty niepodległości. W ten sposób stworzył dla narodu jego własną świętą historię. Jest to ta część dziedzictwa romantycznego, którą najtrudniej jest przezwyciężyć. Mesjanizm polski czyni ojczyznę męczennicą i odkupicielką. Nadaje walor świętości jej cierpieniu. Dzieje Polski wpisuje w bieg czasu świętego - nie historycznego. Odtąd wypadki w Polsce mają dwa sensy. Pierwszy to sens zwykły, taki, jaki skłonny byłby im przypisywać mieszkaniec bogatych i samorządnych Niemiec, Francji czy Szwajcarii. Interesuje się on stosunkami politycznymi, gospodarką, wkładem sił w jednym z krajów socjalistycznych. Nie widzi sensu drugiego, którym żyją Polacy. Ich uciemiężona ojczyzna spełnia swoją misję, przynosi światu szczególną wiedzę, wysyła w świat proroków. Za pośrednictwem swej literatury i filmów naucza świat o prawdziwym sensie historii współczesnej Europy podzielonej na dwa obozy. Nadal (według Polaków) Polska i polskość są kluczem do rozumienia dziejów.

"Wyzwolenie" Wyspiańskiego to jedna z najciekawszych batalii wydanych myśli romantycznej. Wyspiański doskonale pojmował jej wielkość. Bohater "Wyzwolenia", który nosi imię Mickiewiczowskiego Konrada, podejmuje polemikę z ideami romantycznymi i pseudoromantycznymi idejkami. Odróżnia czyn od gestu, gadanie od słowa, twórczość do marnego powielania. Cierpliwie oddziela ziarno od plew. Chce wymyślić Polskę, która byłaby godna naszych marzeń i jednocześnie mogła zaistnieć. Zamiast myślenia mitycznego o Polsce, która "nigdy nie ma się stać", proponuje myślenie o Polsce konkretnej. Przeciwko czemu walczy Konrad? Przeciwko własnej niewiedzy. Usiłuje opanować myślą krąg mitów polskich, które go osaczają i zdobyć nad nimi władzę. Chodzi o to, aby rozpoznać własną tradycję, aby zdobyć wolność. Konrad chce sformułować idee romantyczne w zwykłym języku i w zwykłym języku przeciwstawić się im lub zaaprobować. Oto jego "wyzwolenie". Kpią sobie z tych "jakowyś wyzwolin" wszystkie maski, dyskutanci Konrada, anonimowi przedstawiciele Narodu i Tradycji. Kpią nie na darmo. Czy "wyzwolenie" się udaje? I tak, i nie. Zakończenie sztuki jest wieloznaczne: Konrada, śmiałka, który chce z bliska obejrzeć to, co święte, dopadają erynie. Może dlatego, że skalał święty obszar polskiego mitu. Może dlatego, że przekraczając pilnie strzeżone granice, zdobywa skrywaną wiedzę. Batalia z romantyzmem pozostaje nie rozstrzygnięta.

Lipiec 1982. Publiczność raz po raz przerywa przedstawienie burzliwym oklaskami. Nie jest to aprobata an myśli romantycznej, ani Konrad owego pragnienia wyzwolin. Nie jest to te podziw dla kunsztu dramatycznego Stanisława Wyspiańskiego. Brawa wybuchają, bo na scenie powtarza się jak zaklęcie: Polska, Polska, Polska. Teatr staje się miejscem, gdzie temu słowu przywraca się jego wartość, gdzie lśni pełnym blaskiem, oprawne w arcydzieło. Dzięki, świetnej sztuce zdania o Polsce znów mają sens i smak.

A więc powtarza się historia romantyczna. Romantyzm był konstrukcją, która nadawała Polsce wartość. Publiczność "Wyzwolenia" przychodziła po to samo: po to, by w jej obecności nadano Polsce wartość. By usłyszeć zdania, w których Polska istnieje i jest czymś ważnym. Publiczność ta jest głucha na polemiki, subtelne rozróżnienia i ironię. Przychodzi, ponieważ chce wskrzeszenia mitu. "Wyzwolenie", które miało mit zniszczyć, służy odradzaniu się mitycznej Polski według reguł wymodlonych przez romantyków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji