Artykuły

"CIOTKA KAROLA"

- Czy ta "Ciotka Karola" - to ciotka Karola Zbyszewskiego, tego, co prowadzi Tylon w Dzienniku? - pytała, mnie idąc do Ogniska, pewna znajoma Polka, wyrosła w Anglii i czytająca "Dziennik Polski od "a" do "z", zwłaszcza Tylon.

- Ale skądże znowu odpowiadam - "Ciotka Karola" to szacowna Angielka, która wyszła za mąż za milionera brazylijskiego i owdowiawszy wróciła z milionami do Anglii. Po powrocie stała się przed 70 laty bohaterką farsy angielskiej. Na ciotkę Karola Zbyszewskiego byłaby może trochę za bogata i za stara. Ale farsa, której stała się sprężyną, dyszy nadal dynamiczną młodością i bogactwem komicznych sytuacji, pobudzających do śmiechu pokolenie po pokoleniu.

I rzeczywiście, moja znajoma Polka, podobnie jak cała publiczność w "Ognisku", śmiała się do rozpuku z tej klasycznej farsy, wywodzącej się poniekąd z tradycyjnej angielskiej "pantominy", gdzie jedną z konwencji jest przebieranie się aktora w strój kobiecy.

W "Ciotce Karola" tę transformację kostiumową uosabia student oksfordzki, lord Babberley, który przeobraża się w ciotkę swego kolegi, w donnę Lucję d'Alvadorez, żeby ułatwić i jeszcze innemu koledze przeprowadzenie ich zamierzeń miłosnych. Maskarada prowadzi do całej kawalkady paradoksalnych sytuacji, komicznych nieporozumień i qui-pro-quo, których punktem kulminacyjnym jest zjawienie się prawdziwej donny Lucji, wpływającej w dom lekkomyślnego siostrzeńca, jak strumień zimnej wody w skotłowane mrowisko.

Każdy prawie kraj ma taką swoją ulubioną, rodzinną niemal farsę lub krotochwilę która nie zahacza o żadne problemy satyryczne, socjalne, psychologiczne, a niesie z sobą tylko jeden sekret: niefałszowaną wesołość. Polska ma swój wiecznie młody "Dom otwarty" Bałuckiego, Francja - "Kapelusz słomkowy" Labiche'a, Anglia "Ciotkę Karola" Brandona Thomasa.

Na tle ładnego wnętrza Smosarskiego wirował na scenie "Ogniska", jak wielki czarno-włóczkowy motyl, Stanisław Ruszała w roli lorda Babberleya, przebranego za donnę Lucję. Ruszała to świetny aktor, obdarzony samorodną, groteskową vis comica. Zbierał też oklaski przy otwartej kurtynie. Czasami tylko ponosi go temperament i wtedy zaczyna niepotrzebnie szarżować (np. nadmierne podnoszenie sukni do góry). Szkoda że reżyserzy nie przytłumili nadmiaru jego energii. Uczyniłoby to kreację Ruszały jeszcze zabawniejszą.

Obok niego - doskonały Ryszard Kiersnowski, jako Monsieur Spettigue i Stefan Laskowski, jako super-sarmacki Colonel Chesney. Galerię zakochanej młodzieży odtwarzali z przekonaniem, na jakie było każdego stać: Barbara Łubieńska, Ina Sobieniewska, Anna Walton, Wacław Dybowski i Michał Kiersnowski. Krystyna Ankwicz wnosiła na scenę atmosferę autentycznego salonu: wyglądała i grała stylowo. Potrafiła wysunąć niewielką rolę na plan pierwszy. Bogusław Maciejewski, obok licznych zdolności (krytyka, muzyka, pianisty, historyka sztuki, dziennikarza, mówcy) wykazał jeszcze w roli dostojnego butlera, Brasseta, talent aktorski, któremu powinien w przyszłości poświęcić więcej uwagi. Przekład krotochwili trafny i zręczny.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji