Artykuły

TVP, czyli jak zabić Starszych Panów

To co przepełniło czarę rozpaczy, to niedzielny koncert "Piosenka jest dobra na wszystko" czyli piosenki z Kabaretu Starszych Panów. To zadziwiające, ale oni tam w TVP potrafią zepsuć nawet to, co teoretycznie jest nie do zepsucia. Cały koncert był przykładem absolutnego niezrozumienia ani litery ani ducha oryginału, i braku pomysłu - pisze Wojciech Krzyżaniak w Gazecie Wyborczej.

Opolski festiwal trwał o trzy dni za dużo. Choć trwał trzy dni. Ale to czego świadkiem byłem w niedzielę powinno się zakończyć jakąś spektakularną dymisją, bo na debatę o stanie rozrywki w TVP zdecydowanie jest za późno. Trzeba coś wreszcie zrobić. Przywołać tu można analogie z piłkarskiego świata, gdzie trener po serii porażek nie tyle musi liczyć się ze zwolnieniem, co po prostu jest zwalniany z hukiem.

A w TVP selekcjoner, mimo że przegrywa mecz za meczem, bezstresowo przygotowuje kolejne koszmarne imprezy i przerażająco obniża loty telewizyjnej rozrywki sprowadzając je do parabiesiadnej, ludycznej potańcówki. Mało tego, niszczy dziedzictwo instytucji, której barw ma bronić. Nie, nie nawołuję do kolejnej zmiany prezesa. Szkodnikiem, który w cieniu problemów z Zarządem i politycznych przepychanek od lat kompromituje TVP 1 i niszczy wszystko co może, jest dyrektor rozrywki największej polskiej anteny, pan Piotr Klatt (aktualnie jego funkcja zwie się: Redaktor Prowadzący Redakcji Rozrywki TVP 1, ale bywał i dyrektorem i zastępcą itp.). Dajcie mu jeszcze rok, a nie będzie już czego ratować.

Ów zresztą pojawił się bez wstydu podczas festiwalu na scenie wręczając nagrody laureatom konkursu Debiutów. Poziom konkursu był - co warto podkreślić - równie żenujący co sam występ pana dyrektora, który z rozbrajającą szczerością wspomniał: "dawno temu z Arturem Orzechem występowaliśmy na festiwalu z zespołem Róże Europy i śpiewaliśmy bo my jesteśmy rock'n'rollowcami, pijemy tanie wino, pijemy je litrami i jak patrzę na nas teraz, to widzę, że niewiele się zmieniło". Tak panie dyrektorze, mam podobne wrażenie.

Nie ma tu miejsca na dokładną analizę festiwalu koncert po koncercie. Dzień pierwszy otworzył koncert, w którym gwiazdy i gwiazdeczki śpiewały hity z naszych serialowych ciągutków. Było niesmacznie śmiesznie. Potem nastąpił koncert drugi, czyli tradycyjny konkurs "Debiuty". Poziom tegoż oddaje najlepiej fakt, że gwiazdą wieczoru był (moim zdaniem) pan Mikołaj Dobrowolski z "festiwalowego centrum esemesowego", który namawiając widzów do aktywnego uczestniczenia w zabawie rzucał co jakiś czas sentencje w rodzaju "esemesy wysyłajcie i debiutantom pomagajcie". Aż się potwierdzenie przelewu za abonament zwija w kieszeni, prawda?

Dzień drugi, czyli "Super Jedynki" był po prostu nudny. Ale to co przepełniło czarę rozpaczy, to niedzielny koncert "Piosenka jest dobra na wszystko" czyli piosenki z Kabaretu Starszych Panów.

To zadziwiające, ale oni tam w TVP potrafią zepsuć nawet to, co teoretycznie jest nie do zepsucia. Cały koncert był przykładem absolutnego niezrozumienia ani litery ani ducha oryginału, i braku pomysłu. Wyśrubowany rekord na najgorszą interpretację wieczoru pobił bezapelacyjnie zespół Video, do którego zbliżył się tylko Andrzej Dziubek z De Press. Zawodzili nawet ci artyści, którzy wydawali się pewniakami, jak Renata Przemyk. Sytuację uratowali tylko Jerzy Połomski i Maciej Maleńczuk, którzy nie starali się być lepsi od piosenek, które śpiewali. Generalnie był to pokaz upupienia i stosunku TVP do nas. Czyli - jak odczytuję intencje - bezgustnych idiotów.

Ten koncert był największą porażką tej rozciągniętej w czasie i przestrzeni klęski. Ale najprościej jest krytykować wykonawców. Pewnie znów krytyka skupi się na nich, bo tu i nazwiska znane i tytuły można podać i analizować stroje i koafiury. W najgorszym przypadku może się okazać, że wszystkiemu winni będą Starsi Panowie, bo "tego się nie da sprzedać".

A dyrekcja w osobie pana Piotra Klatta, który odpowiedzialny jest za dramatyczny i wcale nie powolny spadek jakości rozrywki w TVP i ogłupianie ludzi znowu jakoś to przetrwa.

PS. Miałem niebywałe szczęście i przywilej rozmowy z panem Wiesławem Michnikowskim. Pan Wiesław co jakiś czas wracał w niej do dwóch kwestii: do żegnania się ze światem (choć zawsze podszywał to właściwym sobie humorem) i do wielkiego rozczarowania dzisiejszym polskim kinem i przede wszystkim kabaretem i telewizyjną rozrywką. Nie chcę nawet wyobrażać sobie jak zareagował na niedzielny koncert z piosenkami panów Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego wykonywanymi przez współczesnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji