Koniec zabawy. Wracamy do rzeczywistości
Tegoroczne Winobranie dobiegło końca. Zwieńczeniem dziewięciodniowej imprezy był barwny korowód. Uliczne przedstawienie, w którym wystąpili aktorzy, tancerze, winiarze, uczniowie, kibice Falubazu, a nawet ułani, nie mogło się nie podobać. - Było o niebo lepiej niż rok temu - cieszą się zielonogórzanie - pisze Agata Źrałko w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.
Miasto wzięło sobie do serca ubiegłoroczne narzekania winobraniowych gości. Wówczas korowód organizowany przez Aspe był totalną klapą. Słaba organizacja i brak elementów winiarskich to tylko niektóre z błędów popełnionych przez organizatora. Sobotni korowód od tego sprzed roku różnił się pod wieloma względami. Po pierwsze, korowód nie rozpoczynał, ale kończył Winobranie, a po drugie, Bachus nie kroczył dumnie na czele pochodu, ale zamykał go. Czy lepiej? - pytamy widzów. - O wiele... Sobota jest dobrym dniem na zakończenie Winobrania. Stanowi podsumowanie całego tygodnia zabawy. W tym roku widać, że każdy przyłożył się do pracy. Poprzednim razem było byle jak - mówi Bożena Kowalska z Zielonej Góry.
Korowód rozpoczął się z lekkim opóźnieniem. Jako pierwsza zagrała młodzieżowa orkiestra dęta z powiatu nowosolskiego. Dalej było mrocznie. Smok z Teatru Klinika Lalek zionął ogniem, a na czarnym rydwanie w rytmie bębnów wjechała wiedźma. Tuż za jej strasznym orszakiem podążała wielka platforma, na której płonęły czarownice. Katowane kobiety przeraźliwie krzyczały, a twarze katów wykrzywiał złowieszczy śmiech. Reżyser przedstawienia Robert Czechowski uspokajał przez megafon. - Nie bójcie się!
W ślad za wiedźmą podążyli pozostali uczestnicy korowodu, podzieleni na cztery sekcje nawiązujące do pór roku i muzyki Vivaldiego. Jako pierwsza pojawiła się zima. Uczniowie podstawówek i gimnazjów przebrali się za śnieżynki i bałwanki, wszędzie królowała biel. Wraz z nadejściem kolejnych pór roku, zmieniały się nastroje i kolory wydmuchiwanego konfetti. Dzieci występowały w roli małych pszczół, słoneczek i muchomorów. Szkoły na przemian przeplatały się z tancerzami spoza granicy. Argentyna prezentowała tango, a Słowacja tańce ludowe. Oczywiście nie zabrakło lokalnych akcentów. Filip Czeszyk ze swoimi tancerzami dał pokaz prawdziwego, mocnego hip-hopu.
Doskonale wpisał się w klimat korowodu uliczny teatr Klinika Lalek. Pojawiły się postaci przypominające posągi z Wysp Wielkanocnych i zakręcony stwór z powozem rybą.
Jak przystało na winobraniowy korowód nie zabrakło akcentów winiarskich. Na wielkich platformach, które ciągnęły traktory, winiarze pokazywali gościom czynności związane z produkcją trunku. Dalej maszerowali członkowie klubu fajki, harcerze i wielbiciele ryczących motorów. Nie zabrakło również volkswagenów garbusów i ułanów na koniach. Przez centrum miasta przejechał także sprzęt 4. Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego w Czerwieńsku. Widzowie byli pod wrażeniem wozu bojowego, przeciwlotniczych zestawów rakietowych czy chociażby stacji radiolokacyjnej. Sporą inwencją wykazał się zielonogórski "plastyk". Uczniowie tej szkoły wkroczyli na ulice w otoczeniu postaci i zwierząt ze słynnych dzieł malarskich. M.in. był upływający czas i płonąca żyrafa z obrazu Salvadora Dalego. Wszystkie elementy wykonali sami uczniowie.
Korowód zamknął Bachus w otoczeniu Bachantek. W tym roku ulice miasta przemierzał w rydwanie, przystrojonym w liście winogron. Przed nim podążały wielkie lalki i tancerze z winogronami w dłoniach. Świta Bachusa poruszała się w rytm hymnu Winobrania. Gdy tylko bóg wina dotarł do widowni przy głównej scenie, oddał klucz do bram miasta prezydentowi. - Dziękuję Bachusie za opiekę nad miastem. Do przyszłego roku! Niech pijani trzeźwieją! - mówił prezydent Janusz Kubicki.
Bachus niechętnie rozstał się ze sprawowaną władzą. - Jeszcze bym z tydzień poszalał... Pogoda dopisała, wszyscy świetnie się bawili, czego chcieć więcej? - opowiadał tuż po zakończeniu.
