Artykuły

WSPOMNIENIE: Zygmunt Rzuchowski (9.05.1923 - 6.02.1990)

Minęła dwudziesta rocznica śmierci Zygmunta Rzuchowskiego. Często o nim myślę. Przez długie lata pracowaliśmy w jednym teatrze. Graliśmy razem i przyjaźniliśmy się. Zygmunt był utalentowanym artystą. Człowiekiem niezwykle wrażliwym, subtelnym. Nigdy nikomu nie chciał sprawiać przykrości. Odnosiło się wrażenie, że za chwilę będzie przepraszał, że żyje. Nie potrafił chodzić koło swoich spraw. Zawsze szedł na ustępstwa. Nawet wtedy, kiedy robiono mu świństwa. Nie reagował. Nie bronił się. Bardzo często wykorzystywano jego dobroć i szlachetność. Denerwował się, ale starał się tego nie okazywać. Wszystko przeżywał głęboko i emocjonalnie. Do mnie miał zaufanie. Zwierzał się ze swoich problemów.

Jowialny, dobroduszny, wyglądający jak okaz zdrowia i spokoju. I oto nagle okazało się, że jest śmiertelnie chory. Zachorował przed świętami Bożego Narodzenia, a na początku lutego 1990 roku nie było już Zygmunta.

Urodził się w Chojnicach. Studia aktorskie ukończył w krakowskiej PWST w roku 1948. Później uzyskał także dyplom reżysera. Występował na scenach Teatru im. Słowackiego i Starego Teatru im. Modrzejewskiej w Krakowie, w Teatrze Wybrzeże, w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowicach, w Teatrze Polskim w Warszawie oraz w Teatrze Klasycznym (dziś Studio) i Rozmaitości. Pracował z wybitnymi reżyserami. W Krakowie u Romana Zawistowskiego grał między innymi Horacego w "Hamlecie", Władzia Żelskiego w "Domu otwartym" Bałuckiego, oraz Doktora w sztuce Tennessee Williamsa "Tramwaj zwany pożądaniem".

Ze współpracy z Ivo Gallem pochodzą jego doskonałe role Harysa w "Tańcu księżniczki" L.H. Morstina, studenta Trofimowa w "Wiśniowym sadzie" Czechowa, Golnickiego w "Kobiecie we mgle", Błazna w "Wieczorze trzech króli" Szekspira i Darnleya w "Marii Stuart" Słowackiego. A w Katowicach Renego w "Rodzince" Jerzego Jurandota i Seweryna w "Panu Damazym" Blizińskiego.

Do Warszawy przyjechał w 1958 r., do Teatru Polskiego. Grał Nabielaka w "Nocy listopadowej", Jaśka w "Weselu", także Chochoła. Do Teatru Klasycznego ściągnął go z Polskiego jego kolega z czasów krakowskich dyr. Jerzy Kaliszewski. W Klasycznym przeżył kilku dyrektorów. Uznawali jego wartości, ale nie troszczyli się o niego tak, jak powinni, a on sam o to nie zabiegał.

Graliśmy razem w kilku sztukach. W "Gołębniku" Ignacego Nikorowica zagrał szlachciurę Antoniego Szczygielskiego, w "Damie od Maxima" Feydeau u Jerzego Grzegorzewskiego - Pana Petypon, Błażeja w "Gwałtu, co się dzieje " Fredry, Jewdokina w "Wodewilu z myszką" Okudżawy, Clarence?a w "Ryszardzie III" Szekspira i Ferdynanda w "Demonie ziemi" Wedekinda.

Zygmunt sprawdził się także jako reżyser. W Teatrze Klasycznym reżyserował wraz z Jadwigą Chojnacką "Wassę Żeleznową" Gorkiego. Samodzielnie przygotował kilka sztuk w innych teatrach, gdzie go chwalono za wspaniały kontakt z aktorem. W Klasycznym zrobił kilka przedstawień dla młodzieży, a wśród nich przede wszystkim "Pierścień i różę? Thackerraya. Przedstawienie cieszyło się obłędnym powodzeniem.

Ostatnie dwie jego znakomite role, już u dyr. Ignacego Gogolewskiego w Rozmaitościach to przeuroczy, ciepły prof. Alten w musicalu dla młodzieży "Tytus, Romek i A?Tomek" w reżyserii Kazimierza Brusikiewicza i Lidii Korsakówny oraz Jajecznica w "Ożenku" Gogola, w reżyserii Morozowa. Współpracował z radiem, TV i czasem z filmem. Robił także adaptacje sztuk, które sam reżyserował. Odszedł w pełni sił twórczych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji