Artykuły

Wojna bez ozdób

Pokazany niedawno w telewizji film Kazimierza Kutza "Do piachu" będą­cy ekranizacją sztuki Tadeusza Różewi­cza, napisanej siedemnaście lat temu, wzbudził - jak należało się tego spodzie­wać - reakcje sprzeczne, czasami gwałto­wne. Część widzów oceniła wysoko po­ziom reżyserii i aktorstwa oraz dostrzegła humanistyczną zadumę nad okrucień­stwem wojny i demoralizacją, jaką niesie ona nieuchronnie z sobą. Inni (a wśród nich wielu byłych kombatantów z szere­gów AK) dopatrzyli się w dziele Różewicza i Kutza "szargania świętości", zama­chu na dobre imię Armii Krajowej, a także brutalnego naturalizmu, nie licującego z wysokim posłannictwem sztuki.

Brałem przed kamerami udział w roz­mowie, poprzedzającej projekcję filmu. Wyraziłem w niej moją osobistą o nim opinię. Tak się złożyło, że opowiedziane w spektaklu zdarzenia są mi znane z party­zanckiego doświadczenia. Pozwolę sobie streścić raz jeszcze argumenty przeciw pomówieniu Różewicza o zamiar dyfamacji AK. Surowe wyroki ówczesnych sądów wojskowych za akty rabunku i gwał­tu zdarzały się istotnie i w warunkach partyzantki - były, niestety, nieuniknione. Po drugie, akcja filmu, co może nie jest dość wyraźnie widoczne, rozgrywa się w dwóch różnych środowiskach. Pierwszym z nich jest podszywający się pod AK od­dział watażki "Marka" (będący w istocie zwykłą bandą), drugim, regularny oddział "Warszyca", cieszący się zasłużenie najlepszą, żołnierską opinią. Banda "Marka" została z rozkazu dowództwa AK zlikwidowana, a jej członkowie, z których wielu znalazło się w niej okupacyjnym przypad­kiem, wcieleni do oddziałów właściwego, zbrojnego podziemia. Tyle, jeśli chodzi o historyczne tło.

Trudniej polemizować z zarzutem natu­ralizmu. O tym w jakiej mierze i w jakim natężeniu bywa akceptowany, decyduje wrażliwość każdego z widzów. Jeden wszakże warunek wydaje się niezbędny, aby usprawiedliwić funkcję drastycznego obrazu i języka w dziele sztuki. Warun­kiem tym jest właściwe podporządkowa­nie owych środków przesłaniu utworu. Użycie ich jedynie dla zaszokowania od­biorcy należy do chwytów tanich i niegod­nych. W wypadku omawianego filmu za­rzutu tego postawić nie można. Nie ulega wątpliwości, że stosunek Różewicza do bohatera sztuki - prymitywnego i naiw­nego "Walusia" - to przede wszystkim, głębokie współczucie. Współczucie po­dzielane w utworze przez prawie wszyst­kie postaci dramatu. Brutalność i suro­wość tła wydarzeń nadają owej bardzo ludzkiej nucie szczególnie przejmującą wymowę. Tej historii nie da się opowie­dzieć językiem wykwintnym. Aby skłonić widza do humanistycznej refleksji, Róże­wicz i Kutz posłużyli się prawdziwym językiem wojny. W moim przekonaniu dokonali trafnego wyboru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji