Artykuły

Kara bez zbrodni

"PROCES" Kafki w adaptacji i reżyserii Jerzego Jarockiego zaprezentowany na IX Warszawskich Spotkaniach Teatralnych jest zjawiskiem ważnym w naszym życiu teatralnym. Mamy tu bowiem do czynienia z próbą poszukiwania nowego stylu teatru, nowego sposobu przekazywania trudnej, filozoficznej treści.

Jarocki zrezygnował świadomie z wszelkich efektów. Jedynie kilka świetnie skomponowanych scen zbiorowych przypomina o tym, jaką świetną techniką dysponuje ten reżyser, jak umie operować na scenie tłumem. Cały spektakl jest jednak prawie ascetyczny w swej surowej prostocie. Wszystko rozgrywa się w tonacji czarno-białej. Gama kolorystyczna przedstawienia dopuszcza jedynie odcienie szarości. Tempo przedstawienia jest wolne, reżyser wprowadza pauzy i chwile milczenia, które powinna wypełnić refleksja widza. Początkowo wydaje się, że będzie to nudne, ale wkrótce wciąga nurt intelektualny tego moralitetu o losie człowieka.

Jest w tym przedstawieniu coś z Dostojewskiego. To Kafka czytany przez pryzmat "Zbrodni i kary", a właściwie kary bez zbrodni. Dostojewski w białych kołnierzykach i austro-węgierskiej c.k. scenerii, ale przecież poprzez inne dekoracje przeziera to samo dążenie do ujawnienia tajemnicy ludzkiej osobowości.

Nowością jest tu potraktowanie postaci Józefa K. nie jako biernej ofiary, lecz człowieka podejmującego walkę w obronie swej sprawy i swej godności. Pozornie jest to sprzeczne z obrazem, jaki wynieśliśmy z lektury powieści. A jednak logiczna analiza jej treści pozwala na taką interpretację. Przecież Józef K. broni się, szuka pomocy u adwokata, stara się o nawiązanie stosunków z malarzem Titorellim, który mógłby mu pomóc, nie poddaje się bez walki. I to jest znacznie ciekawsze od biernego poddania się, znacznie lepiej odpowiada postawie współczesnego człowieka.

Tak gra Józefa K. Jan Nowicki. Jest wrażliwy, delikatny, łatwo go zranić. Ale jest w nim także żarliwość i godność prawdziwego człowieka, nie ma w nim podłości, a jeśli jest strach, to z gatunku lęków, które stara się za wszelką cenę przezwyciężyć. Ten Józef K. Nowickiego jest sympatyczny. Również inni aktorzy tego przedstawienia grają pod batutą Jarockiego bardzo dobrze. A co najważniejsze grają niezwykle jednolicie, zespołowo, cały spektakl utrzymany jest w żelaznych ryzach jednolitego stylu. Rzadko widuje się przedstawienia tak konsekwentnie zrealizowane od pierwszej do ostatniej sceny.

Bardzo piękną, choć równie surową i ascetyczną scenografię do tego spektaklu zaprojektowali Lidia Minticz i Jerzy Skarżyński. Szczególnie ostatni obraz, kiedy opadające białe płótna, jakby owijające całą scenę stanowi tło śmierci Józefa K., wywiera wielkie wrażenie.

Spośród plejady aktorów wyróżnić należy: Romana Stankiewicza, Wiktora Sądeckiego, Jerzego Nowaka, Jerzego Stuhra, Joannę Żółkowską (bardzo interesującą Lenni), Teresę Budzisz-Krzyżanowską, Elżbietę Karkoszkę, Hannę Halcewicz i Edwarda Lubaszenko w niedużej, ale ważnej roli malarza Titorelli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji