Artykuły

Portret z perskim okiem

Mały, szary człowieczek, Tomasz Baka, chciał zobaczyć, jaki jest naprawdę. Zamówił więc u Aktora swój portret teatralny - prawdziwy, bez upiększeń i beż karykatury. Aktor pokazuje wizerunek i życie Baki, a bohater przypatruje się z widowni sobie samemu, komentując co chwila realizację swego portretu. Sztuka jest lustrem, w którym przegląda się Baka. Jest też rachunkiem sumienia, bo przecież poznawanie siebie nie może się obyć bez oceny.

Nieudane dzieciństwo ("tata mnie bije, ale bardziej lubi bić mamę"), liczne dwóje przynoszone ze szkoły. Wojna i wcale heroiczna karta: walka z Niemcami, złoty medal zasługi. Potem - przeciętny urzędnik, który ma żonę i dzieci. Dzieckiem się prawie nie zajmuje. Żonę - zapracowaną, bezbarwną kobiecinę - zdradza. Przewija się przez jego życie cały harem, częściowo w weku balzakowskim, częściowo w tzw. wieku prokuratorskim. Okropnie banalne "gadki do płaczu" o jeziorach mazurskich, czyli łonie natury oraz o tym, że jest nie zrozumiany. Oczywiście, pije wódkę. Całe wiadra wypijane w knajpach. I przypadkowy udział w awanturze pijackiej, kiedy zostaje zabity człowiek: pierwszy lepszy, bezsensownie. Ale Baka prócz kobiet i wódki ma jeszcze jedną pasję: sprawiedliwość. Domaga się jej i żąda, drepce po urzędach, tłumaczy, przekłada swoje racje. Jednak przegrywa. W dodatku zniechęca się ("życie to coś więcej niż walka o własne imię i cudze pieniądze"). Przegrywa i przed sądem. Wyrok nie był surowy. Zostaje pewna szansa. Sztuka sugeruje jednak, że Baka ją przegra. Przeżyje nowe upadki: "los ludzi, którzy wielkie nadzieje gubili wśród małych przyjemności". I wreszcie ze sceny pada sentencja: "ludzie upadają, ale świat idzie naprzód". Tu na pewno nie ma optymizmu, tylko ironia - drwiące perskie oko, zrobione do widza.

Właściwie jest to sztuka na temat tkwiącej w ludziach i w świecie siły niszczycielskiej. Baka niszczy swoje życie i życie innych. Bakę niszczy mechanizm biurokratycznych Urzędów - młyn, który miele na plewę ludzką potrzebę autentycznej sprawiedliwości. Więc jakiś współczesny tragizm, bez koturnów i bez katharsis. Zwłaszcza że "wydźwięk" losów Baki jest wybitnie deterministyczny: Baka - uwarunkowany przez złe dzieciństwo, własne słabości i minusy oraz Urzędy - nie może siebie zmienić. Musi zostać taki, jaki jest: mała, smutna świnka w wielkiej rzeźni. Ten determinizm sprawia, że upadek Baki trudno rozpatrywać w kategoriach odpowiedzialności. Raczej jest to historia człowieka winnego i niewinnego równocześnie.

Z deterministycznym widzeniem sytuacji ludzkiej - nawet sytuacji tzw. szarego człowieka - można polemizować. Ale fakt, że tragifarsa Gawlika ma dość szerokie zaplecze problemowe - wypada zapisać na jej plus. Ciekawa jest też konstrukcja raz jeszcze ukazanego "teatru w teatrze". Dalej - skrótowość w ujęciu wątków i wreszcie niewątpliwe zacięcie satyryczne (świetna parodia biurokratycznych rozmówek, okropnie frazeologicznych i schematycznych przemówień sądowych oraz gadek przy kieliszku).

Można spierać się owieje linii i kresek, które złożyły się na rysunek tego portretu. Operowanie skrótami - skądinąd tutaj plus - prowadzi niekiedy do tego, że rysunek jest znaczony bardzo grubymi krachami. Ale to chyba nie jest błąd. Wizerunek Baki jest przecież trochę portretem zbiorowym, raczej socjo- niż psychologicznym Baka - człowiek pierwszy lepszy z tłumu - reprezentuje trochę tłum baków: słabych uwikłanych, zniszczonych i niszczących, gruboskórnych i sentymentalnych, egoistów i pragnących sprawiedliwości, złożonych, niekonsekwentnych.

Można stwierdzić, że ingerencja bohatera w tekst Aktora - jego protesty z widowni - nie zawsze wypadają w pełni celowo. Można wytknąć bladość niektórych postaci (Danuta), przydługość paru dialogów. I naturalnie da się wskazać palcem na wpływy: Kafka, Gombrowicz, Mrożek, parantele bardzo zresztą szacowne. Branie pod mikroskop każdego gwoździa i każdej deski, które złożyły się na warsztat sztuki, nie wydaje się sensowne. Bądź co bądź - to debiut. Autor, który jako znany krytyk pisał wiele o teatrze - po raz pierwszy pisze coś dla teatru. A sztuka jest w sumie wcale udanym portretem nieudanego życia.

Reżyseria Jerzego Jarockiego wydobyła wyraźnie elementy umowności, tkwiące w pomyśle "teatru w teatrze". Sporą rolę w inscenizacji odgrywają bardzo proste rekwizyty: krzesła i deska do prasowania, która zresztą - zależnie od potrzeby - staje się łódką, biurkiem, stołem itp. Na dekoracje (Urszuli Gogulskiej) złożyły się prawie wyłącznie przedmioty codziennego użytku zawieszone nad sceną. Niektóre z tych rekwizytów - np. kojec dziecięcy nabierają w toku akcji innego, nieco może nawet aluzyjnego znaczenia. "Portret" wystawiono trochę jako improwizację, swego rodzaju "tragifarsę dell'arte", opracowywaną na gorąco, na oczach widza. Taka koncepcja na pewno dobrze "koresponduje" z charakterem sztuki. Męczący staje się jednak chwilami związany z tym nadmiar ruchu na scenie, graniczący niekiedy z chaotycznością. Muzyka (opracowanie Wojciecha Kilara) bardzo głośna, bardzo dynamiczna, wydobywa umiejętnie i cieniuje napięcie zawarte w pozornie tylko opisowych fragmentach życia Baki. Wydaje się, że taka właśnie oprawa muzyczna podkreśla jakoś pośrednio pewne humanistyczne akcenty sztuki. Przysłowiowe "bębny, kotły i trąby" tradycja teatralna kojarzy ze scenami o posmaku apokaliptycznym (symboliczna scena z bębnem z "Jegora Bułyczowa" Gorkiego, wyrażająca koniec starego świata). Tutaj nie ma wprawdzie ani śmierci zbiorowości, ani zagłady jakiejś struktury cywilizacyjnej, ale... Małe, brzydkie klęski niszczące życie małych, szarych człowieczków mają w sobie chyba też coś z wielkiej katastrofy i nie da się o nich powiedzieć, że są "nieistotne" czy "mniej ważne".

Adam Kwiatkowski grał Aktora, który gra Tomasza Bakę a także sąd. Bardzo specyficzna rola, w której niepodobna utożsamiać się z postaciami, należy je tylko pokazywać i częściowo jakby komentować. "Pokazywał" więc - bardzo interesująco i kulturalnie, dokonuje błyskawicznych przejść z sytuacji do - sytuacji. W pozostałych rolach: E. Ławski, H. Ziółkowska, L. Żabińska, J. Bielecki, T. Luberadzki, E. Śmiałowska i A Antkowiak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji