Artykuły

W każdym show finał jest najważniejszy

- To nie będzie ceremonia, tylko widowisko. Będzie muzyka, będzie sztuka, będą fajerwerki. Show ma być zabawą, ale staramy się nie zapomnieć o tym, dlaczego się tu zgromadziliśmy. Mam nadzieję, że wszystko to razem jest odpowiedzią na ciągle stawiane pytania o nazwiska uczestniczących wykonawców - mówi Elizabettą di Mambro, producentka widowiska "Solidarność" w reżyserii Roberta Wilsona, którego premiera odbędzie się 31 sierpnia na terenie Stoczni Gdańskiej.

Z Elizabettą di Mambro, producentką widowiska "Solidarność. Twój anioł Wolność ma na imię", rozmawia Jarosław Zalesiński:

Nie będę pytał o Bono

- Nieustające pytanie.

Ani o inne gwiazdy, bo nie o występ gwiazd głównie chodzi w widowisku Roberta Wilsona.

- Tak, nie o to tylko chodzi. Dyskutowaliśmy o tym na samym początku, kiedy tylko Robert Wilson otrzymał propozycję współpracy przy obchodach trzydziestolecia Solidarności. Dodam, że był to według mnie bardzo odważny wybór...

Niestandardowy?

- Europejskie Centrum Solidarności nie wybrało prostej metody, według której celebruje się zwykle podobne rocznice. Ale myślę, że to właśnie jest misją takiego ruchu, jakim była Solidarność, żeby robić coś, co jest wyzwaniem, czymś trudnym.

Co byłoby prostą metodą?

- Każdy może zorganizować wielki koncert. Kiedy spojrzy pan na kalendarz wydarzeń w Polsce, choćby teraz, w ciągu kilku poprzednich i następnych tygodni, zobaczy pan nazwiska wielu wielkich gwiazd, dających wielkie rockowe koncerty.

Stinga na otwarcie stadionu Poznaniu.

- A zespół Muse w Krakowie i inne gwiazdy w innych miastach. To oczywiście wspaniałe, robią to fantastyczni promotorzy, ale ojciec Zięba, dyrektor ECS, zdecydował, żeby podjąć wyzwanie i zrobić coś innego. U swoich korzeni ruch Solidarności był właśnie czymś innym.

Artyści, którzy wystąpią w Gdańsku, to także bardzo znani wykonawcy.

- Marianne Faithfull jest wielką gwiazdą. Macy Grey to można powiedzieć wschodząca gwiazda. Sharon Jones jest dobrze znana w Ameryce, może mniej w Europie. Rufus Wainwright jest młodym artystą, podejmującym ważne społeczne problemy.

To też się liczyło?

- Oczywiście. Wykonawcy zostali tak dobrani, by dzięki ich udziałowi w jakiś sposób opisać, zrozumieć i zapamiętać, czym był ruch Solidarności i jakie jest jego przesłanie dla kolejnych pokoleń.

Ale Philipa Glassa Robert Wilson zaprosił chyba po starej znajomości...

- Glass i Wilson razem zmienili historię teatru, kiedy zrealizowali spektakl "Einstein na plaży". Ale poza tym Philip podejmował bardzo ważne działania na rzecz wolnego Tybetu, na całym świecie. Wszystko to razem sprawia, że zaproszeni przez nas wykonawcy mogą się na podobne tematy wypowiadać. Nie zostali dobrani na tej tylko zasadzie, żeby przyjechac do Gdańska i zaśpiewać kilka piosenek.

A polscy artyści?

- Krystyna Janda i Jerzy Radziwiłowicz są znani ze swego zaangażowania. Śpiewać będą Kayah i zespół Kroke. Ważny też będzie udział polskich performerów czy malarzy. Zostali wybrani przez Roberta Wilsona osobiście, będą kreować swoje artystyczne wizje, które wypełnią teren stoczni.

Rozmawiałem z jednym z nich. Ci artyści chcą zaprosić widzów nie tylko do oglądania i słuchania, ale także do uczestniczenia w ich akcjach.

- Ludzie zawsze przychodzą na podobne imprezy wcześniej i potem nie mają nic szczególnego do roboty. A tutaj będą mogli, kiedy już przybędą, oglądać działania artystów, którzy będą coś tworzyć na ich oczach. Oczywiście pracować nad swoimi dziełami będą wcześniej, a skończą je w trakcie wieczoru. Większość tych prac będzie interaktywna, tak by publiczność mogła w całym wydarzeniu naprawdę uczestniczyć.

Rzeczywiście nie kojarzy mi się to ze standardową akademią ku czci.

- Bo to nie będzie ceremonia, tylko widowisko. Będzie muzyka, będzie sztuka, będą fajerwerki. Show ma byc zabawą, ale staramy się nie zapomnieć o tym, dlaczego się tu zgromadziliśmy. Mam nadzieję, że wszystko to razem jest odpowiedzią na ciągle stawiane pytania o nazwiska uczestniczących wykonawców.

Ludzie są jednak spragnieni igrzysk i gwiazd.

- Na naszej liście artystów są autentyczne gwiazdy. Ale sensem tego wydarzenia jest celebracja ważnego wydarzenia poprzez sztukę. To, w co osobiście wierzy Robert Wilson, ojciec Zięba także, to przekonanie, że polityka i religia mogą wprawdzie dzielić ludzi, ale sztuka ich łączy. To przesłanie jest najistotniejsze. Pokazać, jak poprzez sztukę, poprzez kulturę możemy rozmawiać o podstawowych wartościach i jak spotykać ludzi ze sobą. Wszyscy wiemy, że wielu lubi Bono czy Madonnę, i gdyby się pojawili, każdy byłby szczęśliwy.

Wcale nie jestem pewien, czy każdy. Po ubiegłorocznym koncercie Kylie Minogue pojawiły się głosy, że występy gwiazd popu nie są najlepszą formą świętowania tej tradycji.

- Wiele zależy od repertuaru. My selekcjonujemy piosenki, kóre artyści mają wykonać. Marianne Faithfull zdecydowała np., że zaśpiewa "Working Class Hero", może też "Broken English" i "Children of Stone". Ale nie chcę podawać wszystkich tytułów, bo pragniemy, żeby to było niespodzianką. Mogę za to zapewnić, że artyści przygotowali program o dużym stopniu emocji i dramaturgii. Chciałabym powiedzieć czytelnikom pana gazety: chodźcie na wielkie koncerty, nie przepuszczajcie ich, ale nie przepuśćcie też tego wydarzenia. To będzie naprawdę bardzo szczególny wieczór.

Widowisko ma cztery części. Każda symbolizuje inną wartości, uosabianą przez inną postać z historii Polski.

- Dokładnie tak.

Jedną z tych postaci jest Anna Walentynowicz, która zginęła w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Czy do tego wydarzenia jakoś nawiążecie?

- Anna Walentynowicz będzie specjalnie uhonorowana. Na placu zostaną ustawione wielkie ekrany, których będziemy używać nie tylko po to, by wyświetlać na nich, co się aktualnie dzieje, tak by każdy mógł to zobaczyć. Robert Wilson bardzo ściśle współpracuje z grupą polskich artystów wizualnych, by stworzyć materiał filmowy, który będzie czymś pośrednim między dokumentem a działaniem artystycznym. Materiał dokumentalny będzie m.in. związany z Anną Walentynowicz. Jeden z artystów, występujących na głównej scenie, zaśpiewa coś specjalnie dla niej. A obrazy na ekranach będą nawiązywać do tego utworu.

Podobno na końcu wydarzy się coś specjalnego, jakaś niespodzianka.

- W każdym show finał jest najważniejszy, bo on przede wszystkim jest tym wspomnieniem, z którym ludzie pójdą do domów. Niespodzianki będą nawet dwie. Wierzę, że utwór wykonany na koniec będzie zachwycający, będzie to wyjątkowe wydarzenie muzyczne, dodatkowo uatrakcyjnione przez niesamowite fajerwerki. Słynna Groupe F traktuje sztuczne ognie jak rodzaj sztuki. Nie powiem jednak, co to za finałowa piosenka, to będzie niespodzianka.

Robert Wilson słynie z precyzyjnej reżyserii swych widowisk. Przygotowanie przestrzeni w stoczni musiało być ogromną pracą.

- To prawda. Robert Wilson jest niezwykle dokładny. Staraliśmy się respektować jego artystyczną wizję, tak samo jak organizacyjne warunki. Przestrzeń zostanie podporządkowana sztukom wizualnym. Powstanie ogromna scena, na której śpiewać będą artyści. Budynek Centrum Stocznia także będzie miejscem kilku niespodzianek.

Bardzo ważną rolę odgrywają podobno światła.

- To rzeczywiście istotny element, bardzo dokładnie przygotowywany przez Roberta Wilsona. Jestem pewna, że to będzie wyjątkowe. Wierzę, że pasja, jaką każdy włożył w przygotowanie tego projektu, obroni go przed tym, by nie stał się jeszcze jedną imprezą masową. Najprostszy sposób na organizację imprezy na dziesiątki tysięcy ludzi to zaprosić jedną wielką muzyczną gwiazdę. Nasze przedsięwzięcie wymagało odwagi, ale i wymagać będzie określonej postawy w czasie brania udziału w tym wydarzeniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji