Artykuły

Zemsta

Rok 1938. Teatr Narodowy. Przedstawienie abonamentowe: "Zemsta". To był wspaniały wynalazek te przedstawienia szkolne. Kupowało się abonament na cały sezon. Raz siedziało się w drugim rzędzie na parterze, raz na balkonie. Osobno dziewczęta, osobno chłopcy. W przerwach na korytarzach strzelanie oczkami, delikatne zaczepki - bezgrzeszne lata. Jak pamiętam tę "Zemstę"? Obsada była mieszana, jak to a szkolnych przedstawieniach - parę asów, parę blotek. Rejenta grał Józef Chmieliński, jeszcze z Teatrów Rządowych. Cześnika - Tadeusz Chmielewski - Tadeusz, bo było paru. Grali na zasadzie: gruby - rumiany, chudy - ponury. Nienadzwyczajnie. Pamiętam Ćwiklińską jako Podstolinę. Przezabawna, świetna. Klarę - Lubieńską, ta się nam podobała, bo gwiazda filmowa ("Wierna rzeka"), blondyneczka z ciemnymi oczami. Wacława grał Jerzy Roland, podkładał głos w Aktualnościach Filmowych PAT-u. Z czymś mi się to kojarzy... ale nie mogę sobie przypomnieć. Dyndalskiego oczywiście Solski, bo on grał zawsze wszystko. Pewno to lubił. Perełkę grał Staś Łapiński, który nie wiedzieć czemu po wojnie zapierał się, że w życiu nie grał Perełki. Dlaczego? Że mała rola? A grał. Znałem go dobrze, bo mieszkał koło nas na Nowym Zjeździe i ciągle przynosił omyłkowo, na skutek podobieństwa nazwisk, doręczoną mu pocztę do mojego ojca.

Wreszcie najważniejsza, decydująca rola w "Zemście": Papkin - Stanisław Stanisławski. Uchodził za najlepszego specjalistę od Fredry. On też reżyserował. Grał przedziwnie. W rosyjskim mundurze artylerzysty, zaciągał z rosyjska. Jednym słowem uznał, że Papkin to nazwisko rosyjskie. Dzięki niemu zdałem do tajnego PIST-u. Po recytacjach profesor Bohdan Korzeniewski zaczął nas przepytywać. Co to ja widziałem przed wojną w teatrze. Powiedziałem, że m.in. "Zemstę". A na co pan zwrócił uwagę? Na dziwną grę Stanisławskiego, który z Papkina zrobił Rosjanina. Bardzo dobrze - zaaprobował mnie profesor Bohdan i od tego czasu chyba mnie polubił.

Co jeszcze pamiętam. Dekoracje były, powiedziałbym, dość ogólne w zjadliwym cyklamenowym kolorze. Ale ta "Zemsta" została mi w pamięci. Po siedemdziesięciu latach mogę o niej opowiadać. Dlaczego? Bo "Zemsta".

Bez "Zemsty" nie ma polskiego teatru. Mogę sobie wyobrazić brak "Dziadów", nawet "Wesela", ale bez "Zemsty" polskiego teatru nie ma. I dlatego od tego wszyscy młodzi powinni zaczynać swą edukację teatralną. Od "Zemsty".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji